numeracja utworu określa jego kolejność chronologiczną:
[pierwsza data to prawdopodobny rok napisania; druga - rok pierwodruku]

WIERSZE
# 501 # 502 # 505 # 506 # 508 # 509 # 510 # 511 # 516 # 520
# 524 # 525 # 526 # 528 # 529 # 531 # 534 # 536 # 540 # 543
# 544 # 546 # 547 # 549 # 556 # 558 # 561 # 566 # 569 # 572
# 575 # 577 # 579 # 581 # 583 # 585 # 588 # 589 # 597 # 599
# 600


# 501
(This World is not Conclusion.)

This World is not Conclusion.
A Species stands beyond --
Invisible, as Music --
But positive, as Sound --
It beckons, and it baffles --
Philosophy -- don't know --
And through a Riddle, at the last --
Sagacity, must go --
To guess it, puzzles scholars --
To gain it, Men have borne
Contempt of Generations
And Crucifixion, shown --
Faith slips -- and laughs, and rallies --
Blushes, if any see --
Plucks at a twig of Evidence --
And asks a Vane, the way --
Much Gesture, from the Pulpit --
Strong Hallelujahs roll --
Narcotics cannot still the Tooth
That nibbles at the soul --

[1862; 1935]

- - - - -

Ten świat nie jest zamknięciem.
Jakaś Postać się za nim ukrywa -
Jak muzyka niewidzialna,
Ale jak dźwięk prawdziwa -

Przyzywa i zbija z tropu -
Filozofom ją pojąć niełatwo -
Nawet dla najprzenikliwszych
Jest zagadką -

Rozwiązać ją pragną uczeni -
Ludzkość, chcąc zyskać trwanie
Znosi pogardę świata,
Zezwoliła na Ukrzyżowanie.

Wiara się ślizga - drwi - śmieje -
Rumieni, gdy ktoś patrzy -
Chce zerwać gałązkę świadectwa -
O drogę pyta - znak najbłahszy -

Wiele gestów z ambony -
Potężne Alleluja huczy -
Narkoza nie uciszy zęba
Który podgryza duszę -

[Ludmiła Marjańska]


# 502
(At least -- to pray -- is left -- is left --)

At least -- to pray -- is left -- is left --
Oh Jesus -- in the Air --
I know not which thy chamber is --
I'm knocking -- everywhere --

Thou settest Earthquake in the South --
And Maelstrom, in the Sea --
Say, Jesus Christ of Nazareth --
Hast thou no Arm for Me?

[1862; 1891]

- - - - -

W końcu już tylko modlitwa...
O Chryste, w tej przestrzeni
nie wiem, gdzie twoja siedziba skryta...
Kołacę, szukam wszędzie.

Wszak to ty wstrząsasz na Południu globem,
rozkazujesz odmętom w toni...
O Jezu Chryste z Nazaretu,
czy nie masz dla mnie broni?!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Modlić się - choć to - choć to jedno
Zostało - lecz nie wiem - Chryste -
Gdzie w tym Powietrzu mieszkasz - stukam
W Drzwi - po kolei - wszystkie -

Ziemi drżeć każesz na Południu -
Prąd wzniecasz w Oceanie -
Jezusie z Nazaretu - czemu
Nie wesprze Mnie Twoje Ramię?

[Stanisław Barańczak]


# 505
(I would not paint -- a picture --)

I would not paint -- a picture --
I'd rather be the One
Its bright impossibility
To dwell -- delicious -- on --
And wonder how the fingers feel
Whose rare -- celestial -- stir --
Evokes so sweet a Torment --
Such sumptuous -- Despair --

I would not talk, like Cornets --
I'd rather be the One
Raised softly to the Ceilings --
And out, and easy on --
Through Villages of Ether --
Myself endued Balloon
By but a lip of Metal --
The pier to my Pontoon --

Nor would I be a Poet --
It's finer -- own the Ear --
Enamored -- impotent -- content --
The License to revere,
A privilege so awful
What would the Dower be,
Had I the Art to stun myself
With Bolts of Melody!

[1862; 1945]

- - - - -

Nie chciałabym malować - obrazu -
Wolałabym raczej być Jedną
Jego jasną niemożliwością
Mieszkać - wybornie - na -
I dziwię się jak czują palce
Czyje niezwykłe - boskie - poruszają
Wywołują tak słodko Udrękę -
Tak wspaniałą - Rozpacz -

Nie chciałabym mówić jak Kornety
Wolałabym raczej być Jedną
Podniesioną pomału do Sufitów -
I na zewnątrz, i łatwo na -
Poprzez Wioski Niebiańskie -
Sama obleczona w Balon
Poprzez usta Kruszcu - 
Przystań dla mojego Pontonu -

Czy też nie chciałabym być Poetką -
To bardziej subtelne - posiadać Ucho -
Rozkochane - bezsilne - zadowolone -
Pozwolenie czcić,
Tak straszny przywilej
Który mógłby być Posagiem,
Gdyby Sztuka ogłuszyła mnie samą
Wiązkami Melodii!

[Ryszard Mierzejewski]

* * * * *

Nie malowałabym - obrazu -
Wolałabym być Kimś,
Kto jego jasną niemożność
Roztrząsa - wybornie -
Ciekawe, co też palce czują,
Gdy nieziemskim - ruchem -
Przywodzą słodką Mękę -
Taki wystawny - Smutek -

Nie mówiłabym, jak Kornet -
Wolałabym być Kimś
Wznoszonym miękko pod Sufity -
I wyżej, lekko iść -
Przez Wioski Eteru -
Ja uniesiony Balon
Ledwie warga z Metalu -
Przystań na swój Ponton -

Ani nie byłabym Poetą -
Piękniej - Ucho mieć -
Bezbronne - bezsilne - w zachwycie -
Licencję by wielbić,
Przywilej tak dotkliwy
Że cóż by to był za Dar
Ta Sztuka Osłupiania siebie
Piorunem Melodii!

[Krystyna Lenkowska]


# 506
(He touched me, so I live to know)

He touched me, so I live to know
That such a day, permitted so,
I groped upon his breast --
It was a boundless place to me
And silenced, as the awful sea
Puts minor streams to rest.

And now, I'm different from before,
As if I breathed superior air --
Or brushed a Royal Gown --
My feet, too, that had wandered so --
My Gypsy face -- transfigured now --
To tenderer Renown --

Into this Port, if I might come,
Rebecca, to Jerusalem,
Would not so ravished turn --
Nor Persian, baffled at her shrine
Lift such a Crucifixial sign
To her imperial Sun.

[1862; 1896]

- - - - -

Dotknął mnie tylko i - bez słów
wiedziałam, że mi wolno znów
na jego pierś się skłonić...
Miejsce bez granic, rozległy brzeg,
gdzie uciszony szum drobnych rzek
w ogromnej morskiej toni.

I teraz już inna. Tak
jakby mnie okrył królewski płaszcz
lub wznioślejsze żywiło powietrze,
bo z cygańskich mych rysów opór znikł
i stopy ze ścieżek błędnych tych
na drogi kierują się leksze.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 508
(I'm ceded -- I've stopped being Theirs --)

I'm ceded -- I've stopped being Theirs --
The name They dropped upon my face
With water, in the country church
Is finished using, now,
And They can put it with my Dolls,
My childhood, and the string of spools,
I've finished threading -- too --

Baptized, before, without the choice,
But this time, consciously, of Grace --
Unto supremest name --
Called to my Full -- The Crescent dropped --
Existence's whole Arc, filled up,
With one small Diadem.

My second Rank -- too small the first --
Crowned -- Crowing -- on my Father's breast --
A half unconscious Queen --
But this time -- Adequate -- Erect,
With Will to choose, or to reject,
And I choose, just a Crown --

[1862; 1890]

- - - - -

Oddano mnie - nie należę do Nich -
Imię spuszczone mi na twarz
Z wodą, w wiejskim kościele
Skończyło się, już,
Mogą schować go z Lalkami,
Moim dzieciństwem, i igłami,
Z nawlekaniem - koniec -

Kiedyś, chcąc nie chcąc, ochrzczona,
Tym razem, świadoma, Łaski -
Z najdoskonalszym imieniem -
Przywołanym do Pełni - przez Nów -
Do spełnienia, zatoczyłam Łuk istnienia,
Jednym małym Diademem.

Pierwsza Godność - Królewny -
Śpiącej - na piersi Ojca -
Nie dorówna drugiej -
Bo to moja - Właściwa - Postać,
Wolna żeby odrzucić, lub wybrać,
Więc wybieram, Diadem -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Zrzekłam się - przestałam być Ich -
Imię co spłynęło na twarz
W kropli wody, w kościele na wsi
Bezużyteczne jest, teraz,
Mogą upchać je między Lalkami,
Dzieciństwo, i szpulki, i nici,
Skończyłam już też - nawlekanie

Ochrzczona, lecz bez własnej woli,
Teraz, świadoma, pod Łaską -
Ku najwyższemu mianu -
Wezwana - z Nowiu - do Pełni -
Łuk życia jednym małym Diademem
domykam szczelnie.

W Rankingu - akt pierwszy gorzej się ma -
W - Koronie - Gaworzy - na piersi Ojca -
Królowa na wpół nieprzytomna -
Lecz teraz - Stosownie - Wyprostowana,
Z Prawem Wyboru, odtrącić czy przyjąć,
Chcę być - Koroną obdarowana -

[Barbara Grzybek]


# 509
(If anybody's friend be dead)

If anybody's friend be dead
It's sharpest of the theme
The thinking how they walked alive --
At such and such a time --

Their costume, of a Sunday,
Some manner of the Hair --
A prank nobody knew but them
Lost, in the Sepulchre --

How warm, they were, on such a day,
You almost feel the date --
So short way off it seems --
And now -- they're Centuries from that --

How pleased they were, at what you said --
You try to touch the smile
And dip your fingers in the frost --
When was it -- Can you tell --

You asked the Company to tea --
Acquaintance -- just a few --
And chatted close with this Grand Thing
That don't remember you --

Past Bows, and Invitations --
Past Interview, and Vow --
Past what Ourself can estimate --
That -- makes the Quick of Woe!

[1862; 1891]

- - - - -

Jeśli komu umrze z druhów ktoś,
najprzykrzejszą rzeczą zda się
myśleć, jak było się z nimi wraz
o takim a takim czasie...

Jaki ich strój niedzielny był,
jaki - kunszt fryzury na głowie,
jaki dowcipny kogoś z nich żart,
którego już nikt nie opowie.

Jak serdeczni byli owego dnia
- prawie pamiętna to data -
tak to niedawno, a przecież
już jakby przed stu laty.

Jak radzi się zdali z naszych kilku słów...
...Gdybyż można wskrzesić ich uśmiech!
Lecz na ich miejscu już tylko chłód...
A kiedyś, może później,

był jakiś mały u nas fajf,
parę osób, które lubimy,
i rozmowa - dotąd jej pamięć trwa -
na tematy jakże olbrzymie!

Gdzież dziś te zaproszenia,
gdzie rozmowy i życzenia,
gdzie sądy własne i pewne?...
Ach, w tym naszej żałości rzewność!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 510
(It was not Death, for I stood up,)

It was not Death, for I stood up,
And all the Dead, lie down --
It was not Night, for all the Bells
Put out their Tongues, for Noon.

It was not Frost, for on my Flesh
I felt Siroccos -- crawl --
Nor Fire -- for just my Marble feet
Could keep a Chancel, cool --

And yet, it tasted, like them all,
The Figures I have seen
Set orderly, for Burial,
Reminded me, of mine --

As if my life were shaven,
And fitted to a frame,
And could not breathe without a key,
And 'twas like Midnight, some -

When everything that ticked -- has stopped --
And Space stares all around --
Or Grisly frosts -- first Autumn morns,
Repeal the Beating Ground --

But, most, like Chaos - Stopless -- cool --
Without a Change, or Spar --
Or even a Report of Land --
To justify -- Despair.

[1862; 1891]

- - - - -

Nie Śmierć to była - stałam bowiem -
A Zmarli leżą - wszyscy -
Nie Noc - ziajały w słońcu Dzwony,
Języki wywiesiwszy -

Nie Mróz - bo Ciało mi owiewał
Sirocca ciepły podmuch -
Nie Żar - bo Marmur stóp miał w sobie
Całe Kościoły chłodu -

A jednak - był w tym smak ich wszystkich -
Było coś ze mnie samej
W każdym z tych, których przed Pochówkiem
Myjemy - ubieramy -

Jakby ktoś oporządzał moje
Życie - otaczał trumną -
Ucinał oddech szczelnym wiekiem -
Było w tym coś jak Północ,

Gdy wszystko, co tykało - cichnie -
A wokół - wzrok Przestrzeni -
Lub jak Przymrozek - gdy przed świtem
Anuluje Puls Ziemi -

Lecz głównie Chaos - ciągły - chłodny -
Bez Deski Ratunku - bez Wiosła -
Bez krzyku "Ziemia!" - który chociaż
Umotywowałby - Rozpacz.
 
[Stanisław Barańczak]


# 511
(If you were coming in the Fall,)

If you were coming in the Fall,
I'd brush the Summer by
With half a smile, and half a spurn,
As Housewives do, a Fly.

If I could see you in a year,
I'd wind the months in balls --
And put them each in separate Drawers,
For fear the numbers fuse --

If only Centuries, delayed,
I'd count them on my Hand,
Subtracting, till my fingers dropped
Into Van Dieman's Land.

If certain, when this life was out --
That yours and mine, should be
I'd toss it yonder, like a Rind,
And take Eternity --

But, now, uncertain of the length
Of this, that is between,
It goads me, like the Goblin Bee --
That will not state -- its sting.

[1862; 1890]

- - - - -

A gdybyś przybyć jesienią miał,
strzepnęłabym lato na bok
jak muszkę, z uśmiechem na pół,
na pół ze wzgardą.

Gdybym cię mogła zobaczyć za rok,
kładłabym do osobnych szufladek
miesiąców kłębki szare,
zanim by czas ich miał nadejść.

Gdyby zwlekały tylko stulecia,
liczyłabym je na palcach szybko
odejmując, aż ręka w dół poleci
ku van Diemeńskiej wyspie.

A gdyby pewność, że na końcu
wszelkiego życia nasze dwa pozostaną,
rzuciłabym już dziś swoje precz jak łupinkę,
by zakosztować wieczności nieznanej.

Lecz teraz, kiedy skrzydło czasu
bije nierównym rytmem,
to wieczność dżga mnie tylko żądłem
nieimiennym i nieuchwytnym.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Gdybyś miał przyjść Jesienią, Lato
Przegnałabym jednym ruchem
Ręki - z uśmieszkiem pogardliwym,
Jak Gospodyni - Muchę -

Gdybym za rok cię ujrzeć miała,
Zwijałabym miesiące
W kłębki - osobno po Szufladach
W obawie - że coś poplączę -

Gdyby Stulecia nas dzieliły,
Liczyłabym na Palcach
Mijanie lat - do zmartwiałości
Obu rąk - obumarcia -

Gdyby na pewno po tym życiu
Przyjść miało nowe - z tobą -
Cisnęłabym precz życie - Skórkę,
Pod którą Wieczność - Owoc -

Lecz dziś, niepewna, ile potrwa
Ten czas pomiędzy - przegroda -
Daję się zwodzić życiu - Pszczole,
Co nie ujawnia żądła.

[Stanisław Barańczak]


# 516
(Beauty -- be not caused -- It Is --)

Beauty -- be not caused -- It Is --
Chase it, and it ceases --
Chase it not, and it abides --

Overtake the Creases

In the Meadow -- when the Wind
Runs his fingers thro' it --
Deity will see to it
That You never do it --

[1862; 1929]

- - - - -

Piękno - Jest - bez przyczyny
Ścigasz je - ucieka -
Nie ścigasz - czeka -

Chcesz dogonić Zmarszczki

Na Łące - kiedy Wiatr
Głaszcze jej oblicze -
Bóstwa w tym głowa,
Że to próba jałowa -

[Andrzej Szuba]


# 520
(I started Early -- Took my Dog --)

I started Early -- Took my Dog --
And visited the Sea --
The Mermaids in the Basement
Came out to look at me --

And Frigates -- in the Upper Floor
Extended Hempen Hands --
Presuming Me to be a Mouse --
Aground -- upon the Sands --

But no Man moved Me -- till the Tide
Went past my simple Shoe --
And past my Apron -- and my Belt --
And past my Bodice -- too --

And made as He would eat me up --
As wholly as a Dew
Upon a Dandelion's Sleeve --
And then -- I started -- too --

And He -- He followed -- close behind --
I felt his Silver Heel
Upon my Ankle -- Then my Shoes
Would overflow with Pearl --

Until We met the Solid Town --
No One He seemed to know --
And bowing -- with a Might look --
At me -- The Sea withdrew --

[1862; 1891]

- - - - -

Wyszłam wcześniutko, wzięłam psa,
żeby odwiedzić morze.
Syreny ze swych suteren
wyszły aż na zaproże.

A fregaty z pierwszego piętra
wyciągnęły dłonie z konopi
mniemając, że to może mysz,
co się nie zdążyła utopić.

Nikt nie zaczepił mnie. Aż przypływ
podpełzł mi do trzewików,
potem do fartuszka z paskiem,
do falbanek u stanika.

Groził, że mnie pochłonie,
jak rosę chłoną deszcze
z sukienki byle kwiatu...
Wtedy zaczęłam się spieszyć.

A przypływ - tuż, tuż za mną...
Już srebrny jego dotyk
czułam u stopy... Potem stopę
perlistą strugą pokrył.

Aż kiedy stanęliśmy w mieście,
gdzie nie miał wcale znajomych,
skłonił się bardzo wyniośle
mnie jednej i wrócił do domu.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

O Świcie wzięłam Psa - i poszłam
Zobaczyć się z Oceanem –
Syreny z wodnych Suteren
Wyszły mi na spotkanie –

Fregaty - z Pierwszego Piętra
Wyciągały Konopne Dłonie –
Biorąc mnie za Mysz - wyrzuconą
Na Piach przez Fale słone –

Nie tknął mnie Nikt – dopiero Przypływ
Podpełzł do czubka Trzewika –
Rąbka Fartucha – Paska –
Płóciennego Stanika –

Groził, że mnie pochłonie całą –
Jak Rosa, co przemoczyła
Rękaw łodyżki Mlecza –
Wtedy – ja też ruszyłam –

A on – on za mną pełzł – o krok –
Poczułam Uchwyt Srebrny
Na Kostce – i znów Obuwie
Zalały mi płynne Perły –

Dopiero przed Statecznym Miastem –
Chłodno je widać oceniał –
Skłonił się – ze spojrzeniem Władczym –
I cofnął się Ocean –

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Ruszyłam wcześnie - wzięłam psa,
Poszłam odwiedzić morze -
Syreny z sutereny
Wyszły, by na mnie spojrzeć -

Fregaty konopne ręce
Wyciągały na piętrze - spod dachu -
Biorąc mnie - widać - za mysz -
Na mieliźnie - na piachu -

Nikt mnie nie minął - aż przypływ
Dosięgnął mojego bucika -
Wspiął się nad fartuch - nad pasek -
Docierał już do stanika -

Jak gdyby chciał mnie pożreć -
Całkowice pochłonąć
Jak rosę na tulejce mniszka -
Ruszyłam więc - w drugą stronę -

A on - podążał tuż za mną -
Czułam dotyk jego stóp srebrnych
Na kostkach u nóg - w buciki
Wlewały mi się perły -

Aż wbiegliśmy w zwarte miasto -
Obce mu - nieznajome -
I Morze - patrząc na mnie z mocą -
Zawróciło - z ukłonem -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Wstałam Wcześnie - Wzięłam Psa -
Poszłam odwiedzić Morze -
Syreny z Sutereny wyszły
Żeby na mnie spojrzeć -

Fregaty - Z wyższego Piętra
Spuszczały Konopne Dłonie -
Biorąc Mnie za Mysz -
Wyrzuconą - na Plażę -

Lecz Mnie Nikt nie tknął - aż Przypływ
Prawie sięgnął Trzewika -
I Fartuszka - i Paska
I mojego Stanika -

Zdawało się, że mnie pochłonie -
Całą jak Rosę
Na Rękawie Mlecza -
Więc - ruszyłam - z miejsca -

A On - On krok w krok - za mną -
Czułam Jego Obcas Srebrny
Na swojej Kostce - I moje Buty
Przepełniły Perły -

I tak aż do Murów Miasta -
Gdzie On chyba nie znał Nikogo -
Ukłonił - mi się - spojrzał Władczo -
Morze się cofnęło

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Wyszłam o Świcie – Wzięłam Psa – 
I odwiedziłam Morze – 
Syreny zanurzone w Głębiach
Wyszły by mnie dojrzeć – 

I Fregaty – z Wysokości 
Konopnymi Dłońmi – 
Myśląc, że to Mysz na Piasku – 
Sięgały już po mnie – 

Nikt mnie nie tknął – póki Przypływ
Nie prześlizgnął się na But – 
I na Fartuch – i na Pasek
Aż sięgnął Gorsetu – 

Bałam się, że strawi mnie 
Tak jak Rosę całą
Przez Rurkę spija Dmuchawiec – 
I – wystartowałam – 

A On – On w ślad za mną – bliski – 
Czuła Obcas Srebrny
Kostka – a poprzez Trzewiki
Przelewały się Perły – 

Wnet wyrosły Mury Miasta – 
Znajome Mu nie było – 
Skłonił się – i spojrzał Władczo – 
Na mnie – Morze odstąpiło – 

[Barbara Grzybek]


# 524
(Departed -- to the Judgment --)

Departed -- to the Judgment --
A Mighty Afternoon --
Great Clouds -- like Ushers -- learning --
Creation -- looking on --

The Flesh -- Surrendered -- Cancelled --
The Bodiless -- begun --
Two Worlds -- like Audiences -- disperse --
And leave the Soul -- alone --

[1862; 1890]

- - - - -

Odejście - tam, gdzie Sąd się zacznie -
W blask Popołudnia Władczy -
Rozstąpią się Odźwierni Chmur -
Świat Stworzenia się wpatrzy

W Zniesienie Ciała - Bezcielesność -
Tym się zakończy Dramat -
Rozejdą się dwa Światy Widzów -
Dusza zostanie - sama -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Odejść - gdzie Sąd Ostateczny -
W to popołudnie Straszne -
Chmurzyska - jak Woźni - ciekawe -
Wszelkie Stworzenie - baczne -

Ciało - Kapituluje - Ginie -
Zaczęła się - Bezcielesność -
Rozproszą się - Światy - Świadków -
Zostanie Dusza - na wieczność -

[Andrzej Szuba]


# 525
(I think the hemlock likes to stand - The hemlock)

I think the Hemlock likes to stand
Upon a Marge of Snow --
It suits his own Austerity --
And satisfies an awe

That men, must slake in Wilderness --
And in the Desert -- cloy --
An instinct for the Hoar, the Bald --
Lapland's -- necessity --

The Hemlock's nature thrives -- on cold --
The Gnash of Northern winds
Is sweetest nutriment -- to him --
His best Norwegian Wines --

To satin Races -- he is nought --
But Children on the Don,
Beneath his Tabernacles, play,
And Dnieper Wrestlers, run.

[1862; 1890]

- - - - -

Myślę, że świerk lubi stać
Na krawędzi śniegu, na mrozie -
To przystoi jego surowości
I wyrównuje grozę -

Jaką człowiek w głuszy musi tłumić -
Na bezludziu - jest nią przekarmiony -
Skłonność do szronów, nagości 
To konieczność w Laponii -

Natura świerka rozkwita w chłodzie -
A kąsanie wiatrów północnych
Jest dla niego słodką odżywką -
Norweskim winem mocnym -

Dla gładkich ras świerk jest niczym -
Lecz nad Donem pod jego baldachim
Biegną bawić się dzieci
I biegnie znad Dniepru zapaśnik.

[Ludmiła Marjańska]


# 526
(To hear an Oriole sing)

To hear an Oriole sing
May be a common thing --
Or only a divine.

It is not of the Bird
Who sings the same, unheard,
As unto Crowd --

The Fashion of the Ear
Attireth that it hear
In Dun, or fair --

So whether it be Rune,
Or whether it be none
Is of within.

The "Tune is in the Tree --"
The Skeptic -- showeth me --
"No Sir! In Thee!"

[1862; 1891]

- - - - -

Słyszeć wilgę czy kosa
może być nader proste
albo - rzecz całkiem boska.

Nie zależy to, ma się rozumieć,
od ptaka, co śpiewać umie
jednakowo - samotny czy w tłumie.

Krój ucha to sprawia zazwyczaj,
że człowiek czysto słyszy
w burzę i deszcz czy w ciszy.

Więc czy runy to jakie święte,
czy tony dla ucha mętne
- wszystko zależy od wnętrza.

"Melodia siedzi sobie
na drzewie", sceptyk powie.
"Nie, panie mój, siedzi w tobie!"

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Melodie Wilgi albo mogą
Słyszane być przez byle kogo -
Albo tylko przez Boga.

Dla Ptaka to niewiele znaczy,
Czy pustka w krąg, czy tłum słuchaczy -
Nie zaśpiewa inaczej.

To raczej rzecz samego Ucha,
Które to tak, to owak słucha -
Dźwięcznie, lub Głucho.

To, czy Znak w śpiewie się rozlega,
Czy też nie słychać w nim niczego -
Na nas polega.

"Las mieści w sobie każdą z Gam" -
Sceptyk wykaże - sobie - nam -
Nie Las! Ty sam!"

[Stanisław Barańczak]


# 528
(Mine -- by the Right of the White Election!)

Mine -- by the Right of the White Election!
Mine -- by the Royal Seal!
Mine -- by the Sign in the Scarlet prison --
gBars -- cannot conceal!

Mine -- here -- in Vision -- and in Veto!
Mine -- by the Grave's Repeal --
Tilted -- Confirmed --
Delirious Charter!
Mine -- long as Ages steal!

[1862; 1890]

- - - - -

Mój - prawem Białego Obioru!
Mój - mocą Pieczęci Monarszej!
Mój - jak głosi w Szkarłatnym Więzieniu
Znak na ścianie, od Kraty trwalszy!

Mój - tu - w mojej Wizji - w Weto moim!
Mój - w tym, co Uchyla Trumny wieko -
Przywileju Przyznany -
Zatwierdzony - Szaleńczy!
Mój - dopóki wolno pełznąć Wiekom!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Mój - Prawem Białego Wyboru!
Mój - z Królewskiej Pieczęci!
Mój - przez Znak w Szkarłatnym Więzieniu - którego
Krata - nie więzi!

Mój - z Odwołania Grobu -
Mój - tu - w Wizji - i w Weto!
Uprawniony - Potwierdzony -
Ekstatyczny Zapis!
Mój - nie na pastwę Wieków!

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Moja - Prawem Białej Elekcji!
Moja - mocą Monarszej Pieczęci!
Moja - w Szkarłatnym Więzieniu przez Znak -
Wypalona - trwalsza od Krat!

Moja - tu - w mojej Wizji - i w moim Weto!
Moja - przez Odrzucone Grobu Piętno -
Nadana - Zatwierdzona -
Karta Szaleństwa!
Moja - dopóki Wieki pełzną!

[Radek Kozak] 


# 529
(I'm sorry for the Dead -- Today --)

I'm sorry for the Dead -- Today --
It's such congenial times
Old Neighbors have at fences --
It's time o' year for Hay.

And Broad -- Sunburned Acquaintance
Discourse between the Toil --
And laugh, a homely species
That makes the Fences smile --

It seems so straight to lie away
From all of the noise of Fields --
The Busy Carts -- the fragrant Cocks --
The Mower's Metre -- Steals --

A Trouble lest they're homesick --
Those Farmers -- and their Wives --
Set separate from the Farming --
And all the Neighbors' lives --

A Wonder if the Sepulchre
Don't feel a lonesome way --
When Men -- and Boys -- and Carts -- and June,
Go down the Fields to "Hay" --

[1862; 1929]

- - - - -

Przykro mi - Dziś - z powodu Zmarłych -
Nie ma ich w tym świetnym czasie
Co się Dawnym Sąsiadom kroi -
Przy Sianokosie.

Wiele - Opalonych Twarzy
Po Pracy rozmowy -
I śmiechy, w swojskim stylu
Uśmiechnięte Zagrody -

Wydaje się proste tak leżeć
Od wrzawy Pól z daleka -
Gdy nad Wozami - Kogutami -
Metrum Kosiarza - Tyka

Żeby tylko nie tęsknili -
Ci Rolnicy - i ich Żony -
Wyjęci z życia wszystkich Sąsiadów -
I z Roli -

Zastanawiam się czy Grób
To nie nazbyt samotna sprawa -
Gdy Ludzie - Chłopcy - Wozy - i Czerwiec,
Jadą Polem do "Siana" -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Dziś - Zmarłych z troską wspominam
Jest taki piękny czas
Starych Sąsiadów przy ogrodzeniach -
Czas się za Siano brać.

Krzepkich Ogorzałych Ziomków
Jak w przerwie od Znoju -
Błaznują tak swojsko
Że Zagrody się śmieją -

Leżeć daleko od zgiełku Pól
Spocząć tam po prostu
Od Furmanek - Kogutów -
Miarki Kosiarza - I Fuch -

Zmartwienie jest gdy zatęsknią -
Rolnicy - z ich Żonami
Gdy już są w separacji
z Farmerskimi Sprawami

Cudownie będąc w Grobie wiedzieć
Że nie jesteś w tej drodze sam
Że jak Ludzie - Chłopcy - Wozy - i
Czerwiec,
Do "Siana" przez Pola gnasz -

[Barbara Grzybek]


# 531
(We dream -- it is good we are dreaming --)

We dream -- it is good we are dreaming --
It would hurt us -- were we awake --
But since it is playing -- kill us,
And we are playing -- shriek --

What harm? Men die -- externally --
It is a truth -- of Blood --
But we -- are dying in Drama --
And Drama -- is never dead --

Cautious -- We jar each other --
And either -- open the eyes --
Lest the Phantasm -- prove the Mistake --
And the livid Surprise

Cool us to Shafts of Granite --
With just an Age -- and Name --
And perhaps a phrase in Egyptian --
It's prudenter -- to dream --

[1862; 1935]

- - - - -

Śnimy - to dobrze, że śnimy -
Raniłaby nas - jawa -
Lecz skoro to gra - zabij nas,
A my zagramy - wrzask -

Jaka krzywda? Ludzie umierają - zewnętrznie -
To jest prawda - Krwi -
Ale my - umieramy w Dramacie -
A Dramat - nie umiera nigdy -

Ostrożni - szarpiemy się nawzajem -
I każdy - otwiera oczy -
Aby Fantom - nie okazał się Błędem -
Aby nas strasznie Zaskoczyć

I schłodzić w Słupy z Granitu -
Ledwie z Wiekiem - i Imieniem - na nich
I może z frazą po Egipsku -
Rozważniej - jest marzyć -

[Krystyna Lenkowska] 


# 534
(We see -- Comparatively --)

We see -- Comparatively --
The Thing so towering high
We could not grasp its segment
Unaided -- Yesterday --

This Morning's finer Verdict --
Makes scarcely worth the toil --
A furrow -- Our Cordillera --
Our Apennine -- a Knoll --

Perhaps 'tis kindly -- done us --
The Anguish -- and the loss --
The wrenching -- for His Firmament
The Thing belonged to us --

To spare these Striding Spirits
Some Morning of Chagrin --
The waking in a Gnat's -- embrace --
Our Giants -- further on --

[1862; 1929]

- - - - -

Nasz wzrok jest - Względny -
Jeszcze - Wczoraj -
Nie mogliśmy pojąć fragmentu
Rzeczy tak wygórowanej

Dziś Rano jasny Osąd -
Przychodzi bez trudu -
Bruzda - Nasza Kordyliera -
Nasze Apeniny - Wzgórek -

Może to i dobrze - dla nas -
Ten Ból - i ta utrata -
Ten zabór - na rzecz Jego Niebios
Rzeczy która była nasza -

By oszczędzić Ambitnym Duchom
Tych Poranków Żalu -
Przebudzeń w objęciach - Komara -
Nasze Kolosy - wciąż dalej -

[Krystyna Lenkowska] 


# 536
(The Heart asks Pleasure -- first --)

The Heart asks Pleasure -- first --
And then -- Excuse from Pain --
And then -- those little Anodyness
That deaden suffering --

And then -- to go to sleep --
And then -- if it should be
The will of its Inquisitor
The privilege to die --

[1862; 1890]

- - - - -

Serce żąda Rozkoszy - najpierw -
Potem - Zwolnienia od Bólu -
Potem - tych krótkich Narkoz,
Które cierpienie znieczulą -

Potem - chce Snu - a potem -
Jeśli tego nie wzbrania
Inkwizytor - chce tylko
Przywileju Skonania -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Serce - najpierw o przyjemność prosi -
Potem - o wymówkę od bólu -
Potem - o lek łagodny -
Który cierpienie znieczuli -

Potem - by mogło zasnąć -
A potem - jeśli w górze
Zezwoli Inkwizytor -
O przywilej, ażeby umrzeć -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Najpierw - Serce prosi o Rozkosz -
Potem - o zwolnienie z Bólu -
Potem - o te Pastylki
Co cierpienie tłumią -

Potem - o sen prosi -
Potem - jeśli wola
O przywilej śmierci
Od Inkwizytora -

[Krystyna Lenkowska]


# 540
(I took my Power in my Hand --)

I took my Power in my Hand --
And went against the World --
'Twas not so much as David -- had --
But I -- was twice as bold --

I aimed by Pebble -- but Myself
Was all the one that fell --
Was it Goliath -- was too large --
Or was myself -- too small?

[1862; 1891]

- - - - -

Wszystkie me siły ujęłam w dłoń
i stanęłam ze światem do walki;
może to mniej, niż Dawid miał,
lecz ja miałam więcej odwagi.

Celowałam z mej procy, ale wnet
sama tylko w boju poległam.
Nie wiem, czy Goliat za wielki był,
czy za mała byłam ja biedna.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Moc swoją ujęłam w Dłoń -
I stanęłam naprzeciw Świata -
Słabsza niż niegdyś Dawid -
Lecz dwakroć śmielsza - za to -

Zamierzyłam się swym Kamykiem -
Ale upadłam - Ja Sama -
Czy Goliat - był zbyt olbrzymi -
Czy ja - za mała?

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Siłę swą ścisnęłam w Ręce -
I przeciwko Światu szłam -
Nie mam jej niż Dawid - więcej
Lecz zuchwałość - razy dwa -

Wzięłam zamach swym Kamieniem -
Ale coś mnie ścięło z nóg -
Czyżby Goliat - zbyt olbrzymi -
Dla mnie - za wysoki próg?

[Barbara Grzybek]


# 543
(I fear a Man of frugal Speech --)

I fear a Man of frugal Speech --
I fear a Silent Man --
Haranguer -- I can overtake --
Or Babbler -- entertain --

But He who weigheth -- While the Rest --
Expend their furthest pound --
Of this Man -- I am wary --
I fear that He is Grand --

[1862; 1929]

- - - - -

Boję się, kiedy Ktoś cedzi Słowa -
Milczenie przejmuje mnie dreszczem -
Z Mówcą - jakoś sobie poradzę -
A Gadułę - ugoszczę -

Tego, co waży myśli oszczędnie -
Miast zalać ich potokiem -
Wystrzegam się najpilniej -
Może być Wielkim Człowiekiem -

[Andrzej Szuba]


# 544
(The Martyr Poets -- did not tell --)

The Martyr Poets -- did not tell --
But wrought their Pang in syllable --
That when their mortal name be numb --
Their mortal fate -- encourage Some --

The Martyr Painters -- never spoke --
Bequeathing -- rather -- to their Work --
That when their conscious fingers cease --
Some seek in Art -- the Art of Peace --

[1862; 1929]

- - - - -

Zmarli za Poezję - nie mówili -
Lecz kuli swój Ból w sylaby -
By ich los, gdy ich imię zginie -
Dodał Komuś odwagi -

Zmarli za Sztukę - nie mówili -
Tworzyli - raczej - swoje Obrazy -
gBy gdy ich świadome palce miną -
Ktoś w Sztuce - Sztukę Spokoju odnalazł -

[Krystyna Lenkowska]


# 546
(To fill a Gap)

To fill a Gap
Insert the Thing that caused it --
Block it up
With Other -- and 'twill yawn the more --
You cannot solder an Abyss
With Air.

[1862; 1929]

- - - - -

Wypełni wyrwę
To tylko, co ją uczyniło -
Chcesz czym innym zapchać - wygładzić -
Będzie zionąć tym bardziej -
Nie zaspawasz otchłani
Powietrzem -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Wypełni Pustkę
To tylko, co ją spowodowało -
Chcesz ją czym innym
Zapchać - będzie zionęła tym bardziej -
Nie zalutujesz Otchłani
Powietrzem.

[Andrzej Szuba]


# 547
(I've seen a Dying Eye)

I've seen a Dying Eye
Run round and round a Room --
In search of Something -- as it seemed --
Then Cloudier become --
And then -- obscure with Fog --
And then -- be soldered down
Without disclosing what it be
'Twere blessed to have seen --

[1862; 1890]

- - - - -

Widziałam, jak oczy gasnące
krążyły po pokoju
i - jakby szukając czegoś -
gubiły jasność swoją.
Mgła się na nich coraz gęściej snuła,
aż powieki - na zawsze spojone -
niewiadomo od jakiego szczęścia
odgrodziły wzrok wieczną zasłoną.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Widziałam - jak Oko w Agonii
Omiata spojrzeniem Pokój -
Jak gdyby szukając Czegoś -
Potem zabrakło w nim Wzroku -
Potem - zaćmiła je Mgła -
Potem - Powieki się zwarły -
Nie ujawniając - czym było
To - w czym szukał zbawienia Zmarły -
 
[Stanisław Barańczak]


# 549
(That I did always love)

That I did always love
I bring thee Proof
That till I loved
I never lived -- Enough --

That I shall love alway --
I argue thee
That love is life --
And life hath Immortality --

This -- dost thou doubt -- Sweet --
Then have I
Nothing to show
But Calvary --

[1862; 1890]

- - - - -

Że zawsze kochałam,
dowiodę najprościej
wyznając, że zbyt mało
dawałam miłości.

Że zawsze kochać będę,
gotowam obiecać,
bo miłość to życie,
a życie to wieczność.

Jedno tylko jeszcze -
- jeśli wątpisz o tym -
mogę ci ofiarować:
Golgotę.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Że zawsze kochałam,
Łatwo ci Dowiodę:
Zawsze wtedy bowiem
Żyłam - tylko Trochę -

Że zawsze będę kochać -
Wiem na pewno,
Bo miłość to życie -
A życie - Nieśmiertelność -

Jedną rzecz tylko -
Gdy wątpisz - Kochanie -
Mogę ci dać -
Kalwarię -

[Andrzej Szuba]


# 556
(The Brain, within its Groove)

The Brain, within its Groove
Runs evenly -- and true --
But let a Splinter swerve --
'Twere easier for You --

To put a Current back --
When Floods have slit the Hills --
And scooped a Turnpike for Themselves --
And trodden out the Mills --

[1862; 1890]

- - - - -

Mózg w tym swoim wgłębieniu
działa równo, dokładnie,
lecz niech weń okruch wpadnie,
to mógłbyś chyba snadniej
cofnąć wody strumienia,
gdy pagórkom na przekór
młyny unosi rzeka
nowe drążąc rogatki!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Mózg wyżłobionym Rowkiem
Sunie gładko - nie zboczy -
Lecz niech go Drzazga zeń wytrąci -
Łatwiej na powrót wtłoczyć 

Nurt w koryto - gdy Powódź
Zostawia z całej Doliny
Wierzchołki Wzgórz - gdy zagarnia
Gościńce - tratuje Młyny -

[Stanisław Barańczak]


# 558
(But little Carmine hath her face --)

But little Carmine hath her face --
Of Emerald scant -- her Gown --
Her Beauty -- is the love she doth --
Itself -- exhibit -- Mine --

[1862; 1935]

- - - - -

Trochę Karminu na twarzyczce -
Suknia - skąpo Szmaragdowa -
Lecz prawdziwe Piękno - miłość,
Która się objawia - Moja -

[Andrzej Szuba]


# 561
(I measure every Grief I meet)

I measure every Grief I meet
With narrow, probing, Eyes --
I wonder if It weighs like Mine --
Or has an Easier size.

I wonder if They bore it long --
Or did it just begin --
I could not tell the Date of Mine --
It feels so old a pain --

I wonder if it hurts to live --
And if They have to try --
And whether -- could They choose between --
It would not be -- to die --

I note that Some -- gone patient long --
At length, renew their smile --
An imitation of a Light
That has so little Oil --

I wonder if when Years have piled --
Some Thousands -- on the Harm --
That hurt them early -- such a lapse
Could give them any Balm --

Or would they go on aching still
Through Centuries of Nerve --
Enlightened to a larger Pain -
In Contrast with the Love --

The Grieved -- are many -- I am told --
There is the various Cause --
Death -- is but one -- and comes but once --
And only nails the eyes --

There's Grief of Want -- and Grief of Cold --
A sort they call "Despair" --
There's Banishment from native Eyes --
In sight of Native Air --

And though I may not guess the kind --
Correctly -- yet to me
A piercing Comfort it affords
In passing Calvary --

To note the fashions -- of the Cross --
And how they're mostly worn --
Still fascinated to presume
That Some -- are like My Own --

[1862; 1947]

- - - - -

Co spotkam Żal to go mierzę
Wąskim Okiem sondy -
Ciekawe czy ciąży tak jak Mój -
Czy jest może Lżejszy.

Ciekawe czy go długo noszą -
Czy się właśnie czai -
Nie wiem kiedy się Mój zaczął
Czuję że jest stary -

Ciekawe czy ich życie boli -
I gdyby musieli żyć -
I czy - gdyby mogli wybierać -
To nie byłaby - śmierć -

Niektórzy - ćwiczyli uśmiech
Długo - i cierpliwie -
Jakąś imitację Lampy
Której brak Oliwy -

Ciekawe czy potem byłoby im łatwiej Znosić -
Te - wcześniejsze Rany -
Choćby je Lata - w Tysiącach
Składały hałdami -

I nie przestali cierpieć
Przez Wieki Śmiałości -
Oświecani Większym Bólem -
Przeciwnym do Miłości -

Pogrążonych w Żalu - wielu -
Powód różnoraki -
Śmierć - jest jedna - i raz bierze -
I tylko gwoździ oczy -

Jest Żal Braku - i Żal Zimna -
Coś co zwą "Rozpaczą" -
Na oczach Bliskich jest Wygnanie -
Od najbliższych Oczu -

Choć trudno poznać po Żalu -
Jaka to odmiana -
Bolesną Pociechą mnie przenika
Mijana Kalwaria -

Oceniając fason - Krzyża -
I jak jest noszony -
Wciąż mnie fascynuje, że bywa
Do Mojego - Podobny -

[Krystyna Lenkowska]


# 566
(A Dying Tiger -- moaned for Drink --)

A Dying Tiger -- moaned for Drink --
I hunted all the Sand --
I caught the Dripping of a Rock
And bore it in my Hand --

His Mighty Balls -- in death were thick --
But searching -- I could see
A Vision on the Retina
Of Water -- and of me --

'Twas not my blame -- who sped too slow --
'Twas not his blame -- who died
While I was reaching him --
But 'twas -- the fact that He was dead --

[1862; 1945]

- - - - -

Konający tygrys jęczał - pić -
Przemierzałam piaski w pogoni -
Ściekające ze skały krople
Zebrałam - przyniosłam w dłoni -

Potężne gałki zamgliła śmierć -
Lecz szukały - i mogłam dostrzec
Na siatkówce obraz wody
I mnie - która ją niosę -

Nie ja zawiniłam - zbyt wolno śpiesząc -
I nie on zawinił - że padł martwy -
Kiedy byłam od niego o krok -
Ale nie żył - i to było faktem -

[Ludmiła Marjańska]


# 569
(I reckon -- when I count it all --)

I reckon -- when I count it all --
First -- Poets -- Then the Sun --
Then Summer -- Then the Heaven of God --
And then -- the List is done --

But, looking back -- the First so seems
To Comprehend the Whole --
The Others look a needless Show --
So I write -- Poets -- All --

Their Summer -- lasts a Solid Year --
They can afford a Sun
The East -- would deem extravagant --
And if the Further Heaven --

Be Beautiful as they prepare
For Those who worship Them --
It is too difficult a Grace --
To justify the Dream --

[1862; 1929]

- - - - -

Na czele Listy - jeśli taką
Posiadam - mam Poetów - po nich
Słońce - po Słońcu Lato - wreszcie
Niebiosa - i Spis zakończony -

Lecz widzę, patrząc wstecz - punkt Pierwszy
Następne w sobie Mieści -
Skreślam więc ich zbyteczny Popis -
Zostają sami - Poeci -

Ich Lato - trwa Okrągły Rok -
Stać ich na takie Słońca,
Że sam Wschód gani je za Nadmiar -
A jeśli Dalsze Niebiosa

Są Piękne jak to, w co Czcicieli
Poeta wtajemnicza -
Nie jest Snem coś, co wynagradza
Łaska tak niebotyczna -

[Stanisław Barańczak]


# 572
(Delight -- becomes pictorial --)

Delight -- becomes pictorial --
When viewed through Pain --
More fair -- because impossible
Than any gain --

The Mountain -- at a given distance --
In Amber -- lies --
Approached -- the Amber flits -- a little --
And That's -- the Skies --

[1862; 1891]

- - - - -

Rozkosz - staje się malownicza -
Gdy oglądać ją przez Cierpienie -
Tym prawdziwsza - że niemożliwa
jak marzenie -

Góra - widziana z oddali -
Spoczywa - w Bursztynie -
Podejdziesz bliżej - Chmury -
Bursztyn - ginie -

[Andrzej Szuba]


# 575
("Heaven" has different Signs -- to me --)

"Heaven" has different Signs -- to me --
Sometimes, I think that Noon
Is but a symbol of the Place --
And when again, at Dawn,

A mighty look runs round the World
And settles in the Hills --
An Awe if it should be like that
Upon the Ignorance steals --

The Orchard, when the Sun is on --
The Triumph of the Birds
When they together Victory make --
Some Carnivals of Clouds --

The Rapture of a finished Day --
Returning to the West --
All these -- remind us of the place
That Men call "paradise" --

Itself be fairer -- we suppose --
But how Ourself, shall be
Adorned, for a Superior Grace --
Not yet, our eyes can see --

[1862; 1929]

- - - - -

Przeróżne "niebo" ma znaczenia,
Więc myślę, że południe
W przestrzeni symbol się nie zmienia
W świtaniu zorzy złudnej

Spojrzenia moc porusza Ziemię,
Na wzgórzach trwa w wieczności,
Jak gdyby ukradł ktoś olśnienie
Nie mając świadomości

I jest jak sad, gdy w Słońca lśnieniu,
Jak ptaków tryumf przed brzaskiem,
Gdy chmury mienią się w zdziwieniu
Karnawałowym blaskiem

W pamięci mając sny odwieczne,
Od wschodu odwrócony,
W jasności chwili ostatecznej
Odnajdziesz raj stracony

I, jak sądzimy, będzie jaśniej,
A my w najwyższą chwałę
Będziemy wierzyć, zanim zgaśnie
Spojrzenie oniemiałe

[Kazimierz Żarski]


# 577
(If I may have it, when it's dead,)

If I may have it, when it's dead,
I'll be contented -- so --
If just as soon as Breath is out
It shall belong to me --

Until they lock it in the Grave,
'Tis Bliss I cannot weigh --
For tho' they lock Thee in the Grave,
Myself -- can own the key --

Think of it Lover! I and Thee
Permitted -- face to face to be --
After a Life -- a Death -- We'll say --
For Death was That --
And this -- is Thee --

I'll tell Thee All -- how Bald it grew --
How Midnight felt, at first -- to me --
How all the Clocks stopped in the World --
And Sunshine pinched me -- 'Twas so cold --

Then how the Grief got sleepy -- some --
As if my Soul were deaf and dumb --
Just making signs -- across -- to Thee --
That this way -- thou could'st notice me --

I'll tell you how I tried to keep
A smile, to show you, when this Deep
All Waded -- We look back for Play,
At those Old Times -- in Calvary,

Forgive me, if the Grave come slow --
For Coveting to look at Thee --
Forgive me, if to stroke thy frost
Outvisions Paradise!

[1862; 1891]

- - - - -

Niech je pozyskam, choć martwe,
to będzie dla mnie dość,
byle z ostatnim oddechem
mnie je przydzielił los.

Zanim je zamkną w grobie,
zdołam szczęście bez miary snuć,
bo choć cię zamkną w grobie,
będę dzierżyć od grobu klucz.

Ja i ty, o miły. Nareszcie
twarzą w twarz można sobą się cieszyć
po życiu tym, a raczej po śmierci szpetnej,
bo śmiercią wszak było życie, a dziś życiem tylko ty jesteś.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 579
(I had been hungry, all the Years --)

I had been hungry, all the Years --
My Noon had Come -- to dine --
I trembling drew the Table near --
And touched the Curious Wine --

'Twas this on Tables I had seen --
When turning, hungry, Home
I looked in Windows, for the Wealth
I could not hope -- for Mine --

I did not know the ample Bread --
'Twas so unlike the Crumb
The Birds and I, had often shared
In Nature's -- Dining Room --

The Plenty hurt me -- 'twas so new --
Myself felt ill -- and odd --
As Berry -- of a Mountain Bush --
Transplanted -- to a Road --

Nor was I hungry -- so I found
That Hunger -- was a way
Of Persons outside Windows --
The Entering -- takes away --

[1862; 1891]

- - - - -

Cierpiałam głód od tylu lat,
nadeszła obiednia godzina:
drżąc przysunęłam sobie stół
i osobliwe wino.

Wypatrując w oknach bogaczy
obfitości mnie wzbronionej,
widywałam ją na tych stołach,
samotnik wygłodzony.

Nie znany był mi szczodry chleb,
niepodobny do okruchów wcale,
co je ze mną dotąd dzielił ptak
w przyrody zasobnej sali.

Bolał mnie ów dostatek niezwykły,
dziwaczna się czułam, niezdrowa
jak przesadzony nad drogę
krzew jagód z dzikiego parowu.

Gdzież był głód mój? I odkryłam,
że głód bywa tylko nastrojem
tych, co stoją za oknem.
On wewnątrz nie niepokoi.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Głód mnie dręczył przez tyle lat -
Aż czas nadszedł - obiadową godziną
Z drżeniem przysunęłam stół -
Sięgnęłam po niezwykłe wino -

Ten posiłek widywałam na stołach -
Gdy wracając do domu głodna -
Zaglądałam w okna, bez nadziei -
Że mogą być moje te dobra -

Nie zaznałam do syta chleba -
Jakże inne były okruchy,
Które dzieliłam z ptakami -
W jadalnej sali natury -

Ta obfitość raniła - zbyt świeża -
Czułam się chora - nieswoja -
Niby - z górskiego krzewu -
Przesadzona na drogę jagoda -

I nie byłam głodna - odkryłam -
Że głód może tylko spotkać
Tych, którzy stoją za oknem -
Znika - gdy wejść do środka -

[Ludmiła Marjańska]


# 581
(I found the words to every thought)

I found the words to every thought
I ever had -- but One --
And that -- defies me --
As a Hand did try to chalk the Sun

To Races -- nurtured in the Dark --
How would your own -- begin?
Can Blaze be shown in Cochineal --
Or Noon -- in Mazarin?

[1862; 1891]

- - - - -

Każdą myśl ujmowałam w słowa -
Nie wyszło mi tylko z Jedną -
Jak gdyby Dłoń usiłowała
Kształt Słońca szkicować kredą

Plemionom wychowanym w Mroku -
Cóż byście poczęli zatem
Wy? Blask oddali - Karminem?
Południe - Ciemnym Granatem?

[Stanisław Barańczak]


# 583
(A Toad, can die of Light --)

A Toad, can die of Light --
Death is the Common Right
Of Toads and Men --
Of Earl and Midge
The privilege --
Why swagger, then?
The Gnat's supremacy is large as Thine --

Life -- is a different Thing --
So measure Wine --
Naked of Flask -- Naked of Cask --
Bare Rhine --
Which Ruby's mine?

[1862; 1947]

- - - - -

Od światła może zginąć ropucha -
Jednakowo wyzionie ducha
Żaba i człowiek -
Śmierć to wspólny przywilej
Markizów i motyli -
Czymże tedy się chełpić?
Supremacja komara tak jak twoja wielka -

Życie - to sprawa inna -
Przeto oceniaj wina
Nie w butelce - a po kropelce -
Czyste reńskie wino -
A moje - czy barwy rubinu?

[Ludmiła Marjańska]


# 585
(I like to see it lap the Miles --)

I like to see it lap the Miles --
And lick the Valleys up --
And stop to feed itself at Tanks --
And then -- prodigious step

Around a Pile of Mountains --
And supercilious peer
In Shanties -- by the sides of Roads --
And then a Quarry pare

To fit its Ribs
And crawl between
Complaining all the while
In horrid -- hooting stanza --
Then chase itself down Hill --

And neigh like Boanerges --
Then -- punctual as a Star
Stop -- docile and omnipotent
At its own stable door --

[1862; 1891]

- - - - -

Lubię go widzieć, kiedy chłepcze
Pośpiesznie Mile z koryt Dolin -
Czasem przystanie pod Cysterną -
Okrąża Zwały Gór zakolem

Tak kolosalnym, że ma prawo
Do wyniosłości wobec Chałup
Po obu stronach swego toru -
Potem przeciska się pomału

Przez Wąwóz,
Jego wąskie Żebra,
I utyskuje na ciasnotę
Rżąc swoją strofkę przeraźliwą -
Goniąc sam siebie, gna z łoskotem

Ze szczytu Wzgórz znów w Dolinę -
Po czym - jak Gwiazda punktualny -
Wreszcie - potulny, wszechpotężny -
Staje pod drzwiami swojej stajni - 

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Lubię patrzeć jak chłepce mile -
I zlizuje doliny -
Jak staje, by pić ze zbiorników
Jak potem daje krok - olbrzymi -

Wokół masywu gór -
I zagląda - wyniosły -
Do chat opodal drogi -
Potem - kamieniołom przyciosa -

By pasował do jego żeber -
I pełznie przezeń
Skarżąc się zgrzytem kół -
Schrypłą - straszliwą strofą -
Potem goni sam siebie w dół -

I rży niby Bucefał -
Aż punktualny jak gwiazda
Potulny, potężny - staje
U wrót stajni kończy swą jazdę -

[Ludmiła Marjańska]


# 588
(I cried at Pity -- not at Pain --)

I cried at Pity -- not at Pain --
I heard a Woman say
"Poor Child" -- and something in her voice
Convicted me -- of me --

So long I fainted, to myself
It seemed the common way,
And Health, and Laughter, Curious things --
To look at, like a Toy --

To sometimes hear "Rich people" buy
And see the Parcel rolled --
And carried, I supposed -- to Heaven,
For children, made of Gold --

But not to touch, or wish for,
Or think of, with a sigh --
And so and so -- had been to me,
Had God willed differently.

I wish I knew that Woman's name --
So when she comes this way,
To hold my life, and hold my ears
For fear I hear her say

She's "sorry I am dead" -- again --
Just when the Grave and I --
Have sobbed ourselves almost to sleep,
Our only Lullaby --

[1862; 1896]

- - - - - -

Płakałam z Litości - nie z Bólu
Usłyszałam jak Kobieta mówi
"Biedne Dziecko" - i coś w jej głosie
Uświadomiło mi - o mnie -

Tak długo byłam nieśmiała - sama w sobie
Wydawało się to być wspólną drogą
I Zdrowie, i Śmiech, Niezwykłe rzeczy -
Patrzeć - jak Zabawka

Aby czasem usłyszeć, że "Bogaci ludzie" kupują
I zobaczyć Paczki powiązane
Przenoszone, jak przypuszczam, do Nieba -
Dla dzieci, ze Złota wykonane

Ale nie dotykać ich, także nie pragnąć,
Także nie myśleć o nich, z westchnieniem -
I tak czy tak, były dla mnie
Gdyby Bóg chciał inaczej.

Życzyłam sobie poznać imię tej Kobiety -
Więc kiedy ona przychodzi tą drogą,
Przytrzymać moje życie i przytrzymać moje uszy
W obawie, że usłyszę, jak mówi

Przykro jej, ja nie żyję - znów -
Teraz kiedy mogiła i ja -
Zaszlochałyśmy niemal do snu,
Naszą tylko Kołysankę -

[Ryszard Mierzejewski]

* * * * *

Płakałam z Żalu - nie z Bólu -
Usłyszałam Kobiecy głos
"Biedne dziecko" - i w nim coś
Skazało mnie - za mnie -

Od dawna mdlałam, i dla mnie
Była to zwykła sprawa,
Zdrowie, i Śmiech, dla Gapiów -
Atrakcja, jak Zabawa -

Czasami szykują Paczki -
Takie ze Złota chyba -
Myślałam, "Bogaci" kupili dzeciom
Żeby je zanieść - do Nieba -

Nie mogłam tego dotknąć,
Ani o tym marzyć, z westchnieniem -
Że to i to - mogło być dla mnie,
Gdyby Bóg chciał to zmienić.

Jak się nazywa ta Kobieta -
Bo kiedy tu zawita,
Wstrzymam życie, i uszy zatkam
Żeby nie słyszeć gdy gada

Że - znów - jej "przykro że umarłam"
Właśnie wtedy gdy ja i Grób -
Naszą jedyną Kołysankę,
Wyłkaliśmy niemal do snu -

[Krystyna Lenkowska]


# 589
(The Night was wide, and furnished scant)

The Night was wide, and furnished scant
With but a single Star --
That often as a Cloud it met --
Blew out itself -- for fear --

The Wind pursued the little Bush --
And drove away the Leaves
November left -- then clambered up
And fretted in the Eaves --

No Squirrel went abroad --
A Dog's belated feet
Like intermittent Plush, he heard
Adown the empty Street --

To feel if Blinds be fast --
And closer to the fire --
Her little Rocking Chair to draw --
And shiver for the Poor --

The Housewife's gentle Task --
How pleasanter -- said she
Unto the Sofa opposite --
The Sleet -- than May, no Thee --

[1862; 1891]

- - - - -

Rozległa noc, zasobna
w jedną gwiazdkę maleńką,
co ile razy spotkała obłok,
sama siebie gasiła z lęku.

Wiatr prześladując drobny krzew
obrywał z niego liście
zostawione mu przez listopad,
potem - wspięty pod okap - piszczał.

Ani jednej wiewiórki na dworze już;
spóźnione łapy psie
przeszły jak przerywany plusz
po ulicy pustym dnie.

Zbadać szczelność okiennic,
fotel na biegunach jeszcze
przybliżyć do kominka,
pomyśleć o biedakach z dreszczem

- oto lekki trud pani domu...
"O ileż śnieżyce zimą -
rzekła do sofki naprzeciw pustej -
wolę niż maj, gdy ciebie nie ma!"

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 597
(It always felt to me -- a wrong)

It always felt to me -- a wrong
To that Old Moses -- done --
To let him see -- the Canaan --
Without the entering --

And tho' in soberer moments --
No Moses there can be
I'm satisfied -- the Romance
In point of injury --

Surpasses sharper stated --
Of Stephen -- or of Paul --
For these -- were only put to death --
While God's adroiter will

On Moses -- seemed to fasten
With tantalizing Play
As Boy -- should deal with lesser Boy --
To prove ability.

The fault -- was doubtless Israel's --
Myself -- had banned the Tribes --
And ushered Grand Old Moses
In Pentateuchal Robes

Upon the Broad Possession
'Twas little -- But titled Him -- to see --
Old Man on Nebo! Late as this --
My justice bleeds -- for Thee!

[1862; 1929]

- - - - -

Zawsze czułam że - krzywda
Mojżeszowi - się stała -
Kiedy mógł ujrzeć - Kanaan -
Zaledwie z daleka -

I choć zdaje się czasem -
Że Mojżesza nie znamy
Ta Opowieść - porusza
Na poziomie rany -

Dotkliwszej niż te -
Szczepana czy Pawła -
Bo im - tylko śmierć zadano -
Podczas gdy sprawną wolą Boga

Kuszącym Podstępem
Mojżesza - dręczono
Jak Chłopca - który aby się wykupić -
Musi większemu ustąpić.

Wina - na pewno Izraela -
Ja - bym Plemion nie wpuściła -
I Wielkiego Starego Mojżesza
W Szatach Tory wprowadziła

Do Ziemi Szerokiej
To mało - Lecz to Jego - prawo -
Staruszku na Górze Nebo! Choć późno -
Za Ciebie - krwawi moja prawość!

[Krystyna Lenkowska]


# 599
(There is a pain -- so utter --)

There is a pain -- so utter --
It swallows substance up --
Then covers the Abyss with Trance --
So Memory can step
Around -- across -- upon it --
As one within a Swoon --
Goes safely -- where an open eye --
Would drop Him -- Bone by Bone.

[1862; 1929]

- - - - -

Bywa ból - tak zajadły -
Że wyżera w nas Otchłań -
Potem przykrywa - Odrętwieniem -
Tak aby Pamięć mogła
Obejść - przejść przez nią - po niej -
Jak Lunatyk - stąpający bezpiecznie
Gdzie strąciłyby go oczy otwarte
W gruchoczące - Kość po Kości - powietrze.

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Jest taki ból - bezdenny tak -
Że wsysa istnienie w Otchłań -
Potem przykrywa Odrętwieniem -
Tak aby Pamięć mogła
Obejść - przejść przez Nią - po Niej -
Jak ktoś, kto w Nieprzytomności
Stąpa bezpiecznie - gdzie otwarte oczy -
Strąciłyby Go, druzgocząc — Kość po Kości.

[Radek Kozak]


# 600
(It troubled me as once I was --)

It troubled me as once I was --
For I was once a Child --
Concluding how an Atom -- fell --
And yet the Heavens -- held --

The Heavens weighed the most -- by far --
Yet Blue -- and solid -- stood --
Without a Bolt -- that I could prove --
Would Giants -- understand?

Life set me larger -- problems --
Some I shall keep -- to solve
Till Algebra is easier --
Or simpler proved -- above --

Then -- too -- be comprehended --
What sorer -- puzzled me --
Why Heaven did not break away --
And tumble -- Blue -- on me --

[1862; 1945]

- - - - -

Trapiło mnie w dzieciństwie -
Bo byłam kiedyś mała -
Żeby dociec, jak mógł rozpaść się atom -
Skoro niebo wciąż trwało -

Niebo - dotąd - najwięcej waży -
A tak mocno - błękitne - się trzyma -
Bez rygli - tego mogę dowieść -
Czy nie zdziwi to jednak - olbrzyma?

Życie szersze problemy stawiało -
Niektóre zachowam - rozwiążę,
Gdy algebra będzie łatwiejsza - 
Lub okażą się prostsze tam - w górze -

Wtedy też - boleśniejsza zagadka
Zrozumiała się stanie -
Czemu niebo się nie rozpadło -
A runęło - błękitne - na mnie -

[Ludmiła Marjańska]



Emily