numeracja utworu określa jego kolejność chronologiczną:
[pierwsza data to prawdopodobny rok napisania; druga - rok pierwodruku]

WIERSZE
# 101 # 102 # 105 # 106 # 107 # 108 # 111 # 113 # 115 # 117
# 120 # 122 # 123 # 124 # 125 # 126 # 127 # 128 # 130 # 132
# 133 # 134 # 135 # 136 # 139 # 145 # 148 # 150 # 151 # 154
# 156 # 158 # 160 # 162 # 164 # 165 # 167 # 170 # 171 # 172
# 174 # 177 # 178 # 181 # 182 # 183 # 185 # 187 # 189 # 190
# 193 # 197


# 101
(Will there really be a "Morning"?)

Will there really be a "Morning"?
Is there such a thing as "Day"?
Could I see it from the mountains
If I were as tall as they?

Has it feet like Water lilies?
Has it feathers like a Bird?
Is it brought from famous countries
Of which I have never heard?

Oh some Scholar! Oh some Sailor!
Oh some Wise Men from the skies!
Please to tell a little Pilgrim
Where the place called "Morning" lies!

[1859; 1891]

- - - - -

Czy rzeczywiście poranek wzejdzie?
Czy doprawdy dzień to nie zmyślenie?
Gdybym była wysoka jak góry,
Czybym mogła nań rzucić spojrzenie?

Czy jego stopy to lilie wodne?
Czy jak ptaki ma pióra na grzbiecie?
Czy o jego krainie cudownej
Nie opowie mi nikt na tym świecie?

O wszechwiedzący posłańcy nieba!
O magistrzy biegli! o majtkowie!
Raczcie szepnąć pątniczkowi w biedzie,
Gdzie jest to, co porankiem się zowie?

[Artur Międzyrzecki]

* * * * *

Czy naprawdę będzie "ranek"?
Czy istnieje "dzień" - po prostu?
Czy dostrzegłabym go z góry,
Gdybym była góry wzrostu?

Czy ma stopy z lilii wodnych?
Czy go pióra okrywają?
Może sprowadzają ranek
Z nie znanych mi, sławnych krajów?

O, Najmędrszy na niebiosach!
O, uczeni! O, żeglarze!
Kto skromnemu pielgrzymowi
Miejsce zwane "rankiem" wskaże?

[Ludmiła Marjańska]


# 102
(Great Caesar! Condescend)

Great Caesar! Condescend
The Daisy, to receive,
Gathered by Cato's Daughter,
With your majestic leave!

[1859; 1932]

- - - - -

Wielki Cezarze! Racz
Przyjąć bukiet Kwiatów
Narwanych przez Córę Katona
Z łaski twojego majestatu!

[Andrzej Szuba]


# 105
(To hang our head -- ostensibly --)

To hang our head -- ostensibly --
And subsequent, to find
That such was not the posture
Of our immortal mind --

Affords the sly presumption
That in so dense a fuzz --
You -- too -- take Cobweb attitudes
Upon a plane of Gauze!

[1859; 1896]

- - - - -

Zwiesić głowę - ostentacyjnie -
A potem zdać sobie sprawę,
Że nieśmiertelny umysł
Nie taką ma przyjąć postawę -

To budzi podejrzenie,
Że w tak splątanej gęstwinie -
I ty - na płaszczyźnie mgiełki -
Udajesz pajęczynę!

[Ludmiła Marjańska]


# 106
(The Daisy follows soft the Sun --)

The Daisy follows soft the Sun --
And when his golden walk is done --
Sits shyly at his feet --
He -- waking -- finds the flower there --
Wherefore -- Marauder -- art thou here?
Because, Sir, love is sweet!

We are the Flower -- Thou the Sun!
Forgive us, if as days decline --
We nearer steal to Thee!
Enamored of the parting West --
The peace -- the flight -- the Amethyst --
Night's possibility!

[1859; 1890]

- - - - -

Stokrotka z wolna za słońcem krąży,
a gdy swój złoty spacer skończy,
u nóg mu siada nieśmiało.
Słońce o wschodzie, gdy zoczy kwiat,
pyta marudera: "Skądeś się wkradł?"
"To z miłości" - odpowiedziała.

Myśmy - stokrocie, a słońcem - Ty...
Przebacz, że w miarę jak gasną dni,
do Ciebie bliżej się garniem,
zadurzeni w tym zachodzie przeczystym,
w tym spokoju, w tym locie, w tych ametystach
i w nocy, co nas ogarnie!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 107
('Twas such a little -- little boat - Unreturning)

'Twas such a little -- little boat 
That toddled down the bay!
'Twas such a gallant -- gallant sea
That beckoned it away!

'Twas such a greedy, greedy wave
That licked it from the Coast --
Nor ever guessed the stately sails
My little craft was lost!

[1859; 1890]

- - - - -

Taka niewielka, niewielka łódź
chybotała zatoką wzdłuż,
tak ją zuchwale wabił głos
nieprzemierzonych mórz!

Taki łakomy jęzor fal
zlizał ją z brzegów tych...
Skąd dumny żagiel wiedzieć mógł,
że stateczek mój mały znikł?

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

To maleńka, maleńka była łódź,
Kolebała się miękko w zatoce,
I szarmanckie - szarmanckie było morze,
Które wabiło ją z mocą.

To łapczywa, łapczywa była fala,
Co z brzegu zlizała strwożoną -
Nie zwiedziały się dumne żaglowce,
Że mój statek zatonął!

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Gdy malutka - malutka łódeczka
Kołysała się lekko w zatoce,
Ten wspaniały - wspaniały ocean
Kusił ją swoim urokiem!

I łapczywa, łapczywa fala
Zlizała ją z Brzegu łakomie -
Nie odgadły dostojne żagle,
Że moja łupinka zatonie.

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Było tycie - tycie czółno
Co w zatoce pluskało!
Było chwackie - chwackie morze
Co je przyzywało!

A chciwa, chciwa fala
Zlizała je z Brzegu -
Dumne żagle przeszły obok
Mój okręcik przepadł!

[Krystyna Lenkowska]


# 108
(Surgeons must be very careful)

Surgeons must be very careful
When they take the knife!
Underneath their fine incisions
Stirs the Culprit -- Life!

[1859; 1891]

- - - - -

Chirurdzy muszą być ostrożni,
Gdy biorą w dłoń pieczołowicie
Skalpel - pod jego cienkim ostrzem
Rusza się Winowajca - Życie!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Chirurg musi być ostrożny,
Kiedy lancet chwyci -
Pod śmiałymi nacięciami
Drży podsądny - Życie!

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Chirurg musi bardzo uważać,
Kiedy nóż chwyci!
Pod misternym nacięciem
Budzi się Oskarżony - Życie!

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Chirurg musi być ostrożny
Gdy chwyta nożyce!
Pod cieniutkim ostrzem drga mu
Sprawca - Życie!

[Krystyna Lenkowska]


# 111
(The Bee is not afraid of me.)

The Bee is not afraid of me.
I know the Butterfly.
The pretty people in the Woods
Receive me cordially --

The Brooks laugh louder when I come --
The Breezes madder play;
Wherefore mine eye thy silver mists,
Wherefore, Oh Summer's Day?

[1859; 1890]

- - - - -

Pszczoła się mnie nie lęka
I dobrze znam motyle.
Z serdecznym leśnym ludkiem
Spędzam niejedną chwilę -

Głośniej się przy mnie śmieje potok -
Wietrzyk weselszą cieszy grą.
Dlaczego, letni dniu, mój wzrok
Zachodzi srebrną mgłą?

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Nie boi się mnie Pszczoła
I znam dobrze Motyle,
Ze ślicznym Leśnym ludkiem
Czas pędzę mile -

Strumyk wita mnie głośnym śmiechem -
Wiatr harce wyprawia podniebne,
Więc czemu, Dzionku Letni,
Mój wzrok zasnuwa się srebrem?

[Andrzej Szuba]


# 113
(Our share of night to bear --)

Our share of night to bear --
Our share of morning --
Our blank in bliss to fill
Our blank in scorning --

Here a star, and there a star,
Some lose their way!
Here a mist, and there a mist,
Afterwards -- Day!

[1859; 1890]

- - - - -

Nasz udział nocy wytrzymać,
nasz udział dziennego lśnienia,
naszą lukę szczęścia wypełnić,
naszą lukę wyrzeczenia.

Gwiazda tam i gwiazda - tu...
Niektóre - zabłądzą w cień.
Mgła tam i tu - mgła,
potem - dzień!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Naszą część nocy znieść dzielnie -
Naszą część doli porannej -
Nasz formularz szczęścia wypełnić,
Nasz formularz pogardy -

Tam gwiazda i tutaj gwiazda,
Niektóre skrywa cień!
Tam mgła i tutaj mgła,
Lecz potem - Dzień!

[Andrzej Szuba]


# 115
(What Inn is this)

What Inn is this
Where for the night
Peculiar Traveller comes?
Who is the Landlord?
Where the maids?
Behold, what curious rooms!
No ruddy fires on the hearth --
No brimming Tankards flow --
Necromancer! Landlord!
Who are these below?

[1859; 1891]

- - - - -

Jakiż to zajazd,
Gdzie na noc
Zdąża dziwny podróżny?
Spójrz, jakie izby osobliwe!
Kto gospodarzem?
Nie ma służby?
Nie brzęczą przepełnione kufle -
W kominku ogień drew nie liże -
O nekromanto! Gospodarzu!
Kim są tamci poniżej?

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Cóż to jest za Gospoda,
Gdzie na nocleg
Zjeżdża osobliwy Podróżnik?
Kto tu gospodarz?
Gdzie służba?
Ach, jakie dziwne izby!
Piwo nie przelewa się w Kuflach!
Ogień nie buzuje na palenisku -
Nekromanto! Gospodarzu!
Kim są ci pod Klepiskiem?

[Andrzej Szuba]


# 117
(In rags mysterious as these)

In rags mysterious as these
The shining Courtiers go --
Veiling the purple, and the plumes --
Veiling the ermine so.

Smiling, as they request an alms --
At some imposing door!
Smiling when we walk barefoot
Upon their golden floor!

[1859; 1945]

- - - - -

W tajemniczych łachmanach
Jaśniejący dworzanie stąpają -
Zakrywając purpurę i pióra -
Zakrywając płaszcze z gronostajów.

Uśmiechnięci proszą o jałmużnę -
U imponującej bramy!
Uśmiechnięci patrzą, jak boso
Na złocone ich posadzki wkraczamy.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

W tajemniczych łachmanach
Promienni Dworzanie się przechadzają -
Zakrywając fiolet i pióropusze -
Zakrywając gronostaje.

Z uśmiechem proszą o datek -
U jakiejś imponującej bramy!
Z uśmiechem patrzą, gdy boso
Na złocone posadzki wkraczamy!

[Andrzej Szuba]


# 120
(If this is "fading")

If this is "fading"
Oh let me immediately "fade"!
If this is "dying"
Bury me, in such a shroud of red!
If this is "sleep,"
On such a night
How proud to shut the eye!
Good Evening, gentle Fellow men!
Peacock presumes to die!

[1859; 1945]

- - - - -

Jeśli to "dogasanie",
O, niech natychmiast "zgasnę"!
Jeśli to "umieranie",
Pochowajcie mnie w całunie tak jasnym!
Jeśli to "sen" -
Taką nocą
Powieki zamyka się dumnie!
Dobrej nocy, przyjaźni ludzie!
Paw ośmiela się umrzeć.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Jeśli to jest "tonięcie",
O, niech w tej chwili "utonę"!
Jeśli to "umieranie",
Pogrzebcie mnie w gieźle czerwonym!
Jeśli to "sen" -
Takiej nocy
Dumnie zamyka się oczy!
Dobranoc, szlachetni Bliźni!
Paw waży się życie zakończyć!

[Andrzej Szuba]


# 122
(A something in a summer's Day)

A something in a summer's Day
As slow her flambeaux burn away
Which solemnizes me.

A something in a summer's noon --
A depth -- an Azure -- a perfume --
Transcending ecstasy.

And still within a summer's night
A something so transporting bright
I clap my hands to see --

Then veil my too inspecting face
Lets such a subtle -- shimmering grace
Flutter too far for me --

The wizard fingers never rest --
The purple brook within the breast
Still chafes it narrow bed --

Still rears the East her amber Flag --
Guides still the sun along the Crag
His Caravan of Red --

So looking on -- the night -- the morn
Conclude the wonder gay --
And I meet, coming thro' the dews
Another summer's Day!

[1859; 1890]

- - - - -

Coś w letnie dni
Jak powolne płomienie pochodni
Które mnie celebrują.

Coś w letnie popołudnie
Głębia - błękit - pachnące cudnie
Przewyższa uniesienie.

I jeszcze w letniej nocy bezkresie
Coś taką poświatę jasną niesie
Klaszczę w dłonie, aby to widzieć -

Wtedy jakaś zasłona moją twarz nadzoruje
Lśniący wdzięk - subtelnie wywołuje
Zbyt dalekie dla mnie migotanie -

Palce magiczne nigdy nie odpoczywają -
Purpurowym strumieniem w piersi spływają
Ocierają się wciąż w wąskim łożu -

Wschód wznosi się wciąż bursztynową flagą -
Słońce prowadzi wciąż na skalną grań nagą
Swój karawan czerwieni -

Tak patrząc - na noc - na poranek -
Konkluduje cudowny leń -
A ja, idąc po rosie, spotykam
Kolejny letni dzień!

[Ryszard Mierzejewski]


# 123
(Many cross the Rhine)

Many cross the Rhine
In this cup of mine.
Sip old Frankfort air
From my brown Cigar.

[1859; 1945]

- - - - -

Iluż kielich ten
Przenosi nad Ren.

I sączą Frankfurtu starość
Przez moje brązowe cygaro.

[Ludmiła Marjańska]


# 124
(In lands I never saw -- they say)

In lands I never saw -- they say
Immortal Alps look down --
Whose Bonnets touch the firmament --
Whose Sandals touch the town --

Meek at whose everlasting feet
A Myriad Daisy play --
Which, Sir, are you and which am I
Upon an August day?

[1859; 1891]

- - - - -

Mówią, że w krajach, których nie znam -
Wieczne Alpy patrzą w dół spod gwiazd -
Ich kapturki trącają firmament -
Ich sandały dotykają miast -

Pląsa miriad potulnych stokroci
U Alp nieśmiertelnych stóp -
Którą z nich pan jest, którą ja
W sierpniowym dniu?

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

W krajach których nie znam - mówią
Wiecznie Alpy patrzą na nas -
Ich Czepki dotykają nieba -
A ich Sandały miast -

Pokorna u czyich wiecznych stóp
Stokrotka Miriada igra -
W Sierpniowy dzień, Panie,
Który ty jesteś a ja która?

[Krystyna Lenkowska]


# 125
(For each ecstatic instant)

For each ecstatic instant
We must an anguish pay
In keen and quivering ration
To the ecstasy.

For each beloved hour
Sharp pittances of years --
Bitter contested farthings --
And Coffers heaped with Tears!

[1859; 1891]

- - - - -

Za ekstatyczny moment
męką zapłaci człek,
ściśle napięty procent
będzie ekstazy strzegł.

Za lubość tej godziny
- porcyjki czasu skąpe,
kufry łez pełne po brzegi
i kwestionowane szelągi.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Za każdą chwilę ekstazy
Płacimy w udręki monecie -
W myśl chybotliwej proporcji
Upadków i uniesień.

Za każdą godzinę szczęścia -
Wysupływane nieufnie
Miedziaki lat - nędzne grosze
Łez, uciułane w Kufrze!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Za każdą chwilę uniesień
Udręką musimy płacić
W dotkliwej chwiejnej proporcji
Do ekstazy.

Za każdą najdroższą godzinę
Nędzne ochłapy lat -
Wytargowany gorzki grosz -
I kufry od łez pękate!

[Ludmiła Marjańska]


# 126
(To fight aloud, is very brave --)

To fight aloud, is very brave --
But gallanter, I know
Who charge within the bosom
The Cavalry of Woe --

Who win, and nations do not see --
Who fall -- and none observe --
Whose dying eyes, no Country
Regards with patriot love --

We trust, in plumed procession
For such, the Angels go --
Rank after Rank, with even feet --
And Uniforms of Snow.

[1859; 1890]

- - - - -

Bić się z rozgłosem - odważna rzecz,
lecz ja znam zuchwalców takich,
co w łonie własnym na armię smutku
rzucają się do ataku.

Nieznane ludom ich triumfy,
gdy padną - nieznany zgon,
gasnących oczu im nie zamknie
patriotyczny dzwon.

Z wianem pióropuszów żałobnych
- ufam - tych dzielnych eskortą
wyprowadzi w śnieżystej liberii
aniołów karna kohorta.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

To odwaga - głośny toczyć bój -
Lecz wiem, że bardziej dzielny,
Kto w sobie odpiera nieszczęście
Jak szarżę kawalerii -

Kto wygrywa, choć nie widzą narody -
Kto pada - niewidziany - na uboczu -
A Kraj z patriotycznym wzruszeniem
Nie śledzi gasnących oczu -

Ufam, że w pierzastej procesji
Dla takich - szereg po szeregu -
Równym krokiem pójdą Aniołowie -
W uniformach ze śniegu.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Walczyć dla rozgwaru chwały -
Dzielna to rzecz, lecz wnoszę,
Waleczniejszym, kto Kawalerię Cierpienia
W głębi swej piersi nosi.

Zwycięża - nie widzi go naród,
Gdy padnie - świadek nie przyzna,
Spojrzenia gasnących oczu
Żadna nie odwzajemni Ojczyzna.

Wierzę, że za nim Aniołowie
W orszaku doskonałym
Ruszą w równych szeregach
I w Szatach Śnieżnobiałych.

[Tadeusz Sławek]


# 127
("Houses" - so the Wise Man tell me --)

"Houses" -- so the Wise Men tell me --
"Mansions"! Mansions must be warm!
Mansions cannot let the tears in,
Mansions must exclude the storm!

"Many Mansions," by "his Father,"
I don't know him; snugly built!
Could the Children find the way there --
Some, would even trudge tonight!

[1859; 1945]

- - - - -

"Domy" - tak mówią Mędrcy -
"Mieszkania!" W Mieszkaniach musi być ciepło!
W Mieszkaniach się nie płacze,
W Mieszkaniach dachy nie ciekną!

"Mieszkań wiele" u "jego Ojca",
Którego nie znam - jakie wygodne!
Gdyby Dzieci wiedziały, jak do nich trafić -
Dziś wieczorem ruszyłyby w drogę!

[Andrzej Szuba]

* * * * *

"Domy" - jak mi mówi Mędrzec -
"Mieszkania"! Ciepłe i duże!
Mieszkania nie wpuszczają łez,
Mieszkania wykluczają burze!

Nie znam "jego Ojca", który
Ma Moc tych przytulnych "Mieszkań"!
Gdyby Dzieci znały drogę -
Zaraz by tam poszły!

[Krystyna Lenkowska]


# 128
(Bring me the sunset in a cup,)

Bring me the sunset in a cup,
Reckon the morning's flagons up
And say how many Dew,
Tell me how far the morning leaps --
Tell me what time the weaver sleeps
Who spun the breadth of blue!

Write me how many notes there be
In the new Robin's ecstasy
Among astonished boughs --
How many trips the Tortoise makes --
How many cups the Bee partakes,
The Debauchee of Dews!

Also, who laid the Rainbow's piers,
Also, who leads the docile spheres
By withes of supple blue?
Whose fingers string the stalactite --
Who counts the wampum of the night
To see that none is due?

Who built this little Alban House
And shut the windows down so close
My spirit cannot see?
Who'll let me out some gala day
With implements to fly away,
Passing Pomposity?

[1859; 1891]

- - - - -

Przynieś mi zachód słońca w filiżance,
Policz dzbany wina do góry wzniesione
I powiedz, jak dużo jest rosy na łące.
Powiedz mi, jak poranek skacze daleko -
Powiedz mi, jak tkacz musi spać długo
Ten, który przędzie rozpiętość błękitu!

Napisz mi, ile tonów dochodzi z oddali
W uniesieniu ptaka, nowego rudzika
Wśród konarów drzew zdumionych -
Ile wędrówek w swym życiu żółw odbywa,
Ile filiżanek nektaru pszczoła zażywa,
Rosy Rozpustnica!

A także, kto położył przystań tęczy
Również, kto prowadzi posłuszne sfery
Poprzez czołobitne błękity?
Czyje palce naciągają stalaktyty -
Kto liczy wampumy nocy,
Aby stwierdzić, że żaden się nie powtarza.

Kto zbudował tutaj mały Dom Albana
I zamknął tak szczelnie jego okna
Mój duch nie widzi?
Kto pozwoli w uroczysty dzień wyjść mi,
Aby odlecieć stąd daleko z narzędziami,
Mimo całej pompatyczności?

[Ryszard Mierzejewski]


# 130
(These are the days when Birds come back --)

These are the days when Birds come back --
A very few -- a Bird or two --
To take a backward look.

These are the days when skies resume
The old -- old sophistries of June --
A blue and gold mistake.

Oh fraud that cannot cheat the Bee --
Almost thy plausibility
Induces my belief.

Till ranks of seeds their witness bear --
And softly thro' the altered air
Hurries a timid leaf.

Oh Sacrament of summer days,
Oh Last Communion in the Haze --
Permit a child to join.

Thy sacred emblems to partake --
They consecrated bread to take
And thine immortal wine!

[1859; 1864]

- - - - -

To są te dni, gdy wraca ptak,
niewiele: jeden albo dwa
i chcą wzrokiem przeszłe doścignąć.

To są dni, gdy szafiru barw
pożycza niebu czerwca czar,
złoty czerwca sofizmat.

O złudo, co nie złudzisz pszczół,
twój pozór wiarygodny struł
moją naiwną ufność,

więc wierzy - aż jej nasion strąk
zaprzeczy, a jesienny prąd
zamiecie liściem suchym.

Ostatnia hostio letnich dni,
niechajże będzie wolno mi,
jak wolno bywa dziecinie,

wejść do twych poświęconych stref,
spożywać twój anielski chleb
i pić nieśmiertelne twe wino.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

To w tych dniach powracają Ptaki -
Parę z nich tylko w przeszłe szlaki
Zwraca spojrzenie stąd.

To w tych dniach niebo ponad głową
Wznawia sofistykę czerwcową,
Błękitno-złoty błąd.

Szalbiertwo, nawet jak na Pszczołę
Zbyt jawne - lecz mnie swym pozorem
Łudzi - że rzeczywiste -

Przynajmniej póki trwa zeznanie
Nasion i przez powietrza zmianę
Nie spłynie cichy listek.

O, Sakramencie letnich dni,
Ostatnia już Komunio Mgły -
Mnie, dziecku, wyświadcz jedyną

Łaskę - daj przed ołtarzem nieb
Spożywać twój najświętszy chleb,
Pić nieśmiertelne wino!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

To dni gdy Ptaki wracają -
Niewiele tak - Ptak lub dwa -
Żeby popatrzeć wstecz.

To dni gdy niebo wznawia
Starą - sofistykę Czerwca -
Modry i złoty błąd.

O, fałsz co nie oszuka Pszczoły -
Jego wiarygodne pozory
Kuszą moją wiarę.

Aż łany kłosów zaświadczą -
I w odmienionym powietrzu
Płochy liść pośpieszy.

O, Sakramencie lata,
We Mgle Komunio Ostatnia -
Nie odmawiaj dziecku.

Twojego znaku z nieba -
Poświęconego chleba
Nieśmiertelnego wina!

[Krystyna Lenkowska]


# 132
(I bring an unaccustomed wine)

I bring an unaccustomed wine
To lips long parching
Next to mine,
And summon them to drink;

Crackling with fever, they Essay,
I turn my brimming eyes away,
And come next hour to look.

The hands still hug the tardy glass --
The lips I would have cooled, alas --
Are so superfluous Cold --

I would as soon attempt to warm
The bosoms where the frost has lain
Ages beneath the mould --

Some other thirsty there may be
To whom this would have pointed me
Had it remained to speak --

And so I always bear the cup
If, haply, mine may be the drop
Some pilgrim thirst to slake --

If, haply, any say to me
"Unto the little, unto me,"
When I at last awake.

[1859; 1891]

- - - - -

Przynoszę nieznane wino
Spieczonym ustom
Co przy moich giną,
I każę im pić;

Próbują, w gorączce spierzchłe,
Odwracam przepełnione oczy,
Po godzinie sprawdzam stan.

Szklanka pełna jak była -
Niestety, nie zdążyłam -
I wargi są już Martwe -

Równie dobrze mogłabym grzać
Piersi które pokryła szadź
Dawno temu pod torfem -

Gdyby znów przyszło spragnionego napoić
Jemu ten co pozostał by mówić
Mnie by wskazał palcem -

Więc zawsze mam ze sobą dzban
Jeśli to moja kropla ma
Podzielić się z wędrowcem -

Bo może powiedzą do mnie
"Co maluczkim, to i mnie,"
Kiedy się w końcu ocknę.

[Krystyna Lenkowska]


# 133
(As Children bid the Guest "Good Night")

As Children bid the Guest "Good Night"
And then reluctant turn --
My flowers raise their pretty lips --
Then put their nightgowns on.

As children caper when they wake
Merry that it is Morn --
My flowers from a hundred cribs
Will peep, and prance again.

[1859; 1890]

- - - - -

Jak dzieci życzą gościom "dobranoc" -
Z ociąganiem - jeszcze pół chwilki! -
Moje kwiaty wznoszą czyste buzie -
Nim włożą nocne koszulki.

Jak dzieci zaczynają brykać
Z radości, że już rano -
Tak ze stu kołysek moje kwiaty
Wznoszą główki - i tańczą, gdy wstaną.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Jak Dzieci mówią Gościom "Dobranoc" -
Niechętnie - "Choć pół minutki!" -
Tak kwiaty unoszą śliczne twarzyczki -
Potem włożą nocne koszulki.

Jak dzieci zaczynają hasać,
Szczęśliwe, że już Poranek -
Tak z setki kołysek kwiaty
Wychyną i zaczną harce.

[Andrzej Szuba]


# 134
(Perhaps you'd like to buy a flower)

Perhaps you'd like to buy a flower,
But I could never sell --
If you would like to borrow,
Until the Daffodil

Unties her yellow Bonnet
Beneath the village door,
Until the Bees, from Clover rows
Their Hock, and Sherry, draw,

Why, I will lend until just then,
But not an hour more!

[1859; 1890]

- - - - -

Pewno byś rada kwiat kupić?
Nie mogłabym sprzedać, nie,
ledwo pożyczyć do chwili,
aż żonkil zbudzi się,

aż odwiąże żółty czepeczek
u naszej wioski wrót,
aż pszczoły z koniczyny
pociągną wino i miód...

Owszem. Pożyczyć - chętnie,
lecz tylko do tego momentu!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Może i chciałbyś kupić kwiat -
Nie sprzedam, nie chcę rozłąki -
Chyba, że zechcesz pożyczyć
Do chwili, gdy ten żonkil

Przed drzwiami chaty rozwiąże
U kapturka pęk żółtych wstążek,
A pszczoły nad koniczyną
Zaczną spijać swoje reńskie wino -

Cóż, wypożyczę na tyle,
Lecz na dłużej - ani na chwilę!

[Ludmiła Marjańska]


# 135
(Water, is taught by thirst.)

Water, is taught by thirst.
Land -- by the Oceans passed.
Transport -- by throe --
Peace -- by its battles told --
Love, by Memorial Mold --
Birds, by the Snow.

[1859; 1896]

- - - - -

Pragnienie wyucza wód nas,
oceany wyuczają suszy,
skurcz bólu - ekstaz;
pokoju uczysz się z bitew;
miłości - z kształtu pomników;
a ptaków naucza śnieg nas.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Wody - uczy pragnienie.
Brzegu - morskie przestrzenie.
Ekstazy - ból tępy jak ćwiek -
Pokoju - o Bitwach pamięć -
Miłości - nagrobny Kamień -
Ptaków - Śnieg.

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Wody nas uczy pragnienie,
Lądu - morskie przestrzenie,
Uniesień - bólu wiek,
Pokoju - opowieść o bitwach,
Miłości - nadgrobna modlitwa -
A ptaków - śnieg.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Wody - uczy pragnienie,
Ziemi - Oceaniczne przestrzenie,
Pokoju - bitewny zgiełk,
Ekstazy - agonii cierpienie,
Miłości - Nagrobne Kamienie,
Ptaków - Śnieg.

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Pragnienie, uczy Wody,
Lądu - Oceany.
Zachwytu - Ból -
Pokoju - wolny bieg -
Miłości, Portret ku Pamięci -
Ptaków, uczy Śnieg.

[Krystyna Lenkowska]


# 136
(Have you got a Brook in your little heart,)

Have you got a Brook in your little heart,
Where bashful flowers blow,
And blushing birds go down to drink,
And shadows tremble so --

And nobody knows, so still it flows,
That any brook is there,
And yet your little draught of life
Is daily drunken there --

Why, look out for the little brook in March,
When the rivers overflow,
And the snows come hurrying from the fills,
And the bridges often go --

And later, in August it may be --
When the meadows parching lie,
Beware, lest this little brook of life,
Some burning noon go dry!

[1859; 1890]

- - - - -

Czy płynie strumień w sercu twoim,
Gdzie pąk nieśmiało w kwiat się zmienia,
Przychodzą pić płochliwe ptaki
Pośród drżącego cienia -

Tak cicho płynie, że nikt nie wie
O strumieniu w ukryciu,
A przecież co dzień z niego czerpiesz
Mały haust życia -

Ach, wyjrzyj, spójrz na strumyk w marcu,
Jak rzeką wzbiera żywo,
Gdy śniegi śpiesznie schodzą z gór,
Jak mosty zrywa -

A później, później, może w sierpniu -
Spalone łąki, wyschłe studnie -
Strzeż się, by strumień życia nie wysechł
W jakieś płonące południe!

[Ludmiła Marjańska]


# 139
(Soul, Wilt thou toss again?)

Soul, Wilt thou toss again?
By just such a hazard
Hundreds have lost indeed --
But tens have won an all --

Angel's breathless ballot
Lingers to record thee --
Imps in eager Caucus
Raffle for my Soul!

[1859; 1890]

- - - - -

Duszo, znów rzucać kości chcesz?
Przez taką hazardową grę
setki ludzi wszystko straciły,
lecz z dziesiątek zyskał wszystko.

Zaczęty anielski balotaż. Bez tchu
czeka zwlekając na twój rzut.
Złe duchy w gorączkowej loterii
ciągną losy o moją duszę.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Znów zagrasz w kości, Duszo?
Przez takie ryzyko
Setki straciły wiele -
Lecz dziesiątki zyskały wszystko -

Anioł z zapartym tchem
Czeka na twoje rzuty -
Grono podnieconych Diabełków
Ciągnie losy o moją Duszę!

[Andrzej Szuba]


# 145
(This heart that broke so long --)

This heart that broke so long --
These feet that never flagged --
This faith that watched for star in vain,
Give gently to the dead --

Hound cannot overtake the Hare
That fluttered panting, here --
Nor any schoolboy rob the nest
Tenderness builded there.

[1859; 1935]

- - - - -

To serce cierpiące -
Te stopy wciąż żwawe -
Tę próżną wiarę w gwiazdę,
Daj umarłym czule -

Ogar nie złapie Zająca,
Co zląkł się na śmierć, tutaj -
A uczniak nie złupi gniazda,
Co tam czułość wiła.

[Krystyna Lenkowska]


# 148
(All overgrown by cunning moss,)

All overgrown by cunning moss,
All interspersed with weed,
The little cage of "Currer Bell"
In quiet "Haworth" laid.

Gathered from many wanderings --
Gethsemane can tell
Thro' what transporting anguish
She reached the Asphodel!

Soft falls the sounds of Eden
Upon her puzzled ear --
Oh what an afternoon for Heaven,
When "Bronte" entered there!

[1859; 1896]

- - - - -

Cała obrośnięta krętym mchem,
Cała opleciona chwastem,
Mała klatka z "Currer Bell"
Leży w cichym "Haworth".

Ogrójec wie jaką drogą -
Ekstatycznych bóli
Po wielu tułaczkach dotarła
Aż do Asfodeli!

Miękko lecą dźwięki Raju
Że aż nie dowierza -
Co za popołudnie dla Nieba,
Gdy "Bronte" tam weszła!

[Krystyna Lenkowska]


# 150
(She died -- this was the way she died.)

She died -- this was the way she died.
And when her breath was done
Took up her simple wardrobe
And started for the sun.
Her little figure at the gate
The Angels must have spied,
Since I could never find her
Upon the mortal side.

[1859; 1891]

- - - - -

Umarła, i to w taki sposób,
że gdy jej oddech się skończył,
spakowała swój skromny tobołek
i wyruszyła do słońca.
Jej drobną postać tam u drzwi
aniołowie spostrzec musieli,
skorom ja już nigdy nie znalazła
po naszej stronie śmiertelnej.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Umarła - tak właśnie umarła:
Gdy oddech jej ustał w końcu,
Wzięła węzełek z odzieżą
I ruszyła ku słońcu.
Drobną figurkę u bramy
Aniołowie widać wypatrzyli,
Skoro po stronie śmiertelnych
Nie znalazłam jej od tej chwili.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Umarła - oto jakumarła:
Gdy oddechu nie stało w końcu,
Spakowała skromny dobytek
I wyruszyła ku słońcu.
Jej drobną postać u bramy
Anioły pewnie wypatrzyły,
Skoro odtąd już nigdy
Nie znalazłam jej pośród żywych.

[Andrzej Szuba]


# 151
(Mute thy Coronation --)

Mute thy Coronation --
Meek my Vive le roi,
Fold a tiny courtier
In thine Ermine, Sir,
There to rest revering
Till the pageant by,
I can murmur broken,
Master, It was I --

[1859; 1945]

- - - - -

Twoja niema Koronacja -
I moje cichutkie: "Vive le roi";
Otul swym Gronostajem
Drobniutką dworkę, Panie,
Przy tobie, rozmarzona,
Przeczekam widowisko,
By wyszeptać łamiącym się głosem:
"To byłam ja, Mistrzu -"

[Andrzej Szuba]


# 154
(Except to Heaven, she is nought.)

Except to Heaven, she is nought.
Except for Angels -- lone.
Except to some wide-wandering Bee
A flower superfluous blown.

Except for winds -- provincial.
Except by Butterflies
Unnoticed as a single dew
That on the Acre lies.

The smallest Housewife in the grass,
Yet take her from the Lawn
And somebody has lost the face
That made Existence -- Home!

[1860; 1890]

- - - - -

Jedynie dla niebios nie jestem zerem
ta samotna, jeśli aniołów nie liczyć;
kwiat to - prócz dla wędrownej pszczoły -
nie wiedzieć po co rozkwitły;

prowincji nie wytyka jej tylko wiatr
i nikt jej nie spostrzega
poza motylem... Jak kropel rosy,
która na roli zalega.

Najdrobniejszą weźcie - ot tu z trawnika -
gospodynię małą komuś,
a biedak utraci to jedno jedyne,
co istnienie czyniło domem.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 156
(You love me -- you are sure --)

You love me -- you are sure --
I shall not fear mistake --
I shall not cheated wake --
Some grinning morn --
To find the Sunrise left --
And Orchards -- unbereft --
And Dollie -- gone!

I need not start -- you're sure --
That night will never be --
When frightened -- home to Thee I run --
To find the windows dark --
And no more Dollie -- mark --
Quite none?

Be sure you're sure -- you know --
I'll bear it better now --
If you'll just tell me so --
Than when -- a little dull Balm grown --
Over this pain of mine --
You sting -- again!

[1860; 1945]

- - - - -

Kochasz mnie - na pewno -
Nie boję się pomyłki -
Nie wstanę oszukana -
Wyszczerzonego rana -
Że znikły Wschody -
I trwają - Ogrody -
I Dollie - nie ma!

Mówisz mi - na pewno -
Ta noc się nie zdarzy -
Jak biegnę do ciebie - zlękniona -
Że okna zgaszone -
Bez śladu Dollie - jednego -
Żadnego?

Bądź pewna w pewności - wiesz -
Będzie to łatwiej znieść -
Jak powiesz mi tak właśnie -
Nim - tępy Balsam narośnie -
Nad moim bólem -
I znów - ukłujesz!

[Krystyna Lenkowska]


# 158
(Dying! Dying in the night!)

Dying! Dying in the night!
Won't somebody bring the light
So I can see which way to go
Into the everlasting snow?

And "Jesus"! Where is Jesus gone?
They said that Jesus -- always came --
Perhaps he doesn't know the House --
This way, Jesus, Let him pass!

Somebody run to the great gate
And see if Dollie's coming! Wait!
I hear her feet upon the stair!
Death won't hurt -- now Dollie's here!

[1860; 1945]

- - - - -

Umierać! Umierać nocą!
Może światło czyjeś ręce wniosą,
Bym widziała wzdłuż jakich brzegów
Iść ku wieczystym śniegom?

A Jezus? Dokąd odszedł Jezus?
Mówią, że On zawsze przychodzi -
Może nie zna tego domu, szuka -
Tędy, Jezu, przepuśćcie Go, tutaj -

Ktoś do wielkiej bramy wybiega -
Spójrz, czy Dollie nadchodzi! Czekaj!
Już na schodach słyszę kroki Dollie,
Przyszła, jest tu - więc śmierć nie boli.

[Ludmiła Marjańska]


# 160
(Just lost, when I was saved!)

Just lost, when I was saved!
Just felt the world go by!
Just girt me for the onset with Eternity,
When breath blew back,
And on the other side
I heard recede the disappointed tide!

Therefore, as One returned, I feel
Odd secrets of the line to tell!
Some Sailor, skirting foreign shores --
Some pale Reporter, from the awful doors
Before the Seal!

Next time, to stay!
Next time, the things to see
By Ear unheard,
Unscrutinized by Eye --

Next time, to tarry,
While the Ages steal --
Slow tramp the Centuries,
And the Cycles wheel!

[1860; 1891]

- - - - -

Zgubiona - w trakcie zbawienia!
Właśnie gdy świat znikał z oczu,
Właśnie w chwili, gdy Wieczność miała się rozpocząć —
Wtedy powrócił oddech —
Z szumem się wycofała —
Po tamtej stronie — zniechęcona fala!

Kto wrócił, tak jak ja, zwiedziwszy Pogranicze,
Ten pragnąłby wyjawiać jego tajemnice:
Jak Żeglarz, który otarł się o obce lądy,
Jak pobladły Reporter, który z domu zbrodni —
Zanim Pieczęć drzwi zamknie — wyszedł na ulicę!

Następnym razem — zostać!
Następnym razem — doznać
Czego Uchem ogarnąć,
Objąć Okiem nie można —

Następnym razem — zwlekać,
Tempo Wieków hamować zwykłe —
Niech powoli wloką się Stulecia,
Kołują Cykle!

[Stanisław Barańczak]


# 162
(My River runs to thee --)

My River runs to thee --
Blue Sea! Wilt welcome me?
My River wait reply --
Oh Sea -- look graciously --
I'll fetch thee Brooks
From spotted nooks --
Say -- Sea -- Take Me!

[1860; 1890]

- - - - -

Rzeka moja do ciebie płynie:
o morze, czy mnie przyjmiesz?
Rzeka moja odpowiedzi czeka.
Morze, witająco spójrz, nie zwlekaj!
Sprowadzę ci strugi i prądy
z najcienistszych zakątków...
Morze niebieskie,
weź mnie!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Moja Rzeka ku tobie pomyka -
Morze Błękitne - czy mnie powitasz?
Moja Rzeka czeka na odpowiedź -
O, Morze - spójrz łaskawym okiem -
Z ocienionych zakątków
Przywiodę ci mnóstwo potoków -
Morze - Weź Mnie!

[Andrzej Szuba]


# 164
(Mama never forgets her birds,)

Mama never forgets her birds,
Though in another tree --
She looks down just as often
And just as tenderly
As when her little mortal nest
With cunning care she wove --
If either of her "sparrows fall,"
She "notices," above.

[1860; 1945]

- - - - -

Mama nie zapomina swych ptasząt,
Choć na innym jest drzewie - wysoko -
Spogląda w dół równie często
I z taką samą troską
Jak wówczas, kiedy starannie
Wiła swe gniazdko śmiertelne -
Gdy któreś z jej "wróbląt wypadnie",
"Dostrzeże" to z góry zapewne.

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Mama myśli o swych ptakach,
Choć na innym drzewie -
I jak kiedyś swoje śmiertelne gniazdo
Wiła bacznie -
Patrzy w dół tak samo często
I tak samo czule
Że gdyby jej któryś "wróbel spadał",
"Zauważy", w górze.

[Krystyna Lenkowska]


# 165
(A Wounded Deer -- leaps highest --)

A Wounded Deer -- leaps highest --
I've heard the Hunter tell --
'Tis but the Ecstasy of death --
And then the Brake is still!

The Smitten Rock that gushes!
The trampled Steel that springs!
A Cheek is always redder
Just where the Hectic stings!

Mirth is the Mail of Anguish
In which it Cautious Arm,
Lest anybody spy the blood
And "you're hurt" exclaim!

[1860; 1890]

- - - - -

Ranny jeleń skacze najwyżej -
Od myśliwego słyszę -
To tylko ekstaza śmierci - 
Potem w zaroślach cisza.

To zgniatana stal sprężynuje -
Wybucha - rażona skała.
Policzek spływa rumieńcem,
Kiedy gorączka pała!

Wesołość to kolczuga udręki -
Uzbrajasz się w nią starannie,
Żeby nikt nie dostrzegł krwawienia,
Nie krzyknął "Jesteś ranny!"
 
[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Jeleń zraniony - najwyżej skacze -
W wielkiej śmierci gorączce,
Myśliwi tak mawiają -
A potem cichną Gąszcze.

Głaz rozłupany wodą nas darzy,
Ściśnięta Stal sprężynuje,
Policzek się czerwieni,
Gdy Żądło Ukłucia czuje!

Radość jest zbroją obawy -
Kirys ci daje żelazny,
By krwi ktoś tutaj nie wyczuł
I nie krzyknął: "Jesteś ranny!".

[Tadeusz Sławek]


# 167
(To learn the Transport by the Pain)

To learn the Transport by the Pain
As Blind Men learn the sun!
To die of thirst -- suspecting
That Brooks in Meadows run!

To stay the homesick -- homesick feet
Upon a foreign shore --
Haunted by native lands, the while --
And blue -- beloved air!

This is the Sovereign Anguish!
This -- the signal woe!
These are the patient "Laureates"
Whose voices -- trained -- below --

Ascend in ceaseless Carol --
Inaudible, indeed,
To us -- the duller scholars
Of the Mysterious Bard!

[1860; 1891]

- - - - -

Zachwyt poznawać poprzez Ból — 
Jak Ślepcy poznają słońce!
Konać z pragnienia — słysząc szmer 
Chłodnej Strugi na Łące!

Trwać na obcych wybrzeżach —
Choć rwie się do biegu stopa —
Gdy nas — w błękicie powietrza —
Zapach ojczyzny dopadł!

To — Najświetniejsza Udręka!
To — Najprzedniejsza Niedola!
To — cierpliwi Zdobywcy Laurów, 
Których głosy — wyszkolone — w dole —

Wznoszą się nieprzerwaną Kolędą —
Niedosłyszalne, niestety,
Dla nas — tępszych komentatorów 
Nieznanego Wielkiego Poety!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Zachwytu uczyć się przez ból -
Jak ślepcy uczą się słońca!
Umrzeć z pragnienia - przeczuwając
Strumień na łące!

Ustać na obcym brzegu -
Z nostalgią, nostalgią nieskrytą -
Gdy ściga w snach ojczysty kraj
I powietrze błękitu -

Oto wszechwładna udręka
I druzgocący los!
To są cierpliwi "laureaci" -
Ich szkolony - na ziemi - głos

Wschodzi niemilknącą kolędą -
Niesłyszalną, to prawda,
Do nas - jakże tępych uczniów
Tajemniczego Barda!

[Ludmiła Marjańska]


# 170
(Portraits are to daily faces)

Portraits are to daily faces
As an Evening West,
To a fine, pedantic sunshine --
In a satin Vest!

[1860; 1891]

- - - - -

Portret jest tym dla żywej twarzy,
Co Wieczorne Gwiazdy
Dla pedantycznego południa -
Strojnego w Atłasy!

[Andrzej Szuba]


# 171
(Wait till the Majesty of Death)

Wait till the Majesty of Death
Invests so mean a brow!
Almost a powdered Footman
Might dare to touch it now!

Wait till in Everlasting Robes
That Democrat is dressed,
Then prate about "Preferment" --
And "Station," and the rest!

Around this quiet Courtier
Obsequious Angels wait!
Full royal is his Retinue!
Full purple is his state!

A Lord, might dare to lift the Hat
To such a Modest Clay
Since that My Lord, "the Lord of Lords"
Receives unblushingly!

[1860; 1891]

- - - - -

Czekajcie, aż majestat śmierci
otoczy tę mizerną skroń.
A przecie teraz byle fagas
nie raczy się odezwać doń.

Czekajcie, aż w niemijającej
demokrata ten wreszcie stanie szacie,
a potem gadajcie o "awansie",
o "stanowisku" i o "klasie".

Wokół tego niepozornego woraka
ciżba kornych aniołów się zbierze:
świta jego nie lada jaka,
sami purpuraci i rycerze.

Więc i lord nawet mógłby złożyć ukłon
temu niepozornemu ciurze,
skoro go sam Pan, Pan nad pany,
przyjmie kiedyś bez zdziwienia tam, w górze.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 172
('Tis so much joy! 'Tis so much joy!)

'Tis so much joy! 'Tis so much joy!
If I should fail, what poverty!
And yet, as poor as I,
Have ventured all upon a throw!
Have gained! Yes! Hesitated so --
This side the Victory!

Life is but Life! And Death, but Death!
Bliss is, but Bliss, and Breath but Breath!
And if indeed I fail,
At least, to know the worst, is sweet!
Defeat means nothing but Defeat,
No drearier, can befall!

And if I gain! Oh Gun at Sea!
Oh Bells, that in the Steeples be!
At first, repeat it slow!
For Heaven is a different thing,
Conjectured, and waked sudden in --
And might extinguish me!

[1860; 1890]

- - - - -

Jakaż to radość, jaka radość!
Lecz jeśli klęska - cóż za ubóstwo!
...Wszak tacy jak ja - słabi, mali -
wszystko na jeden rzut stawiali
zwycięski, mimo wahań mnóstwa
tuż przed triumfu paradą!

Cóż - życie to życie, a i śmierć nie inaczej!
Błogość - to błogość, tchnienie - tchnienie znaczy!
Więc jeśli mam doznać klęski,
niechaj przynajmniej wiem dobrze naprzód:
klęska - to klęska i nic jej nie zatrze,
nic po tym już nie zda się ciężkie!

A jeśli wygram - działa z okrętów,
dzwony na wieżach wysoko wspięte,
z wolna ten mój triumf obwieśćcie!
Bo co innego - nadziei lśnienie,
a co innego - w raju ocknienie
i może mnie nagle zgnieść!

[Kazimiera Iłłakowiczówna] 


# 174
(At last, to be identified!)

At last, to be identified!
At last, the lamps upon thy side
The rest of Life to see!

Past Midnight! Past the Morning Star!
Past Sunrise!
Ah, What leagues there were
Between our feet, and Day!

[1860; 1890]

- - - - -

Nareszcie, rozpoznana!
Nareszcie, dobrze oświetlona
Z resztą Życia widną!

Po Północy! Po Jutrzence!
O Świcie!
Co za przestrzeń dano nam
Między stopami, i Dniem!

[Krystyna Lenkowska]


# 177
(Ah, Necromancy Sweet!)

Ah, Necromancy Sweet!
Ah, Wizard erudite!
Teach me the skill,

That I instil the pain
Surgeons assuage in vain,
Nor Herb of all the plain
Can Heal!

[1860; 1929]

- - - - -

Nekromancjo Czarowna!
Czarna Magio Przemądra!
Naucz mnie jednej rzeczy:

Przepajania tym bólem,
Który nie zna znieczuleń,
Którego lek, amulet,
Zioło, skalpel nie leczy!

[Stanisław Barańczak]


# 178
(I cautious, scanned my little life --)

I cautious, scanned my little life --
I winnowed what would fade
From what would last till Heads like mine
Should be a-dreaming laid.

I put the latter in a Barn --
The former, blew away.
I went one winter morning
And lo - my priceless Hay

Was not upon the "Scaffold" --
Was not upon the "Beam" --
And from a thriving Farmer --
A Cynic, I became.

Whether a Thief did it --
Whether it was the wind --
Whether Deity's guiltless --
My business is, to find!

So I begin to ransack!
How is it Hearts, with Thee?
Art thou within the little Barn
Love provided Thee?

[1860; 1929]

- - - - -

Małe me życie przebadałam -
Odsiałam, co przeminie w dzień,
Od tego, co zostanie, póki Głowy
Nie zasną wiecznym snem.

Co trwałe, zwiozłam do Stodoły -
Co minie, uniósł wiatru poryw.
Zimowym świtem tam zajrzałam,
Lecz - nie było tam żniwnych Zbiorów.

Nie było zboża na Klepisku -
Nie było pod Powałą -
Możnym Gospodarzem nie byłam już -
Marnym Cynikiem zostałam.

Czy wiatr to sprawił -
Czy Złodziej się pokusił -
Czy oko swe przymknął Bóg -
Dowiedzieć się muszę!

I wszystko przekopałam!
Co z Tobą, moje Serce miłe?
Czy ciągle mieszkasz w Stodole,
Którą ci Miłość przysposobiła?

[Tadeusz Sławek]


# 181
(I lost a World - the other day!)

I lost a World - the other day!
Has Anybody found?
You'll know it by the Row of Stars
Around its forehead bound.

A Rich man -- might not notice it --
Yet -- to my frugal Eye,
Of more Esteem than Ducats --
Oh find it -- Sir -- for me!

[1860; 1890]

- - - - -

W tych dniach straciłam cały świat.
Znalazł go może kto?
Rozpoznasz go po wieńcu gwiazd,
co mu u czoła lśnią.

Dla bogacza nieznaczna to strata,
lecz dla mych skromnych dni
cena jego ponad wszystkie dukaty.
O panie, znajdź go mi!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * *

Zgubiłam Świat - onegdaj!
A możeście spotkali?
Poznać go łatwo, Diadem z Gwiazd
Na głowie mu się pali.

Bogacz nie zwróci nań uwagi -
Lecz ja - mym skąpym Okiem -
Widzę w nim więcej niż w Dukatach -
Spraw, Panie, żeby wrócił do mnie!

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Zgubiłam Świat - pewnego dnia!
Czy Ktoś go widział?
Da się poznać po oprawie
Z Rzędem Gwiazd na przodzie.

Bogacz - może go przeoczyć -
Lecz - na moje Oko,
On więcej jest wart niż Złoto -
O! znajdź go - Panie - dla mnie!

[Krystyna Lenkowska]


# 182
(If I shouldn't be alive)

If I shouldn't be alive
When the Robins come,
Give the one in Red Cravat,
A Memorial crumb.

If I couldn't thank you,
Being fast asleep,
You will know I'm trying
Why my Granite lip!

[1860; 1890]

- - - - -

O ile bym już nie żyła,
gdy gile wrócą po zimie,
daj temu w krawaciku czerwonym
pogrobową okruszynę.

Jeśli cię dank ominie,
gdy ja spać będę twardo,
wiedz, że próbuję dziękować
granitową wargą.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Gdybym nie miała już być żywa,
Gdy Drozdów przyfrunie stadko,
Darujcie Okruch na Pamiątkę
Temu z Czerwoną Krawatką.

Gdybym dziękować wam nie była
W stanie - przez sen zbyt twardy -
Wiedzcie, że staram się - chcę zmusić
Do drgnienia Granit wargi!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Gdybym już nie żyła,
Gdy Drozdy powrócą,
Niech temu z Czerwonym Krawatem
Okruch w imieniu mym rzucą.

Gdybym nie mogła dziękować,
We śnie pogrążona bez świtu,
Przecież dziękować się staram
Ustami z ciężkiego Granitu!

[Tadeusz Sławek]


# 183
(I've heard an Organ talk, sometimes)

I've heard an Organ talk, sometimes
In a Cathedral Aisle,
And understood no word it said --
Yet held my breath, the while --

And risen up -- and gone away,
A more Berdardine Girl --
Yet -- know not what was done to me
In that old Chapel Aisle.

[1860; 1935]

- - - - -

Stojąc kiedyś w Nawie Katedry
Słyszałam Organów mowę,
Nie pojęłam z niej ani słowa -
Ale wstrzymałam oddech -

Potem wstałam - i wyszłam,
Jak Młoda Zakonnica -
I nie wiem, czym uraczyła mnie
Tamta stara Kaplica.

[Andrzej Szuba]


# 185
("Faith" is a fine invention)

"Faith" is a fine invention
When Gentlemen can see --
But Microscopes are prudent
In an Emergency.

[1860; 1891]

- - - - -

"Wiara" to świetny wynalazek,
Gdy można zaufać Oku -
Lecz zdarza się Nagła Potrzeba
Użycia Mikroskopu.

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

"Wiara" to świetny wynalazek,
Kiedy jest sprawne oko - 
Lecz bywa, że Potrzeba
Zawierzyć Mikroskopom.

[Andrzej Szuba]


# 187
(How many times these low feet staggered --)

How many times these low feet staggered --
Only the soldered mouth can tell --
Try -- can you stir the awful rivet --
Try -- can you lift the hasps of steel!

Stroke the cool forehead -- hot so often --
Lift -- if you care -- the listless hair --
Handle the adamantine fingers
Never a thimble -- more -- shall wear --

Buzz the dull flies -- on the chamber window --
Brave -- shines the sun through the freckled pane --
Fearless -- the cobweb swings from the ceiling --
Indolent Housewife -- in Daisies -- lain!

[1860; 1890]

- - - - -

Potknięcia chwiejnych stopek chcesz policzyć?
Pytaj się raczej ust, choć mocno zwartych,
spróbuj podważyć zlutowane nity,
zesunąć rygli tych hartowną wartę.

Głaszcz zziębłe czoło, tak niedawno buchające żarem,
podnieś nieczułych włosów zwisający strąk,
przebieraj wśród skostniałych palców. Wszystko - darmo,
nie wdzieją już naparstka. Martwe są.

Nudno muchy na oknie brzęczą,
bije słońce od piegowatych szyb,
zwisa flaga z sufitu pajęcza...
A ty, niedbała gospodyni, pośród wieńców śpisz!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Ile razy tknęły ziemi te stopy -
Z zespawanych ust się nie dowiesz
Spróbuj - podważ ten przemożny nit -
Rozewrzyj klamry stalowe!

Gładź czoło - ostygłe z gorączek -
Baw się włosów obwisłym pasmem -
Weź w dłoń nieugięte palce,
Z których zdjęła - na zawsze - naparstek -

Mucha tłucze się - bez przeszkód - o okna -
Słońce - śmiało lśni w upstrzonych szybach -
Pajęczyna - w kącie pręży się bez obaw -
Gospodyni - śpi w Kwiatach - leniwa!

[Stanisław Barańczak]


# 189
(It's such a little thing to weep - Life's Trades)

It's such a little thing to weep --
So short a thing to sigh --
And yet -- by Trades -- the size of these
We men and women die!

[1860; 1896]

- - - - -

Mała jak łza jest owa rzecz
I krótka jak westchnienie -
Lecz bezgraniczność sprawy tej
Śle nas na zatracenie!

[Andrzej Szuba]


# 190
(He was weak, and I was strong -- then --)

He was weak, and I was strong -- then --
So He let me lead him in --
I was weak, and He was strong then --
So I let him lead me -- Home.

'Twasn't far -- the door was near --
'Twasn't dark -- for He went -- too --
'Twasn't loud, for He said nought --
That was all I cared to know.

Day knocked -- and we must part --
Neither -- was strongest -- now --
He strove -- and I strove -- too --
We didn't do it -- tho'!

[1860; 1945]

- - - - -

Był słaby, ja byłam mocna - wtedy -
Więc dał się poprowadzić -
Ja byłam słaba, on był mocny - potem -
Więc mnie prowadził - do Domu.

To niedaleko - drzwi były blisko -
Nie było ciemno - on także wszedł -
Nie było głośno, bo nic nie mówił -
A ja wiedziałam wszystko.

Dzień zapukał - trzeba się rozstać.
Żadne nie było silniejsze tym razem -
On walczył - i ja walczyłam - także -
I przecież nie zrobiliśmy tego!

[Agnieszka Salska]


# 193
(I shall know why -- when Time is over --)

I shall know why -- when Time is over --
And I have ceased to wonder why --
Christ will explain each separate anguish
In the fair schoolroom of the sky --

He will tell me what "Peter" promised --
And I -- for wonder at his woe --
I shall forget the drop of Anguish
That scalds me now -- that scalds me now!

[1860; 1890]

- - - - -

Dowiem się DLACZEGO, gdy sam nawet czas przeminie
i już nie będę pytała - dlaczego?
Jezus Chrystus wytłumaczy każdą udrękę
w pięknych, przejasnych klasach nieba.

Opowie, jak Piotr się wtedy zarzekał,
a ja - w osłupieniu nad Piotra żalem -
zapomnę o tej kropli własnej zgryzoty,
co dzisiaj pali, co teraz tak pali.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Dowiem się w końcu, dlaczego - u kresu
Czasu - gdy skończę już pytać, dlaczego:
Chrystus wyjaśni wtedy każdą z udręk
W świetlistej klasie, którą będzie niebo -

On mi przypomni obietnicę Piotra -
Ja w zamian - widząc, cośmy Mu zrobili-
Zapomnę kroplę tej Udręki, która
Parzy mnie teraz - parzy mnie w tej chwili!

[Stanisław Barańczak]


# 197
(Morning -- is the place for Dew --)

Morning -- is the place for Dew --
Corn -- is made at Noon --
After dinner light -- for flowers --
Dukes -- for Setting Sun!

[1860; 1896]

- - - - -

Ranek - miejsce dla Rosy -
W Południe - sprzątasz zboże -
Popołudniowe światło - kwiatom -
Książęta - Zachodu Zorzy!

[Andrzej Szuba]




Emily