numeracja utworu określa jego kolejność chronologiczną:
[pierwsza data to prawdopodobny rok napisania; druga - rok pierwodruku]

WIERSZE
# 601 # 603 # 604 # 605 # 608 # 609 # 611 # 613 # 615 # 617
# 619 # 620 # 621 # 622 # 623 # 625 # 632 # 633 # 640 # 641
# 642 # 644 # 645 # 650 # 654 # 656 # 657 # 658 # 663 # 664
# 665 # 668 # 670 # 674 # 675 # 676 # 679 # 681 # 684 # 685
# 686 # 690 # 691 # 695


# 601
(A still -- Volcano -- Life --)

A still -- Volcano -- Life --
That flickered in the night --
When it was dark enough to do
Without erasing sight --

A quiet -- Earthquake Style --
Too subtle to suspect
By natures this side Naples --
The North cannot detect

The Solemn -- Torrid -- Symbol --
The lips that never lie --
Whose hissing Corals part -- and shut --
And Cities -- ooze away --

[1862; 1929]

- - - - -

Senny - Wulkan - Życie -
Nocą pełgał w mroku -
Kiedy było już dość ciemno
By nie ślepić wzroku -

Cichy - w stylu Trzęsienia Ziemi -
Do przewidzenia zbyt subtelny
Dla istot po tej stronie Neapolu -
Północ tego nie zgadnie

Groźny - Ognisty - Symbol -
Wargi co nie kłamią -
Rozchylają się - i zwierają z sykiem -
A Miasta - spływają -

[Krystyna Lenkowska]


# 603
(He found my Being -- set it up --)

He found my Being -- set it up --
Adjusted it to place --
Then carved his name -- upon it --
And bade it to the East

Be faithful -- in his absence --
And he would come again --
With Equipage of Amber --
That time -- to take it Home --

[1862; 1945]

- - - - -

Odkrył moją istotę - ustawił -
Do miejsca przystosował -
Wtedy wyrył na niej swoje imię -
I skierował na wschód.

Pod jego nieobecność - bądź wierna -
A on przybędzie znowu -
W ekwipażu z bursztynu -
Tym razem - by wziąć ją do domu -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Odnalazł moją Istotę - stworzył -
Do miejsca dopasował -
Potem wyrył na niej swe imię -
I na Wschód pokierował.

Bądź wierna - gdy go nie będzie -
A pojawi się znowu -
W Bursztynowym Powozie -
Teraz - by wziąć ją do Domu -

[Andrzej Szuba]


# 604
(Unto my Books -- so good to turn --)

Unto my Books -- so good to turn --
Far ends of tired Days --
It half endears the Abstinence --
And Pain -- is missed -- in Praise --

As Flavors -- cheer Retarded Guests
With Banquettings to be --
So Spices -- stimulate the time
Till my small Library --

It may be Wilderness -- without --
Far feet of failing Men --
But Holiday -- excludes the night --
And it is Bells -- within --

I thank these Kinsmen of the Shelf --
Their Countenances Kid
Enamor -- in Prospective --
And satisfy -- obtained --

[1862; 1891]

- - - - -

Jak miło zasunąć w księgi
kres utrudzonych dzionków;
rozkosz ta zatrze długi post,
nieznośny ból rozłąki.

Jak spóźnionego biesiadnika
woń potraw z dala krzepi,
tak mnie - korzenna obietnica
mej małej biblioteki.

Niechaj na dworze dzikość pustki,
krok daleki ludzi znużonych,
byleby u mnie jasność niedzielna,
byleby u mnie dzwony.

Dzięki wam, krewniacy na półkach.
Wasze pogodne lica
już z dala wieszczą miłość,
a dotrzymują jej z bliska.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Ku moim książkom - jak dobrze się zwrócić -
Gdy utrudzony dzień się kończy -
Słodszą staje się powściągliwość -
Ból znikł - z pochwałą się połączył -

I jak spóźnionych gości cieszy -
Woń przypraw przed bankietem -
Tak czas - co od nich dzieli mnie
Zaostrza mój apetyt -

Bez nich - byłoby tu pustkowie -
Tylko dźwięk kroków - oddalonych -
Ale to święto noc wyklucza -
I są w nim - dzwony -

Dziękuję moim krewnym z półki -
Wyglądem już w dzieciństwie moim
Budziły miłość - by ją z czasem -
Gdym ich dosięgła - zaspokoić -

[Ludmiła Marjańska]


# 605
(The Spider holds a Silver Ball)

The Spider holds a Silver Ball
In unperceived Hands --
And dancing softly to Himself
His Yarn of Pearl -- unwinds --

He plies from Nought to Nought --
In unsubstantial Trade --
Supplants our Tapestries with His --
In half the period --

An Hour to rear supreme
His Continents of Light --
Then dangle from the Housewife's Broom --
His Boundaries -- forgot --

[1862; 1945]

- - - - -

Pająk srebrzystą kulę trzyma
W niedostrzegalnym ręku -
I cicho tańcząc snuje sobie
Perłową nitkę cienką -

Od nic do nic kursuje -
Jakież nierealne zajęcie -
Nasz gobelin zasnuwa swoim -
Dwa razy prędzej -

Godziny trzeba mu, by wznieść
Kontynenty świetliste -
A potem zwisa ze szczotki -
Bo zapomniał o swoich granicach -
 
[Ludmiła Marjańska]


# 608
(Afraid! Of whom am I afraid?)

Afraid! Of whom am I afraid?
Not Death -- for who is He?
The Porter of my Father's Lodge
As much abasheth me!

Of Life? 'Twere odd I fear (a) thing
That comprehendeth me
In one or two existences --
As Deity decree --

Of Resurrection? Is the East
Afraid to trust the Morn
With her fastidious forehead?
As soon impeach my Crown!

[1862; 1890]

- - - - -

Bać się?... Kogóż to ja bym się bała?
Śmierci? Zaiste, strachu wiele...
Portier u bramy mego ojca
bardziej mnie onieśmiela.

Życia? Jakże mi tu bać się,
pogrążonej w życie głęboko
- w jednym istnieniu czy też w kilku -
za wyraźnym Nieba wyrokiem.

Zmartwychwstania? Czyliż wschód
lęka się ufać rankom
z ich czystym czołem? To już raczej
zrzekłabym się aureoli wybranych!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 609
(I Years had been from Home)

I Years had been from Home
And now before the Door
I dared not enter, lest a Face
I never saw before

Stare solid into mine
And ask my Business there --
"My Business but a Life I left
Was such remaining there?"

I leaned upon the Awe --
I lingered with Before --
The Second like an Ocean rolled
And broke against my ear --

I laughed a crumbling Laugh
That I could fear a Door
Who Consternation compassed
And never winced before.

I fitted to the Latch
My Hand, with trembling care
Lest back the awful Door should spring
And leave me in the Floor --

Then moved my Fingers off
As cautiously as Glass
And held my ears, and like a Thief
Fled gasping from the House --

[1862; 1891]

- - - - -

Całe lata nie byłam w domu -
I teraz stojąc pod drzwiami -
Nie miałam odwago wejść,
Żeby czyjaś twarz - obca mi -

Nie spojrzała na moją tępo -
Pytając - w jakiej sprawie -
"W sprawie życia, które porzuciłam -
Czy mogłam je tu zostawić?"

Oparcie miałam w trwodze -
Trzymała mnie w bezruchu -
Sekunda grzmiała jak ocean -
Łamiąc się w moim uchu -

Śmiałam się kruchym śmiechem -
Że mogę tak drzwi się lękać -
Ja - która poznałam grozę -
A nigdy nie drżała mi ręka -

Teraz drżącą na klamce
Położyłam - ciągle się bojąc -
Że straszne drzwi odskoczą -
I wpuszczą do przedpokoju -

I usunęłam palce -
Ostrożnie, jak przedmiot ze szkła -
Zakryłam uszy - i bez tchu
Jak złodziej - z domu uciekłam -

[Ludmiła Marjańska]


# 611
(I see thee better -- in the Dark --)

I see thee better -- in the Dark --
I do not need a Light --
The Love of Thee -- a Prism be --
Excelling Violet --

I see thee better for the Years
That hunch themselves between --
The Miner's Lamp -- sufficient be --
To nullify the Mine --

And in the Grave -- I see Thee best --
Its little Panels be
Aglow -- All ruddy -- with the Light
I held so high, for Thee --

What need of Day --
To Those whose Dark -- hath so -- surpassing Sun --
It deem it be -- Continually --
At the Meridian?

[1862; 1914]

- - - - -

Widzę cię lepiej - w Ciemności -
Nie potrzebuję Światła -
Miłość do Ciebie - Pryzmatem być -
Przewyższaniem Fioletu -

Widzę cię lepiej na lata, co nadejdą
To przeczucie samo w sobie między -
Górniczą Lampą - wystarczy być -
a nieczynną Kopalnią -

I w Grobie - Widzę cię najlepiej
Jego małymi panelami być
Rozjarzyć - wszystko na czerwono - ze Światłem
Trzymałam tak wysoko, dla Ciebie -

Jakiego Dnia pragniesz -
Dla tych, które Ciemnością - uniżenie też - zaskakują Słońce -
Czy uznaje to być - Nieprzerwane -
W Południe?

[Ryszard Mierzejewski]


# 613
(They shut me up in Prose --)

They shut me up in Prose --
As when a little Girl
They put me in the Closet --
Because they liked me "still" --

Still! Could themself have peeped --
And seen my Brain -- go round --
They might as wise have lodged a Bird
For Treason -- in the Pound --

Himself has but to will
And easy as a Star
Abolish his Captivity --
And laugh -- No more have I --

[1862; 1935]

- - - - -

Zatrzaskują mnie w Prozie -
Tak jak - gdy byłam mała -
Zamykali w Komórce -
Abym "cicho siedziała" -

Siedziała! Gdyby widzieli
Wir Myśli - rwących się w Przestrzeń -
Podobnie mogliby Ptaka
Zamknąć - za Zdradę - w Areszcie -

Ptak - dosyć, że zapragnie -
A już - od Gwiazdy prędzej -
Wzbija się ponad Niewolę -
I mnie nie potrzeba więcej -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Zatrzasnęli mnie w Prozie -
Niby dziewczynkę małą
Wsadzili mnie do szafy -
Żebym "cicho" siedziała -

Cicho! Gdyby mogli podejrzeć -
Mój mózg - jak wzlatuje w przestworze -
Równie dobrze mogliby ptaka
Za zdradę - zamknąć w oborze -

On jednak ma własną wolę
Jak gwiazda odnajdzie drogę -
Ze śmiechem się wyrwie z niewoli -
Uleci - ja nie mogę -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Zamykają mnie w Prozie -
Jak kiedyś na Strychu -
Kiedy byłam Mała
I miałam być "cicho" -

Cicho! Gdyby widzieli -
Jak mój Mózg - kołacze -
To jakby Ptaka za Zdradę
Trzymać - pod Kluczem -

On wolny jak Gwiazda
I gdy tylko zechce
Śmiejąc się - Ucieknie -
Nie muszę Nic więcej -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Zamykają mnie w Prozie – 
Jak kiedyś Dziecko małe
Zamykali w Komorze – 
By "jak trusia" siedziało – 

A przecież zerknąć mogli – 
Zobaczyć Myśli – w galopie – 
Pewni że Ptaka mogą zniewolić
Za Zdradę – i ogrodzić Płotem – 

Ptak sam jeśli zechce 
To prościej niż Gwiazda 
Wzleci ponad To Miejsce – 
Z radością – i ja tego zaznam – 

[Barbara Grzybek]


# 615
(Our journey had advanced --)

Our journey had advanced --
Our feet were almost come
To that odd Fork in Being's Road --
Eternity -- by Term --

Our pace took sudden awe --
Our feet -- reluctant -- led --
Before -- were Cities -- but Between --
The Forest of the Dead --

Retreat -- was out of Hope --
Behind -- a Sealed Route --
Eternity's White Flag -- Before --
And God -- at every Gate --

[1862; 1891]

- - - - -

Podróż się posunęła
aż prawie do tych pieleszy,
do tych rozstajów istnienia,
skąd skręca droga na wieczność.

Ociągały się stopy niechętne,
tempo opóźniał strach...
Tam dalej czekały miasta,
lecz przed nami - umarłych las.

Droga wstecz - zapieczętowana,
nie było dla nas odwrotu,
więc tylko wieczności sztandar biały
i - Bóg przy wszystkich wrotach.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Dobrnęliśmy w wędrówce
Drogą Istnienia - do tych
Rozstajów noszących Nazwę
Wieczności - nasze stopy

Zaczęły stąpać wolniej -
Jakby się opierały -
By dotrzeć do Miast, trzeba było
Przejść najpierw przez Las Zmarłych -

Nie było Nadziei Odwrotu -
Zamknięta Droga - za nami -
Przed - Biała Flaga Wieczności -
I Bóg - przy każdej Bramie -

[Stanisław Barańczak]


# 617
(Don't put up my Thread and Needle --)

Don't put up my Thread and Needle --
I'll begin to Sew
When the Birds begin to whistle --
Better Stitches -- so --

These were bent -- my sight got crooked --
When my mind -- is plain
I'll do seams -- a Queen's endeavor
Would not blush to own --

Hems -- too fine for Lady's tracing
To the sightless Knot --
Tucks -- of dainty interspersion --
Like a dotted Dot --

Leave my Needle in the furrow --
Where I put it down --
I can make the zigzag stitches
Straight -- when I am strong --

Till then -- dreaming I am sewing
Fetch the seam I missed --
Closer -- so I -- at my sleeping --
Still surmise I stitch --

[1862; 1929]

- - - - -

Nie odkładaj mojej Nici i Igły -
Będę Szyć
Kiedy Ptaki zaczną śpiewać -
Lepsze Szwy - w ten sposób -

Te zostały wykrzywione - wzrok mi się popsuł -
Gdy mój umysł - jest jasny
Zrobię szwy - Królowej godne
Nie zawstydziłaby się być właścicielką

Obszycia - zbyt delikatne dla konturu Damy
Do niewidocznego Supła -
Fałd - wykwintnego przeplecenia -
Jak centkowanej Łaty -

Pozostaw moją Igłę w bruździe -
Gdzie ją zatknę -
Mogę zrobić zygzakowate szwy
Prosto - kiedy jestem silna -

Do następnego śnienia, że szyję
Przywróć ścieg, który ominęłam -
Zakończ - jak ja - we śnie
Wciąż domyślając się szwu.

[Ryszard Mierzejewski]


# 619
(Glee -- The great storm is over --)

Glee -- The great storm is over --
Four -- have recovered the Land --
Forty -- gone down together --
Into the boiling Sand --

Ring -- for the Scant Salvation --
Toll -- for the bonnie Souls --
Neighbor -- and friend -- and Bridegroom --
Spinning upon the Shoals --

How they will tell the Story --
When Winter shake the Door --
Till the Children urge --
But the Forty --
Did they -- come back no more?

Then a softness -- suffuse the Story --
And a silence -- the Teller's eye --
And the Children -- no further question --
And only the Sea -- reply --

[1862; 1890]

- - - - -

Hura! Przeminął sztorm.
Wróciło czterech na ląd;
czterdziestu we wrzący piasek
wbił wirujący prąd.

Dzwon radosny - za ocalonych,
żałobny - za dusze bliźnie:
za sąsiadów, za narzeczonych
tonących, kołujących w mieliźnie.

O rozbiciu będą opowieści,
kiedy zima do drzwi zastuka.
Dziecko spyta: "A tamtych czterdziestu,
czy już nigdy nie wrócą tutaj?"

Więc urwie bajarz opowieść,
oko mu się zamgli w zadumie,
aż dziecko zmilknie w pół słowie...
I tylko fale zaszumią.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 620
(It makes no difference abroad -- - Two worlds)

It makes no difference abroad --
The Seasons -- fit -- the same --
The Mornings blossom into Noons --
And split their Pods of Flame --

Wild flowers -- kindle in the Woods --
The Brooks slam -- all the Day --
No Black bird bates his Banjo --
For passing Calvary --

Auto da Fe -- and Judgment --
Are nothing to the Bee --
His separation from His Rose --
To Him -- sums Misery --

[1862; 1890]

- - - - -

To na zewnątrz nie sprawia różnicy,
nie wpływa na czasu krąg:
rankiem czy w samo południe
dojrzewa ognisty strąk.

Leśne kwiaty rozpalają się w lasach,
strumyków chełpi się błysk
i drozdy nie przerwą rozgwarów,
gdy przejdzie kto niosąc krzyż.

Niczym są dla pszczoły w locie
sądy, wyroki i stos...
Że ją rozłączają z jej różą
- to dla niej tragiczny los.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Na zewnątrz - to nie robi różnicy -
Pory roku nic nie odmienia -
Ranek rozkwita południem -
Rozłupując strąki płomienia -

Zapalają się leśne kwiaty -
Potoki huczą swe piosenki -
Czarny kos nie odrzuca banjo -
Dla przechodzącej udręki -

Autodafe - Sąd Ostateczny -
Dla pszczoły nic nie znaczą -
Dla niej rozłąka z różą -
Nieszczęściem i rozpaczą -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Naturze jest wszystko jedno -
Pory Roku mijają niezmiennie -
Ranki przekwitają w Południe -
Rozłupują Strąki Płomienne -

Dzikie kwiaty - zapalają się w Lasach -
Po staremu - woda huczy w Potokach -
Kos gra dalej na Bandżo - niebaczny
Że gdzieś tutaj w pobliżu - Golgota -

Auto da Fé - Sąd Ostateczny -
Dla Trzmiela nic nie znaczy -
Dla niego rozstanie z Różą -
To szczyt - Rozpaczy -

[Andrzej Szuba]

* * * * * 

Naturze to obojętne -
Pór roku - nic - nie zmienia -
Poranki kwitną w Południa -
I łuszczą Strąki Płomienia -

Dzikie kwiaty - żarzą się w Lasach -
Potok trzaska - bez Przerwy -
Kos nie ściszy swojego Bandżo -
Dla mijanej Kalwarii -

Auto-da-Fe - i Dzień Sądny -
To dla Pszczoły bzdury -
Oddzielenie jej od Róży -
To dopiero Tortury -

[Krystyna Lenkowska]


# 621
(I asked no other thing --)

I asked no other thing --
No other -- was denied --
I offered Being -- for it --
The Mighty Merchant sneered --

Brazil? He twirled a Button --
Without a glance my way --
"But -- Madam -- is there nothing else --
That We can show -- Today?"

[1862; 1890]

- - - - -

O to jedno prosiłam -
O nic innego - daremnie -
Dawałam Istnienie - za to -
Wszechwładny Kupiec kpił ze mnie -

Brazylia? Kręcił guzik -
W bok patrząc - ważąc tę myśl -
"Nie zna Pani niczego - co byśmy
Byli w stanie pokazać - Dziś?"

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Nie prosiłam o żadne inne rzeczy
Nie odmówiono mi - żadnych -
Za tę - oferowałam Życie -
Kupiec wzrok pełen pogardy -

Brazylia? - przy Guziku pokręcił -
Nie patrzył już w moją stronę -
"Czy nic - innego nie chce - Pani -
Co Dziś - może być przedstawione?"

[Barbara Grzybek]


# 622
(To know just how He suffered -- would be dear --)

To know just how He suffered -- would be dear --
To know if any Human eyes were near
To whom He could entrust His wavering gaze --
Until it settle broad -- on Paradise --

To know if He was patient -- part content --
Was Dying as He thought -- or different --
Was it a pleasant Day to die --
And did the Sunshine face his way --

What was His furthest mind -- Of Home -- or God --
Or what the Distant say --
At news that He ceased Human Nature
Such a Day --

And Wishes -- Had He Any --
Just His Sigh -- Accented --
Had been legible -- to Me --
And was He Confident until
Ill fluttered out -- in Everlasting Well --

And if He spoke -- What name was Best --
What last
What One broke off with
At the Drowsiest --

Was He afraid -- or tranquil --
Might He know
How Conscious Consciousness -- could grow --
Till Love that was -- and Love too best to be --
Meet -- and the Junction be Eternity

[1862; 1890]

- - - - -

O jakże drogą byłaby wiadomość,
jak cierpiał i czy był tam ktoś, kto niósł mu pomoc,
komu powierzyć mógł, nim wzrok utwierdził w raju,
drżące spojrzenie ócz, co skostnieć mają?

Ach, wiedzieć, czy cierpliwy był, nawet pogodny,
czy konał tak, jak się spodziewał, czy też na inną modłę?
Czy dzień przychylny był takim wypadkom
i czy mu słońca promień służył świadkiem?

Kędy umysłem sięgał? Tam gdzie Bóg? Tam gdzie dom?
Co szepnął, jakby już z daleka,
kiedy mu się stało wiadome,
że czas żegnać dolę człowieka?

Czy pragnął czego?
...Najlżejszy sens westchnienia jego
bywał mi czytelny...
Czy ufał aż - zamiast ZŁEGO
pochłonęło go DOBRO nieśmiertelne?

A jeśli wołał, czyje było miano
pierwsze? Czyje ostatnie
na ustach jego urwane,
gdy gasnął?

Trwożył się czy też był mężny?
Może wiedział
- tak świadomą może stać się świadomość -
że miniona miłość z miłością nazbyt piękną, by istnieć,
spotkają się na styku czasów i trwać będą wiekuiście.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 623
(It was too late for Man --)

It was too late for Man --
But early, yet, for God --
Creation -- impotent to help --
But Prayer -- remained -- Our Side --

How excellent the Heaven --
When Earth -- cannot be had --
How hospitable -- then -- the face
Of our Old Neighbor -- God --

[1862; 1890]

- - - - -

Za późno dla człowieka,
jeszcze za wcześnie dla Boga...
Co stworzone - nic, tylko bezsiła,
a przy nas za to - modły.

Jakże atrakcyjne jest niebo,
gdy ziemia ucieka spod nóg,
jak gościnną zda się witać twarzą
nasz dawny sąsiad, Bóg.
 
[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Za późno dla Człowieka -
Za wcześnie jednak dla Boga -
Wszechświat - nic nie pomoże -
Zostały nam tylko - Modły -

Jak wspaniałe jest Niebo -
Kiedy Ziemi - oddala się próg -
Jak przyjazne - wtedy - oblicze
Ma Odwieczny nasz Sąsiad - Bóg -

[Andrzej Szuba]


# 625
('Twas a long Parting -- but the time)

'Twas a long Parting -- but the time
For Interview -- had Come --
Before the Judgment Seat of God --
The last -- and second time

These Fleshless Lovers met --
A Heaven in a Gaze --
A Heaven of Heavens -- the Privilege
Of one another's Eyes --

No Lifetime -- on Them --
Appareled as the new
Unborn -- except They had beheld --
Born infiniter -- now --

Was Bridal -- e'er like This?
A Paradise -- the Host --
And Cherubim -- and Seraphim --
The unobtrusive Guest --

[1862; 1890]

- - - - -

Rozstanie było długie,
aż wreszcie nadszedł czas:
spotkali się przed sądem bożym
drugi, ostatni raz.

Dla bezcielesnych kochanków
w kole zbawionych dusz
inne otwarło się niebo
rajem niesytych ócz.

Jakby nie było życia
poza tym, które teraz dojrzeli
ci nowo narodzeni
na nieśmiertelność.

Czy widział kto ślub taki?
Niebiosa, Bóg panem domu,
a najbardziej spoufaleni goście
to Cherubiny, Moce i Trony.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 632
(The Brain -- is wider than the Sky --)

The Brain -- is wider than the Sky --
For -- put them side by side --
The one the other will contain
With ease -- and You -- beside --

The Brain is deeper than the sea --
For -- hold them -- Blue to Blue --
The one the other will absorb --
As Sponges -- Buckets -- do --

The Brain is just the weight of God --
For -- Heft them -- Pound for Pound --
And they will differ -- if they do --
As Syllable from Sound --

[1862; 1896]

- - - - -

Mózg - rozleglejszy jest niż Niebo -
Bo zmierz je - co do cala -
Ujrzysz, że w Mózgu się pomieści
I Pan - i Przestrzeń cała -

Mózg - bezdenniejszy jest niż Morze -
Bo zgłęb je - co do joty -
Ujrzysz, że Mózg Ocean wchłonie
Jak Gąbka - Wiadro wody -

Mózg ma dokładnie ciężar Boga -
Bo zważ ich - co do grama -
A Waga z Wagą - jak Litera
Z Głoską - będzie tożsama -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Umysł - bardziej bezkresny jest niż Niebo -
Gdy - stawisz je obok siebie -
Pierwszy tak łatwo wchłonie drugi
Prócz tego - jeszcze - Ciebie -

Umysł - jest głębszy niźli morze -
Gdy - porównasz Błękitne Głębiny -
Pierwsza wchłonie drugą
Jak Wiadro - Gąbką - to czynią -

Umysł jest wagą Bogu równy -
Gdy - ciężar ich - zważysz w ręku -
Nie będą różne - lub tyle tylko -
Ile Sylaba jest różna od Dźwięku.

[Tadeusz Sławek]

* * * * *

Mózg - jest od Nieba Szerszy -
Gdy je porównać ze sobą -
Jeden to drugie by zmieścił
Łatwo - i Ciebie - obok -

Mózg - jest od Morza głębszy -
Gdy o Błękit staną w zwarciu -
Jeden to drugie wchłonie -
Jak Gąbka - Wody Wiadro -

Mózg - tyle co sam Bóg waży -
Gdy z precyzją oceniać ciężar -
Nie ma różnicy - jeśli się zdarzy -
To jest jak - Głoska i Litera -

[Barbara Grzybek]


# 633
(When Bells stop ringing -- Church -- begins)

When Bells stop ringing -- Church -- begins
The Positive -- of Bells --
When Cogs -- stop -- that's Circumference --
The Ultimate -- of Wheels.

[1862; 1945]

- - - - -

Gdy Dzwony milkną - zaczyna się - Nabożeństwo -
Trzeba Dzwonom - dziękować -
Gdy Tryby - stają - to Obwód -
Cel osiągnęły - Koła.

[Andrzej Szuba]


# 640
(I cannot live with You-- - In vain)

I cannot live with You --
It would be Life --
And Life is over there --
Behind the Shelf

The Sexton keeps the Key to --
Putting up
Our Life -- His Porcelain --
Like a Cup --

Discarded of the Housewife --
Quaint -- or Broke --
A newer Sevres pleases --
Old Ones crack --

I could not die -- with You --
For One must wait
To shut the Other's Gaze down --
You -- could not --

And I -- Could I stand by
And see You -- freeze --
Without my Right of Frost --
Death's privilege?

Nor could I rise -- with You --
Because Your Face
Would put out Jesus' --
That New Grace

Glow plain -- and foreign
On my homesick Eye --
Except that You than He
Shone closer by --

They'd judge Us -- How --
For You -- served Heaven -- You know,
Or sought to --
I could not --

Because You saturated Sight --
And I had no more Eyes
For sordid excellence
As Paradise

And were You lost, I would be --
Though My Name
Rang loudest
On the Heavenly fame --

And were You -- saved --
And I -- condemned to be
Where You were not --
That self -- were Hell to Me --

So We must meet apart --
You there -- I -- here --
With just the Door ajar
That Oceans are -- and Prayer --
And that White Sustenance --
Despair --

[1862; 1890]

- - - - -


Nie mogę z tobą żyć...
Wszak życie me
grabarz na półkach
stawia tak, jak chce.

On jeden ma klucz,
zamyka, otwiera...
Te nasze dni
to jego serwis.

Stłucze się coś,
niemodne, nadbite
- potrzebne nowe Sevres,
to już zużyte.

Ani umrzeć z tobą za nic
nie mogłabym też,
stać, czekać na twe skonanie!...
I ty nie potrafiłbyś, wierz mi.

Miałbyś drętwieć ty,
a ja miałabym patrzeć,
wciąż jeszcze ciepła, żywa,
wciąż u Śmierci w niełasce?!

Ani mi z tobą wstać z grobu,
bo w oczach mych twoja twarz
zaćmiłaby Jezusową
i w nowym blasku

jaśniałaby wyraźnie, choć obco,
oku utęsknionemu,
bliższa od tamtej po stokroć
sercu mojemu.

I byłby nad nami sąd, wiesz?
Tylko żeś ty Niebios był sługą,
czy usiłował nim być,
a ja - nie.

Tyś mi nasycał wzrok cały...
Czyż trwonić go było trzeba
na mierną doskonałość,
jakiej dostarcza Niebo?!

Gdy potępi cię wyrok srogi,
to i mnie - z tobą,
choćby nawet moje miano
niebiańską chwałą otaczano.

A gdybyś ty był zbawion,
a ja - uwięziona daleko
od ciebie, samo
to stałoby za piekło.

Więc nam trzeba osobno tkwić:
ty - tu, ja - tam.
Pomiędzy nami - uchylone drzwi
na całe oceany,
na modlitwę
i na tę słabiutką pożywkę
- rozpacz.

[Kazimiera Iłłakowiczówna] 

* * * * *

Nie mogę dzielić z Tobą
Życia - To przecież - Życie -
A ono - ma spoczywać
Tam - na Półce najwyższej

Kredensu - do którego
Klucz ma Zakrystian - gdzie trzyma
Nasze Życia - dla niego
Porcelanowe Naczynia -

Jak Filiżanka z Sevres -
Którą - gdy nadtłuczona
Lub ze skazą - wyrzuca
Zapobiegliwa Żona -

Nie mogę dzielić z Tobą
Śmierci - Komuś Drugiemu
Zasłonić Wzrok Zmartwiałą
Powieką - Ty byś nie mógł -

A ja - Miałabym patrzeć -
Jak Mróz Cię w lód przemienia -
Nie korzystając z własnych
Praw do Zlodowacenia?

Na wspólne z Tobą wstanie
Z Grobu - także nie liczę -
Twoja Twarz by zaćmiła
Jezusowe Oblicze -

Wzrok chłonąłby tę prostą,
Nieznaną Nową Łaskę,
Gdybyś Ty nie stał bliżej -
Nie oślepiał swym Blaskiem -

Jaki wyrok by zapadł -
Tobie przynajmniej chwała
Niebios leżała na sercu -
Ja - służyć jej nie umiałam -

Boś Ty - nasycił mi Oczy -
Miałam ich dwoje - za mało,
By zmieścić jeszcze Raju
Mizerną doskonałość -

I gdyby Cię czekała
Zguba - zginąłbyś przy mnie
I ze mną, choćby Nieba
Sławiły Moje Imię -

A gdybyś był zbawiony -
Mnie zaś - spotkała lekka
Kara - zaledwie Rozłąka -
Już to - byłoby dnem Piekła -

Musi więc Nas połączyć
To, że trzeba się rozstać -
Uchylone Drzwi Mórz
Między nami - bezgłośna
Modlitwa - i ta Biała
Pożywka - Rozpacz -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Nie mogę z tobą żyć -
To znaczyłoby życie -
A życie jest tam - niżej -
Za skałę skryte

Grabarz ma do niej klucz -
Odstawia tam naczynie -
Nasze życie - jak filiżankę -
Wyrzuconą przez gospodynię

Stłuczoną - wyszczerbioną -
Porcelana jest cienka -
Nowa z Sevres cieszy -
A stara pęka -

I umrzeć z tobą - nie mogę-
Bo jedno musi drugiemu
Zamknąć oczy -
A ty byś - nie mógł -

A ja - czy mogłabym obok
Stać - i widzieć jak stygniesz -
Nie mając prawa do chłodu -
Tego przywileju śmierci?

I zmartwychwstać nie mogłabym - z tobą -
Bo w twojej twarzy
Jezusową mogłabym ujrzeć -
Co nową Łaską się żarzy

Jasno - ale i obco
W moim wzroku stęsknionym za domem -
Tylko, że ty jaśniałeś
Bliżej niż On -

I sądzono by nas -
Bo ty służyłeś Niebu -
Albo - starałeś się -
Ja - nie umiałam tego -

Ponieważ się moje oczy
Tobą syciły -
Podziwiać skąpej światłości
Raju - nie miałam siły

I gdybyś był zgubiony
I ja byłabym zgubiona -
Choćby moje imię rozbrzmiewało
Najgłośniej w niebiańskich rejonach -

A gdybyś ty był - zbawiony -
A mnie skazano na pobyt
Gdzie nie ma ciebie -
Już to samo - piekłem byłoby -

Musimy więc się łączyć - osobno -
Ja tutaj - ty tam - nie inaczej -
Otwierając na oścież drzwi
Modlitwy - i oceany -
I białe pożywienie
Rozpaczy -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Nie mogę z Tobą żyć -
To byłoby Życie -
A Życie jest tam -
W Kredensie ukryte

Kościelny ma Klucz - i chowa
Za drzwiczkami
Nasze Życie - Filiżankę -
Z Porcelany -

Na nic Gospodyni -
Staroć - lub Szczerba -
Nowszy serwis Sevres cieszy -
Gdy Stary pęka -

Nie mogłabym umrzeć - z Tobą -
Ktoś musi dożyć
By zamknąć Wzrok Drugiemu - tego
Ty - nie możesz -

A ja - Mam stać i patrzeć tak
Jak Ty - kostniejesz -
Nieobdarzona Prawem Zimna -
Śmierci przywilejem?

Ani powstać - z Tobą -
Bo Twoja Twarz
Przyćmiłaby Boską - i ten
Nowy Blask

Byłby pospolity - i obcy
Dla mojego stęsknionego Oka -
A Twój bliższy biłby jaśniej
Niż blask Boga -

Sądziliby Nas -
Według służby Niebu - Twojej
Ty wiesz, że
Nie mojej -

Bo Ty przesyciłeś Wzrok -
I Oczu mi nie starczało
Na Raj i jego nędzną
Doskonałość

A gdybyś zginął, ja z Tobą -
Choćby Moje Imię
Dzwoniło najgłośniej
W Niebieskiej dziedzinie -

Gdyby Cię - zbawiono -
A mnie - odesłano
Tam gdzie Cię nie ma
To jakbym - trafiła do Piekła -

Więc musimy się zejść osobno -
Tu - ja - tam Ty -
I tylko uchylone Drzwi
Te Oceany - i Modlitwa prosta -
I ten Biały Pokarm -
Rozpacz -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Żyć z Tobą nie mogę -
Byłoby to Życie -
A Życie jest przecie tam -
Za Szafą, do której

Klucz trzyma Zakrystian -
Co na półkach układa
Nasze Życie - jak serwis -
Bo porządkiem włada

Spękane - odrzucone
Ręką Pani Domu -
I nowe - wprost z fabryki -
Stare - wyszczerbione -

I nie umrę - z Tobą -
Bo czekać ktoś musi,
Umarłemu chce zamknąć powieki -
Ty - czekać byś nie mógł -

A ja - gdy ciebie Mróz Śmierci
Już ścina - czy patrzeć bym mogła
Sama Śmierci ustępstwem
Od Mrozu tego wolna?

Z martwych powstać nie mogę - z Tobą -
Gdyż w Twarzy twej blasku
Mrocznieje twarz Jezusa -
Tak Nowa rodzi się Łaska

Codzienna - i obca dla
Mego oka stęsknionego -
Choć blask Twój mi bliższy
Niż ten bijący od Niego -

I sądzić Nas będą - badać -
I drążyć będą -
Czy Niebu było - z Tobą - po drodze -
Ja nie mogłabym -

Spojrzenie moje nasyciłeś -
Teraz odwracam już Oczy
Od wstrętnych Raju
Rozkoszy

I gdybyś ocalał - zbawiony -
Mnie zaś wyroki surowe
Skazały na życie bez Ciebie -
Piekło nosiłabym w sobie -

Spotkamy się, choć odległe strony
Są nasze - Ty tam - ja tu gdzieś obok -
Między nami tylko Drzwi uchylone
Ocean się mieści w tej szparze - i Modlitwy Słowo -
I Biały Opłatek Rozpaczy, co jest mi życia
Odmową -

[Tadeusz Sławek]


# 641
(Size circumscribes -- it has no room)

Size circumscribes -- it has no room
For petty furniture --
The Giant tolerates no Gnat
For Ease of Gianture --

Repudiates it, all the more --
Because intrinsic size
Ignores the possibility
Of Calumnies -- or Flies.

[1862; 1935]

- - - - -

Rozmiar ogranicza - nie ma miejsca
Na małe mebelki -
Olbrzym nie toleruje Komara,
Dlatego jest Wielki -

Wyrzeka się go tym bardziej,
Że urodzona wielkość
Odmawia prawa do życia
Muchom - i Oszczerstwom.

[Andrzej Szuba]


# 642
(Me from Myself -- to banish --)

Me from Myself -- to banish --
Had I Art --
Impregnable my Fortress
Unto All Heart --

But since Myself -- assault Me --
How have I peace
Except by subjugating
Consciousness?

And since We're mutual Monarch
How this be
Except by Abdication --
Me -- of Me?

[1862; 1929]

- - - - -

Wygnać Mnie - z samej Siebie -
Lecz jak ma Serce
Przedrzeć się przez swój własny
Mur - niezdobytą Twierdzę?

Gdy Ja - szturmuję Siebie -
Czyż nie po własnej klęsce
Świadomość może w sobie
Widzieć zwycięzcę?

Skorośmy Monarchami
Sobie wzajemnie -
Cóż po Abdykacji
Siebie - przeze Mnie?

[Stanisław Barańczak]


# 644
(You left me -- Sire -- two Legacies --)

You left me -- Sire -- two Legacies --
A Legacy of Love
A Heavenly Father would suffice
Had He the offer of --

You left me Boundaries of Pain --
Capacious as the Sea --
Between Eternity and Time --
Your Consciousness -- and Me --

[1862; 1890]

- - - - -

Zostawiłeś mi - Panie - dwa Spadki -
Spuściznę Miłości
Wystarczyłoby, gdybyś Ojcze Niebieski
złożył jej ofertę -

Zostawiłeś mi Granice Bólu -
Pojemne jak Morze -
Między Wiecznością i Czasem -
Twoją Świadomością - i Mną -

[Jadwiga Magnuszewska]


# 645
(Bereavement in their death to feel)

Bereavement in their death to feel
Whom We have never seen --
A Vital Kinsmanship import
Our Soul and theirs -- between --

For Stranger -- Strangers do not mourn --
There be Immortal friends
Whom Death see first -- 'tis news of this
That paralyze Ourselves --

Who, vital only to Our Thought --
Such Presence bear away
In dying -- 'tis as if Our Souls
Absconded -- suddenly --

[1862; 1935]

- - - - -

Śmierć opłakiwać tych,
Z którymi nas nic nie łączyło -
Ich z Naszą Duszą coś wiąże
- pomiędzy - Pokrewieństwo Żywe -

Obcych - nie opłakują Obcy -
To Śmierć pierwsza dostrzega
Nieśmiertelnych przyjaciół -
Wieść niczym grom nas dobiega -

To oni - Naszej Myśli drodzy -
Taką pustkę ich zgonem uczyniła
Śmierć - jakby Dusza Nasza -
Nagle - nas opuściła -

[Tadeusz Sławek]


# 650
(Pain -- has an Element of Blank --)

Pain -- has an Element of Blank --
It cannot recollect
When it begun -- or if there were
A time when it was not --

It has no Future -- but itself --
Its Infinite contain
Its Past -- enlightened to perceive
New Periods -- of Pain.

[1862; 1890]

- - - - -

W bólu mieści się próżnia,
ból nie pamięta daty
swego początku ni czy był czas,
że się jeszcze nie był zaczął.

Nie ma przyszłości, jak tylko siebie,
jego obszar rozległy mieści
przeszłość i jej cel: odkrywanie
wciąż nowych bólu treści.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Ból - ma w sobie coś z Luki
W Pamięci - nie umie ustalić,
Kiedy się zaczął - czy był czas,
Kiedy nie było go wcale -

Nie ma Przyszłości - prócz siebie -
Bezmiarem swym obejmuje
Własną Przeszłość - dostatecznie pojętny,
Aby wróżyć z niej Nowe Bóle.

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Ból - ma Element Pustki
Nie pamięta żadną siłą
Kiedy się zaczął - ani czasu
Kiedy go nie było -

Nie ma Przyszłości - oprócz siebie -
W swoim Bezkresie mieści
Swoją Przeszłość - świadomy i gotowy
Na Nowe - Boleści.

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

W Cierpieniu - jest Martwe Pole -
Nie pomni
Swego początku - i nie wie,
Czy był czas od Bólu wolny -

Samo jest sobie - Przyszłością -
Trwa nieskończenie
W nim Przeszłość - wzrokiem jasnym dostrzega
Nowe Epoki - Cierpienia.

[Tadeusz Sławek]

* * * * *

Ból — ma coś w sobie z Pustki — bo
W pamięci nie ma już
Kiedy się zaczął — ani czy
Był przed nim inny czas — 

Nie ma przyszłości — siebie ma — 
W bezkresie jego tkwi
Przeszłość — i zgłębia aż do dna
Cierpienia przyszłych dni

[Jacek Dehnel]

* * * * *

Ból - ma w sobie Żywioł Próżni -
Nie jest w stanie wspomnieć
Sam czasu startu - rozróżnić,
Gdy mógł siebie nie mieć -

Nie ma Przyszłości - ma siebie -
I tak w nieskończoność -
W tym - jego Przeszłe istnienie -
Wciąż boli na nowo.

[Elżbieta Binswanger-Stefańska]

* * * * *

Ból – ma Pierwiastek Niepamięci –
Nie przypomina sobie
Kiedy się zaczął – ani w ogóle czasu
Gdy go nie było –

Nie ma Przyszłości – poza samym sobą -
A w swej Nieskończoności mieści
Swą Przeszłość – w której mu się jawią
Ery – Nowego Bólu

[Anna Bańkowska]


# 654
(A long -- long Sleep -- A famous -- Sleep --)

A long -- long Sleep -- A famous -- Sleep --
That makes no show for Morn --
By Stretch of Limb -- or stir of Lid --
An independent One --

Was ever idleness like This?
Upon a Bank of Stone
To bask the Centuries away --
Nor once look up -- for Noon?

[1862; 1896]

- - - - -

Długi - Słynny - najdłuższy Sen -
Po którym nikt nigdy nie odpoczął -
Po którym nikt się nie Przeciąga -
Nikt nie przeciera Oczu -

Lenistwo na Kamiennym Brzegu -
Trzeba nie lada Trutnia -
By przespać słodko Setki lat -
I nie być ciekawym - Południa -

[Andrzej Szuba]

* * * * *

Długi - długi Sen - Słynny - Sen -
Który nie ma Świtu -
Ani Ruchu Ramion - i Powiek -
Osobnego Bytu -

Cóż To za gnuśność na Brzegu
Z Kamienia, bez Końca
Wylegiwać się -
I ani razu nie spojrzeć - w Słońce?

[Krystyna Lenkowska]


# 656
(The name -- of it -- is "Autumn" --)

The name -- of it -- is "Autumn" --
The hue -- of it -- is Blood --
An Artery -- upon the Hill --
A Vein -- along the Road --

Great Globules -- in the Alleys --
And Oh, the Shower of Stain --
When Winds -- upset the Basin --
And spill the Scarlet Rain --

It sprinkles Bonnets -- far below --
It gathers ruddy Pools --
Then -- eddies like a Rose -- away --
Upon Vermilion Wheels --

[1862; 1892]

- - - - -

Nazywa się to - "Jesień" -
Jej kolorem - purpura
Krwi tryskającej z Tętnic
I Żył - wzdłuż Dróg - na Górach -

Jej wielkie Bańki - wzdęte
Po obu stronach Alej -
Szkarłatny Deszcz - gdy Podmuch
Strąci Miskę - niedbale -

Spryskuje w dole Kapelusze -
Gromadzi się w Jeziora -
Aż porwą tę nietrwałą Różę
W dal Cynobronowe Koła -

[Stanisław Barańczak]


# 657
(I dwell in Possibility --)

I dwell in Possibility --
A fairer House than Prose --
More numerous of Windows --
Superior -- for Doors --

Of Chambers as the Cedars --
Impregnable of Eye --
And for an Everlasting Roof
The Gambrels of the Sky --

Of Visitors -- the fairest --
For Occupation -- This --
The spreading wide of narrow Hands
To gather Paradise --

[1862; 1929]

- - - - -

Mieszkam w pałacu Możliwości —
Piękniejszy to dom od Prozy —
O wiele więcej Okien —
Drzwi można szerzej otworzyć —

Wnętrza — jak starych Cedrów —
Objąć Okiem się nie da —
A w górze Wieczny Pułap —
Kopuła Nieba —

Goście — najwyborniejsi —
A jedyne Zajęcie —
Zamykać w objęciu wąskim 
Obfite Raju naręcze —

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Moim mieszkaniem - Możliwość -
Dom wspanialszy niż proza -
Liczniejsze w nim okna - 
Więcej drzwi wiedzie poza -

Komnaty niby cedry -
Nieprzeniknione dla oka -
Zaś dachem wiecznotrwałym
Dwuspadowe niebiosa -

Goście w nim - najświetniejsi -
A zajęcie - rozwieram
Moje szczupłe dłonie szeroko -
Ażeby raj w nie zbierać -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Mieszkam w Możliwości -
Domu Piękniejszym od Prozy -
Można Okna liczyć i liczyć -
I Drzwi - pozazdrościć -

Z Pokojami jak Cedry -
Gdzie Oko nie sięga -
Z Nieśmiertelnym Dachem
Pod Mansardą Nieba -

Goście tu - najprzedniejsi
A Moje - Powinności -
Rozpościerać szczupłe Ręce
Żeby Raj w nich zmieścić -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Mieszkam wśród Możliwości -
Dom to od Prozy piękniejszy -
W Ścianach ma więcej Okien -
W Drzwi - także zasobniejszy -

Komnat, co są niczym Cedry -
Nie przepatrzysz Okiem -
A Dachem Niezniszczalnym -
Sklepienie Nieba wysokie -

Goście - najszlachetniejsi -
Praca - tym tylko Sposobem -
Wyciągam wątłe ramiona
By Raj przyciągnąć ku sobie -

[Tadeusz Sławek]


# 658
(Whole Gulfs -- of Red, and Fleets -- of Red --)

Whole Gulfs -- of Red, and Fleets -- of Red --
And Crews -- of solid Blood --
Did place upon the West -- Tonight --
As 'twere specific Ground --

And They -- appointed Creatures --
In Authorized Arrays --
Due -- promptly -- as a Drama --
That bows -- and disappears --

[1862; 1945]

- - - - -

Całe Zatoki - Floty - Załogi -
Koloru Krwistej Czerwieni -
Stanęły na Zachodzie - Wieczorem -
Jak na prawdziwej Ziemi -

I One - właściwe Istoty -
W odpowiednich Szatach -
Stosownie szybko - jak po Spektaklu -
Kłaniają się - i odchodzą ze świata -

[Andrzej Szuba]


# 663
(Again -- his voice is at the door --)

Again -- his voice is at the door --
I feel the old Degree --
I hear him ask the servant
For such an one -- as me --

I take a flower -- as I go --
My face to justify --
He never saw me -- in this life --
I might surprise his eye!

I cross the Hall with mingled steps --
I -- silent -- pass the door --
I look on all this world contains --
Just his face -- nothing more!

We talk in careless -- and it toss --
A kind of plummet strain --
Each -- sounding -- shyly --
Just -- how -- deep --
The other's one -- had been --

We walk -- I leave my Dog -- at home --
A tender -- thoughtful Moon --
Goes with us -- just a little way --
And -- then -- we are alone --

Alone -- if Angels are "alone" --
First time they try the sky!
Alone -- if those "veiled faces" -- be --
We cannot count -- on High!

I'd give -- to live that hour -- again --
The purple -- in my Vein --
But He must count the drops -- himself --
My price for every stain!

[1862; 1945]

- - - - -

Znowu - jego głos u drzwi -
Czuję to samo napięcie -
Słyszę - jak pyta służącą,
Czy jest ktoś taki - jak ja -

Przechodząc - biorę jakiś kwiat -
By twarz usprawiedliwić -
Nigdy nie widział mnie - w tym życiu -
Mogłabym - jego wzrok - zadziwić -

Chwiejnym krokiem przecinam hall -
Milcząc - przekraczam próg - na świecie
Istnieje tylko jego twarz -
Nic więcej -

Beztroski ton - niedbały głos -
Jak gdyby sonda naprężona -
Którą nieśmiało zapuszczamy -
Badając - jak głęboko
Odczuwa - druga strona -

Spacer - zostawiam w domu psa -
Czuły - troskliwy księżyc z nami
Idzie kawałek drogi -
Potem - jesteśmy sami -

Sami - jakby same Anioły -
Po raz pierwszy - niebo badały!
Sami - jakby twarze zasłonięte -
Na wyżyny patrzały!

By znowu przeżyć - tę godzinę
Z moich żył ciemną czerwień dam -
Lecz on sam krople musi liczyć
To cena każdej z plam -
 
[Ludmiła Marjańska]


# 664
(Of all the Souls that stand create --)

Of all the Souls that stand create --
I have elected -- One --
When Sense from Spirit -- files away --
And Subterfuge -- is done --
When that which is -- and that which was --
Apart -- intrinsic -- stand --
And this brief Drama in the flesh --
Is shifted -- like a Sand --
When Figures show their royal Front --
And Mists -- are carved away,
Behold the Atom -- I preferred --
To all the lists of Clay!

[1862; 1891]

- - - - -

Ze wszystkich dusz stworzonych
jeden - wybrany mój.
Gdy czucie zetrze się z ducha,
wykrętów spadnie strój;

gdy to, co było, i to, co jest,
osobną istność okażą
i ta króciutka tragedia ciał
nie więcej niż piach zaważy;

gdy z przenośni wyjrzy królewski kształt
i mgłę się od rysów odetnie
- patrzcie, jaki atom przeze mnie obrany
wśród glinianych figur szpetnych!

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Jedną istotę wybrałam
Z wielu stworzonych szeregów -
Gdy ze zmysłów oczyści się duch -
I nie będzie już żadnych wybiegów -
Gdy to co jest - i co było -
Stanie oddzielne - i istotne -
A krótki dramat ciała
Przemknie jak piachy lotne -
Gdy kształty ukażą królewską twarz -
I z mgieł się je ociosa -
Spójrz, jaki atom z ludzkiej gliny
Ponad inne - przeniosłam!

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Ze wszystkich Dusz wcielonych -
Wybrałam - Jedną -
Gdy Zmysł od Ducha - się oddzieli -
I Wybieg - się uda -
Gdy to co jest - i to co było -
Rozdzielą się - w istotne -
I ten krótki Dramat w ciele -
Przesypie się - jak Piasek -
Gdy Kształty ukażą swoje królewskie Rangi -
I z Mgieł - ociosane będą,
Ujrzyj ten Atom - który wolałam -
Od wszystkich innych z Gliny!

[Krystyna Lenkowska]


# 665
(Dropped into the Ether Acre --)

Dropped into the Ether Acre --
Wearing the Sod Gown --
Bonnet of Everlasting Laces --
Brooch -- frozen on --

Horses of Blonde -- and Coach of Silver --
Baggage a strapped Pearl --
Journey of Down -- and Whip of Diamond --
Riding to meet the Earl --

[1863; 1914]

- - - - -

Rzucona na Eteryczne Poletko -
Strojna w Suknię z Darniny -
W czepku z Wiecznej Koronki -
Z lodową broszką - przy szyi -

Siwe konie - Srebrna Karoca -
Bagaż - przypięta Perła -
Podróż w Puchach - Pejcz Diamentowy -
Jedzie powitać Earla -

[Andrzej Szuba]


# 668
("Nature" is what we see -)

"Nature" is what we see --
The Hill -- the Afternoon --
Squirrel -- Eclipse -- the Bumble bee --
Nay -- Nature is Heaven --
Nature is what we hear --
The Bobolink -- the Sea --
Thunder -- the Cricket --
Nay -- Nature is Harmony --
Nature is what we know --
Yet have no art to say --
So impotent Our Wisdom is
To her Simplicity.

[1863; 1914]

- - - - -

Natura? To, co dostrzegą oczy -
Popołudnie - Wiewiórka -
Wzgórze - Zaćmienie - Osy -
I więcej - Natura to Niebo -
Natura jest tym, co słyszymy -
Morze - Pieśń Skowronka -
Świerszcz - Grzmot Pioruna -
I więcej - Natura to Harmonia -
Natura jest tym, co wiemy -
A czego wyrazić nie sposób -
Tak bezsilna jest Nasza Mądrość
W spotkaniu z jej Prostotą.

[Andrzej Szuba]

* * * * *

"Naturą" jest, co widzimy wkoło -
Czas Popołudnia - Wzgórze -
Wiewiórka - Chmura - Pszczoła -
Nie - Natura to Niebiosa -
Naturą jest, co słyszymy wokół -
Ptak śpiewający - Oceanu tonie -
Grzmot - Świerszcz -
Nie - Natura to Harmonia -
Natura to wszystko, co wiemy -
A na co nie mamy słowa -
Bezradna jest Nasza Mądrość
Wobec jej Prostoty.

[Tadeusz Sławek]


# 670
(One need not be a Chamber -- to be Haunted -- - Ghosts)

One need not be a Chamber -- to be Haunted --
One need not be a House --
The Brain has Corridors -- surpassing
Material Place --

Far safer, of a Midnight Meeting
External Ghost
Than its interior Confronting --
That Cooler Host.

Far safer, through an Abbey gallop,
The Stones a'chase --
Than Unarmed, one's a'self encounter --
In lonesome Place --

Ourself behind ourself, concealed --
Should startle most --
Assassin hid in our Apartment
Be Horror's least.

The Body -- borrows a Revolver --
He bolts the Door --
O'erlooking a superior spectre --
Or More --

[1863; 1891]

- - - - -

By straszyło nie potrzeba komnat,
nie musisz być wcale domem.
Mózg twój posiada stosowniejsze
korytarze nawiedzone.

Bezpieczniej, gdy bije północ,
napotkać widmo krwawe,
niźli we własnym wnętrzu
tę bledszą zjawę.

Bezpieczniej z głazami w opactwie
wyścigi lotne wszcząć,
niźli w noc bezksiężycową
z sobą samym się sprząc.

Morderca skryty w mieszkaniu
nieraz mniej straszny,
niż zasłonięte starannie
ja własne.

Roztropny nosi rewolwer,
rygle zasuwa,
a nad ważniejszym upiorem
nie czuwa.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Nie trzeba być Komnatą — aby w nas straszyło —
Lub nawiedzonym Domem -
Nie ma Wnętrz straszniejszych niż Mózgu, 
Korytarze kryjome —

Ileż bezpieczniej — o Północy
Ujrzeć Upiora przed sobą 
Niż spojrzeć w twarz własnym — wewnętrznym —
Pustkom i Chłodom.

Prościej gnać przez widmowe Opactwo, 
Gdy hurgot Głazów nas goni — 
Niż stanąć z sobą do walki -
Bez Broni —

Własne Ja — gdy się zaczai
Za Samym Sobą —
Przerazi bardziej niż Morderca 
W pokoju obok.

Ciało — wyciąga Rewolwer —
Drzwi ryglują trzęsące się ręce —
Przeoczając potężniejsze Widmo —
Lub nawet Więcej —

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

nie trzeba być zamkiem
by być nawiedzony
nie trzeba być domem
by gościć demony

lepsze z duchem samotne
spotkanie na piętrze
niż własnego mózgu
niegościnne wnętrze

lepszy przez rynek galop
pod gradem kamieni
niż tak bezbronny stanąć
na niczyjej ziemi

ja w moim ja ukryte
to potworność większa
niż ukryty w mieszkaniu
zwyczajny morderca

ciało bierze rewolwer
on rygluje drzwi
nie widzi widma nad głową
nic

[Maciej Maleńczuk]

* * * * *

Nie tylko w komnatach straszy -
Nie trzeba wcale być gmachem -
Korytarze w mózgu mogą większym
Niż realne napawać strachem -

I bezpieczniej zewnętrznego upiora
Napotkać o północy -
Niż chłodnemu gospodarzowi
We wnętrzu spojrzeć w oczy -

Bezpieczniej galopować przez Opactwo
W pogoni grobów
Niż bezbronnemu w samotni -
Zderzyć się z sobą -

Bardziej nami powinno wstrząsnąć
Nasze ja - ukryte na dnie serca -
Niż zaczajony w mieszkaniu
Morderca.

Człowiek pożycza rewolwer -
Na rygle zasuwa bramy -
Przeoczając groźniejsze widmo -
W nim samym -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Nie trzeba być Lochem – by Straszyć 
Ani Ponurym Zamczyskiem – 
Mózg w plątaninie swych Korytarzy
Jest takim Siedliskiem –  

Bezpieczniej jest w środku Nocy
Spotkać Ducha Zwykłego
Niż Rezydenta – tak przenikliwie – 
Zamrażającego – 

Bezpieczniej jest uciec z Klasztoru
Przed hordą Głazów w pogoni – 
Niż na siebie trafić na Pustkowiu – 
Bez Broni – 

Dwie Jaźni, przyczajone Obie – 
Bardziej przerażają 
Niż Morderca by to zrobił 
W otwartych Drzwiach stając.

Ciało – sięga po Pistolet – 
Domyka drzwi szczelniej – 
A przegapia widmo doskonałe – 
A może i więcej – 

[Barbara Grzybek]


# 674
(The Soul that hath a Guest)

The Soul that hath a Guest
Doth seldom go abroad --
Diviner Crowd at Home --
Obliterate the need --

And Courtesy forbid
A Host's departure when
Upon Himself be visiting
The Emperor of Men --

[1863; 1914]

- - - - -

Dusza wydająca Przyjęcie,
Rzadko wychodzi z Domu -
Boża Świta, co go wypełni,
Każe czekać na progu -

Nie wypada, by Gospodyni
Lekceważyła gości,
Kiedy Jej pomieszkanie
Nawiedza Cesarz Ludzkości -

[Andrzej Szuba]


# 675
(Essential Oils -- are wrung --)

Essential Oils -- are wrung --
The Attar from the Rose
Be not expressed by Suns -- alone --
It is the gift of Screws --

The General Rose -- decay --
But this -- in Lady's Drawer
Make Summer -- When the Lady lie
In Ceaseless Rosemary --

[1863; 1891]

- - - - -

Esencje - wyciska się siłą -
Wonnego Olejku z Róży
Samo Słońce by nie wydobyło -
To - dar Prasy i Śruby -

Róża W Ogóle - usycha -
Lecz ta - w komódce Dziewczynie
Czyni Lato - gdy ona zastyga
W swoim Nieprzerwanym Rozmarynie -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Naturalne olejki się wytłacza -
Z róż pełnych aromatu -
Nie wycisną ich same słońca -
To podarunek tłoków

Zazwyczaj róża niszczeje -
Lecz ta - w kobiecej komodzie -
Czyni lato - gdy w zapach rozmarynu
Pani do snu się kładzie -

[Ludmiła Marjańska (miesięcznik 'Twórczość', 12/2001)]


Esencję różaną się tłoczy -
Olejku i aromatu
Nie wyciśnie jedynie słońce -
Tłoki dobywają je z kwiatu.

Róża zazwyczaj więdnie -
Lecz ta - w komodzie Damy -
Czyni lato, gdy Pani się kładzie
W wiecznie wonny rozmaryn.

[Ludmiła Marjańska (tom 'Przeczucie', 2005)]


# 676
(Least Bee that brew --)

Least Bee that brew --
A Honey's Weight
Content Her smallest fraction help
The Amber Quantity --

[1863; 1945]

- - - - -

Najmniejsza Pszczoła -
Co Miodem przymnaża
Latu Ważności -
Rada - że choć tak skromny -
Ma udział w Bursztynowej Ilości -

[Andrzej Szuba]


# 679
(Conscious am I in my Chamber,)

Conscious am I in my Chamber,
Of a shapeless friend --
He doth not attest by Posture --
Nor Confirm -- by Word --

Neither Place -- need I present Him --
Fitter Courtesy
Hospitable intuition
Of His Company --

Presence -- is His furthest license --
Neither He to Me
Nor Myself to Him -- by Accent --
Forfeit Probity --

Weariness of Him, were quainter
Than Monotony
Knew a Particle -- of Space's
Vast Society

Neither if He visit Other --
Do He dwell -- or Nay -- know I --
But Instinct esteem Him
Immortality --

[1863; 1929]

- - - - -

Świadoma jestem w swej sypialni
Przyjaznej bezkształtnej Osoby -
Nie świadczy o sobie postawą -
Nie potwierdza się słowem

Ani miejscem - czy mam Go przedstawić -
Uprzejmość pełną godności -
Gościnną intuicję
Jego obecności -

Obecność to najdalsze ustępstwo -
Ani dla mnie On - ani ja
Dla Niego - pod żadnym naciskiem
Nie zrzekniemy się uczciwości -

Zmęczenie Nim osobliwsze
Byłoby niż monotonia -
Poznawanie drobnej cząsteczki
Ogromnej społeczności -

Nie wiem ani gdzie mieszka -
Ani czy u innych gości -
Lecz instynkt ceni Go niezwykle
Dla nieśmiertelności -

[Ludmiła Marjańska]


# 681
(Soil of Flint, if steady tilled --)

Soil of Flint, if steady tilled --
Will refund by Hand --
Seed of Palm, by Libyan Sun
Fructified in Sand --

[1863; 1896]

- - - - -

Ugór, jeśli uprawiać go pilnie,
Wynagrodzi za trud Fellaha -
Ziarno Palmy, w libijskim Słońcu,
Dało owoc na Piachach -

[Andrzej Szuba]


# 684
(Best Gains - must have the Losses' Test --)

Best Gains -- must have the Losses' Test --
To constitute them -- Gains --

[1863; 1891]

- - - - -

Zysk - musi przejść Próbę Straty -
By zasłużyć na miano - Zysku -

[Andrzej Szuba]


# 685
(Not "Revelation" - 'tis - that waits,)

Not "Revelation" -- 'tis -- that waits,
But our unfurnished eyes --

[1863; 1891]

- - - - -

To nie "Objawienie" - czeka,
Lecz nasze nieuzbrojone oczy -

[Andrzej Szuba]


# 686
(They say that "Time assuages" --)

They say that "Time assuages" --
Time never did assuage --
An actual suffering strengthens
As Sinews do, with age --

Time is a Test of Trouble --
But not a Remedy --
If such it prove, it prove too
There was no Malady --

[1863; 1896]

- - - - -

Mówi się: "Czas uśmierza ból" -
On nie uśmierza niczego -
W cierpieniu, jak w Żylastym Starcu,
Rośnie Krzepkość, gdy lata biegną -

Nie Lekarstwem Nieszczęścia
Jest Czas - to raczej Probierz -
Jeśli leczy - daje dowód tym samym,
Że nie było mowy o Chorobie -
 
[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Mówią "Czas leczy rany" -
Czas nigdy nie był lekiem -
Cierpienie wciąż narasta, jak Ścięgno,
Co wzmacnia się z wiekiem.

Czas nas próbuje w Troskach -
Lekarstwem nas nie darzy -
Gdyby jak Lek zadziałał, znak to -
Że nigdy nie byliśmy chorzy.

[Tadeusz Sławek]


# 690
(Victory comes late --)

Victory comes late --
And is held low to freezing lips --
Too rapt with frost
To take it --
How sweet it would have tasted --
Just a Drop --
Was God so economical?
His Table's spread too high for Us --
Unless We dine on tiptoe --
Crumbs -- fit such little mouths --
Cherries -- suit Robbins --
The Eagle's Golden Breakfast strangles -- Them --
God keep His Oath to Sparrows --
Who of little Love -- know how to starve --

[1863; 1891]

- - - - -

Zwycięstwo, spóźniasz się,
podsunięte dogodnie do ust,
które skurcz mrozu ściął
zbyt mocno, by można cię pić.

Jakże słodko smakowałby
jeden łyk!
Czyżby tak oszczędny był Bóg?
Zbyt wysoko dla nas zastawiony jego stół,
chyba - obiadować na palcach.
Dla niewielkich ust raczej by okruch:
dla gila - wiśnia...
Królewski orła posiłek
zadławiłby go.
Bóg wróblom dotrzymuje paktów:
one umieją, gdy miłości brak, 
głodować.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 691
(Would you like summer? Taste of ours.)

Would you like summer? Taste of ours.
Spices? Buy here!
Ill! We have berries, for the parching!
Weary! Furloughs of down!
Perplexed! Estates of violet trouble ne'er looked on!
Captive! We bring reprieve of roses!
Fainting! Flasks of air!
Even for Death, a fairy medicine.
But, which is it, sir?

[1863; 1894]

- - - - -

Ochota na lato? Skosztuj naszego.
Przyprawy? Służymy!
Chory! Mamy jagody na chore gardło!
Znużony! Urlopy w puchu!
Kłopoty! Zatrzęsienie niespotykanych fiołkowych problemów!
Niewola! Róze podpisały ułaskawienie!
Omdlenie! Balony powietrza!
Nawet na śmierć bajeczne mikstury!
Ale która, panie, najlepsza?

[Andrzej Szuba]


# 695
(As if the Sea should part)

As if the Sea should part
And show a further Sea --
And that -- a further -- and the Three
But a presumption be --

Of Periods of Seas --
Unvisited of Shores -
Themselves the Verge of Seas to be --
Eternity -- is Those --

[1863; 1929]

- - - - -

Gdyby Morze się rozstąpiło
I ukazało Morze następne -
A to - kolejne - i Wszystkie
Byłyby tylko wstępem

Do Innych Mórz,
Których Bezbrzeżność
Oznaczałaby tylko Początek -
To tak wyglądałaby - Wieczność -

[Andrzej Szuba]



Emily