There is another sky, Ever serene and fair, And there is another sunshine, Though it be darkness there; Never mind faded forests, Austin, Never mind silent fields -- Here is a little forest, Whose leaf is ever green; Here is a brighter garden, Where not a frost has been; In its unfading flowers I hear the bright bee hum: Prithee, my brother, Into my garden come! [1851; 1894] - - - - - Tam jest inne niebo, Zawsze bezchmurne i spokojne, I nie ma tam innego słonecznego światła. Mimo, że panuje ciemność; Nieważne są więdnące lasy, Austin, Nieważne milczące pola - Tutaj jest mały las, Którego liście są zawsze zielone; Tutaj jest jaśniejszy ogród, Gdzie nigdy nie było mrozu, W jego niewiędnących liściach Słyszę słodkie brzęczenie pszczół: Proszę cię, mój bracie, Przyjdź do mego ogrodu! [Ryszard Mierzejewski] * * * * * Jest też inne niebo, Wciąż jasne i piękne, I jest także inne słońce, Choć tam bywa ciemno; Co tam spłowiałe lasy, Austin, Co tam pola ciche - Tutaj jest maleński lasek, Z wciąż zielonym liściem; Tutaj jest jaśniejszy ogród, Nietknięty przymrozkiem; W niepłowiejących kwiatach Żywy szum pszczół słychać; Do mojego sadu Bracie, proszę, przychodź! [Krystyna Lenkowska]
I have a Bird in spring Which for myself doth sing -- The spring decoys. And as the summer nears -- And as the Rose appears, Robin is gone. Yet do I not repine Knowing that Bird of mine Though flown -- Learneth beyond the sea Melody new for me And will return. Fast is a safer hand Held in a truer Land Are mine -- And though they now depart, Tell I my doubting heart They're thine. In a serener Bright, In a more golden light I see Each little doubt and fear, Each little discord here Removed. Then will I not repine, Knowing that Bird of mine Though flown Shall in a distant tree Bright melody for me Return. [1854; 1932] - - - - - Wiosną mam Ptaka Który samemu sobie od rzeczy śpiewa - Wiosenne wabiki. I kiedy lato się zbliża - I Róża pojawia, Nie ma Rudzika. Nie mogę jeszcze narzekać tak Wiedząc, że mój Ptak Jednakowoż przyleci - Nauczony za morzami Z nowymi dla mnie melodiami Powróci. Post jest sposobem bezpiecznym Podtrzymywanym w kraju prawdziwym Czy są moje - I pomimo, że od odlotu stoją w gotowości Powiedz, że moje serce pełne jest wątpliwości Czy są twoje. W jaśniejszej Poświacie W bardziej złotym świetle Widzę Każdy trochę wątpi i się boi Każdy tutaj trochę się niepokoi Oddalony. Dlatego nie mogę narzekać Wiedząc, że mój Ptak Jednakowoż przyleci W odległym drzewie Z jasną melodią dla mnie Powróci. [Ryszard Mierzejewski]
The morns are meeker than they were -- The nuts are getting brown -- The berry's cheek is plumper -- The Rose is out of town. The Maple wears a gayer scarf -- The field a scarlet gown -- Lest I should be old fashioned I'll put a trinket on. [1858; 1890] - - - - - Ranki - potulniejsze niż zwykle - Brązowieją skorupy orzechów - Pulchniejszy policzek jagody - Róży nie ma w miasteczku. Klon założył weselszy szalik - Szkarłatne suknie - łąki - Ponieważ nie chcę być niemodna, Powyciągam błyskotki. [Andrzej Szuba] * * * * * Poranki bledsze niż były - Orzechy ściemniały znacznie - Jagodzie policzki spulchniały - Róży nie uświadczysz. Klon włożył krzykliwy szalik - Pole szkarłatną kapuzę - Więc żeby być na czasie Błyskotkę założę. [Krystyna Lenkowska]
Sleep is supposed to be By souls of sanity The shutting of the eye. Sleep is the station grand Down which, on either hand The hosts of witness stand! Morn is supposed to be By people of degree The breaking of the Day. Morning has not occurred! That shall Aurora be -- East of Eternity -- One with the banner gay -- One in the red array -- That is the break of Day! [1858; 1890] - - - - - Sen - trzeźwo myślące istoty Są przekonane o tym, Że sen to zamknięcie oczu. Sen to wielki przystanek, Na którym niespotykane Zastępy świadków kroczą. Ludzie wysokiej rangi Uważają poranki Za rozpoczęcie dnia. Poranek się nie zdarza! To Aurora - poranna zorza - Wschód Wieczności i blask - Ktoś z jasnym transparentem - Ktoś w czerwień owinięty - Oto poranny brzask! [Ludmiła Marjańska]
The Gentian weaves her fringes -- The Maple's loom is red -- My departing blossoms Obviate parade. A brief, but patient illness -- An hour to prepare, And one below this morning Is where the angels are -- It was a short procession, The Bobolink was there -- An aged Bee addressed us -- And then we knelt in prayer -- We trust that she was willing -- We ask that we may be. Summer -- Sister -- Seraph! Let us go with thee! In the name of the Bee -- And of the Butterfly -- And of the Breeze -- Amen! [1858; 1891] - - - - - Goryczka przędzie frędzle - Krosna Klonu rude - Moje więdnące kwiaty Nie chcą parady. Cierpliwa, krótka niemoc - Godzina szykowania, I ta co rano jeszcze z nami Jest już z aniołami - Procesja była mała, I Szczygieł tam był - Kazanie Pszczoła miała - I pomodliliśmy się - Ufamy, że tak chciała - Prosimy niech nam wolno Serafinie - Siostro - Lato! Udać się z tobą! I imię Pszczoły - I Ważki - I wiatru - Amen! [Krystyna Lenkowska]
A sepal, petal, and a thorn Upon a common summer's morn -- A flask of Dew -- A Bee or two -- A Breeze -- a caper in the trees -- And I'm a Rose! [1858; 1896] - - - - - Pręcik, płatek, cierń W zwykły letni dzień - Flaszeczka rosy, jedna, dwie pszczoły - Wiatru wiew - sus spoza drzew - I jestem różą! [Ludmiła Marjańska] * * * * * Pręcik, płatek, oraz kolce Latem kiedy wstaje słońce - Fiolka rosy - Pszczoła, dwie osy - Wiaterek - w drzewach sus - i Różą Jestem już! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Kielich, kolec i płatek W zwykły letni poranek - Flaszeczka Rosy - Jedna, dwie Pszczoły - Powiew - skok pośród drzew - i jestem Różą! [Andrzej Szuba]
We lose -- because we win -- Gamblers -- recollecting which Toss their dice again! [1858; 1945] - - - - - Przegrywamy - bo wygrywamy - Pamiętając o tym - Gracze Znowu rzucają kości! [Andrzej Szuba] * * * * * Tracimy – bo wygrywamy - Każde przypomnienie Rzutu kości Umacnia nas - Hazardzistami! [Jadwiga Magnuszewska]
I had a guinea golden -- I lost it in the sand -- And tho' the sum was simple And pounds were in the land -- Still, had it such a value Unto my frugal eye -- That when I could not find it -- I sat me down to sigh. I had a crimson Robin -- Who sang full many a day But when the woods were painted, He, too, did fly away -- Time brought me other Robins -- Their ballads were the same -- Still, for my missing Troubador I kept the "house at hame." I had a star in heaven -- One "Pleiad" was its name -- And when I was not heeding, It wandered from the same. And tho' the skies are crowded -- And all the night ashine -- I do not care about it -- Since none of them are mine. My story has a moral -- I have a missing friend -- "Pleiad" its name, and Robin, And guinea in the sand. And when this mournful ditty Accompanied with tear -- Shall meet the eye of traitor In country far from here -- Grant that repentance solemn May seize upon his mind -- And he no consolation Beneath the sun may find. [1858; 1896] - - - - - Moim był złoty pieniądz, do piasku mi kiedyś wpadł i - choć kraj nasz bogaty nie lęka się takich strat, to w moim oku taką cenę miał krążek ów, żem usiadła wzdychająca nie mogąc znaleźć słów. Moim był gil-karmazyn, śpiewał - powszednia rzecz! Lecz gdy się las zabarwił i on odleciał precz - czas przyniósł inne gile, trel podobny rozbrzmiewa z łąk, ale ja trubadura mojego czekam wciąż. I moją była w niebie Plejadów jedna z gwiazd, lecz kiedym nie baczyła, odeszła w niedobry czas. Więc choć tam w górze - ciżba, światła - jak złoty szych, nie dbam, bo przecież moją nie jest ni jedna z nich. Powiastki - taki morał: nie przy mnie druh mój dziś, oni mi Plejadą, gilem, złotem, co w piasku tkwi. Jeśli żałosna strofka ta pokrapiana łzą napotka oko zdrajcy choćby najdalej stąd - Boże, solenną skruchę w niewierne serce włóż i niechaj pocieszenia nie zazna nigdy już. [Kazimiera Iłłakowiczówna]
She slept beneath a tree -- Remembered but by me. I touched her Cradle mute -- She recognized the foot -- Put on her carmine suit And see! [1858; 1896] - - - - - Że pod drzewem spała - Tylko ja wiedziałam. Dotknęłam jej niemej Kołyski - Rozpoznała moją stopę z bliska - Wdziała karminowy płaszcz I patrz! [Krystyna Lenkowska]
So has a Daisy vanished From the fields today -- So tiptoed many a slipper To Paradise away -- Oozed so in crimson bubbles Day's departing tide -- Blooming -- tripping -- flowing Are ye then with God? [1858; 1945] - - - - - Nie uświadczysz na polach Ni jednego Kwiatuszka - Do raju pantofelki poszły Dziś na paluszkach - Dzień zachodząc sączy się Pąsowymi bąblami - I kwitnie - sunie - płynie - Jesteś już u Boga? [Andrzej Szuba]
Summer for thee, grant I may be When Summer days are flown! Thy music still, when Whipporwill And Oriole -- are done! For thee to bloom, I'll skip the tomb And row my blossoms o'er! Pray gather me -- Anemone -- Thy flower -- forevermore! [1858; 1896] - - - - - Niechże ja będę latem twym, gdy miną letnie dni, muzyką wilg, gdy lelek zmilkł i wilgi tryl już ścichł. Dla ciebie, duch, wionę nad grób, nasieniem barwnego kwiecia, A ty, mój miły, anemon z mogiły urwij i unieś na wieki. [Kazimiera Iłłakowiczówna]
When Roses cease to bloom, Sir, And Violets are done -- When Bumblebees in solemn flight Have passed beyond the Sun -- The hand that paused to gather Upon this Summer's day Will idle lie -- in Auburn -- Then take my flowers -- pray! [1858; 1896] - - - - - Gdy Róże przestają kwitnąć, Panie, I Fiołki zamierają - Gdy Trzmiele w uroczym locie Słońce omijają - Ręka, która się wstrzymała, aby zbierać Na ten dzień Lata Powstrzyma się od kłamstwa - w Auburn - Potem weź moje kwiaty - proś Boga! [Ryszard Mierzejewski]
If recollecting were forgetting, Then I remember not. And if forgetting, recollecting, How near I had forgot. And if to miss, were merry, And to mourn, were gay, How very blithe the fingers That gathered this, Today! [1858; 1894] - - - - - Gdyby wspomnieć znaczyło zapomnieć, To ja nie pamiętam. A gdyby zapomnieć, wspomnieć, To prawie zapomniałam. Gdyby żal, był radosny, A lament, miły, Jak beztroskie te palce Co Dziś to zebrały! [Krystyna Lenkowska]
By such and such an offering To Mr. So and So, The web of live woven -- So martyrs albums show! [1858; 1945] - - - - - Takim to a takim Datkiem Temu to a temu Panu, Sieć życia utkana - W księgach męczenników! [Krystyna Lenkowska]
I robbed the Woods -- The trusting Woods. The unsuspecting Trees Brought out their Burs and mosses My fantasy to please. I scanned their trinkets curious -- I grasped -- I bore away -- What will the solemn Hemlock -- What will the Oak tree say? [1858; 1955] - - - - - Obrabowałam Lasy - Ufne Lasy. Niejedno naiwne Drzewo Chwaliło się swoim mchem i Kasztanem, Aby mi sprawić przyjemność. Z ciekawością obejrzałam skarby - Zgarnęłam je - uniosłam z poręby - Co na to poważny Szalej - A co powiedzą Dęby? [Andrzej Szuba]
There's something quieter than sleep Within this inner room! It wears a sprig upon its breast -- And will not tell its name. Some touch it, and some kiss it -- Some chafe its idle hand -- It has a simple gravity I do not understand! I would not weep if I were they -- How rude in one to sob! Might scare the quiet fairy Back to her native wood! While simple-hearted neighbors Chat of the "Early dead" -- We -- prone to periphrasis Remark that Birds have fled! [1858; 1896] - - - - - Jest coś cichszego niźli sen W tym środkowym pokoju. Na piersi ma gałązkę - Przemilcza imię swoje. Niektórzy dotkną, ucałują, Rozetrą bezwładne dłonie Tej siły przyciągania Nie rozumiem, nie pojmę! Nie mogłabym płakać jak oni - Szloch może być obrazą! Spłoszą cichą wróżkę i umknie Do swych rodzinnych lasów. Gdy prostoduszni sąsiedzi Gawędzą o "zmarłej przedwcześnie", My - skorzy do peryfrazy - Mówimy, że ptaki pierzchły. [Ludmiła Marjańska] * * * * * Jest coś nad sen spokojniejszego W tamtym pokoju w środku domu, Z gałązką w dłoni bzu wiotkiego Nie zdradzi twarzy swej nikomu Ktoś pacałuje, ktoś dotknięciem Rozgrzeje nieruchome dłonie, Niezrozumiałe, jak zaklęcie, Przyciąga mnie w ogniska płomień I nie płakałabym zapewne, Płacz byłby pustą stratą czasu, Mógłby wypłoszyć wróżki zwiewne Do ich rodzinnych, dziwnych lasów Sąsiedzi, ludzie sercem prości Mówią o śmierci, wczesnej takiej, My, unikając dosłowności, Powiemy - odleciały Ptaki [Kazimierz Żarski]
Heart! We will forget him! You and I -- tonight! You may forget the warmth he gave -- I will forget the light! When you have done, pray tell me That I may straight begin! Haste! lest while you're lagging I remember him! [1858; 1896] - - - - - Tobie i mnie trza, serce, zapomnieć go od dziś! Ty ciepła jego nie pamiętaj, ja - światła, co odeń skrzy. Gdy zdołasz zapomnieć, serce, powiedz, przygaszę myśl... Tylko spiesz, bo gdy zamarudzisz, wstanie w pamięci mej żyw! [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Trzeba o nim zapomnieć, Serce! Zapomnijmy - wieczorem! Ty zapomnisz o darze ciepła - Ja o świetle zapomnę! Gdy zapomnisz, proszę cię, powiedz, A ja zacznę bez zwłoki! Spiesz się! Ty zamarudzisz, A wspomnienie tak boli! [Andrzej Szuba] * * * * * Zapomnimy go! Serce! Ty i ja - jeszcze nim zajdzie słońce! Ty o cieple jego zapomnisz - Ja o blasku promieniejącym! Gdy już ci się uda, daj mi znać, proszę, Bym ja ze swoim nie musiała czekać! Boję się, że on w pamięci mej wróci, Więc, bardzo cię proszę, nie zwlekaj! [Tadeusz Sławek]
I never lost as much but twice, And that was in the sod. Twice have I stood a beggar Before the door of God! Angels -- twice descending Reimbursed my store -- Burglar! Banker -- Father! I am poor once more! [1858; 1890] - - - - - Straciłam tak wiele tylko razy dwa, a zawsze - pod darnią mogilną; dwa razy stałam jak żebrak u bożych drzwi bezsilna. Aniołowie schodząc w dół dwa razy zaradzili mojemu bankructwu... Rabusiu... Bankierze... Ojcze, znowu mam ręce puste. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Dwa razy tylko utraciłam Aż tyle - wchłonął to grób. Dwa razy jak żebraczka Stałam u Bożych wrót! Anioły - dwakroć zesłane - Spłaciły mnie - mogłam żyć - Włamywaczu! Bankierze - Ojcze! Znów nie mam nic! [Stanisław Barańczak] * * * * * Dwukrotnie oddawałam darni To, co mi los odebrał. Dwukrotnie u drzwi Boga stałam Jak żebrak. Anioły - dwakroć zstępowały, By od nowa mnie wyposażyć - Włamywaczu! Bankierze - Ojcze! Znowu jestem nędzarzem! [Ludmiła Marjańska] * * * * * Nigdy nie straciłam tak wiele, jak Dwa razy w tej darni. Dwa razy jak żebrak Stałam w boskiej bramie! Anioły - zeszły dwa razy I pokryły straty - Rabusiu! Bankierze - Ojcze! Znów jestem nędzarzem! [Krystyna Lenkowska]
I haven't told my garden yet -- Lest that should conquer me. I haven't quite the strength now To break it to the Bee -- I will not name it in the street For shops would stare at me -- That one so shy -- so ignorant Should have the face to die. The hillsides must not know it -- Where I have rambled so -- Nor tell the loving forests The day that I shall go -- Nor lisp it at the table -- Nor heedless by the way Hint that within the Riddle One will walk today -- [1858; 1891] - - - - - Ukryłam to przed ogrodem, Nie chciałam, by na mnie wpłynął; Nie czuję się wciąż na siłach, By z pszczołą się dzielić nowiną. Nie powiem o tym ulicy, Bo sklepy by się zdumiały, Że umrzeć ktoś ma odwagę Tak naiwny i tak nieśmiały. Nie trzeba wzgórz powiadamiać, Łaskawych mojej włóczędze, I słodkim wspominać lasom O dniu, który bez nich już spędzę, I szeptać o tym przy stole, I napomykać ukradkiem, Że dziś właśnie ktoś odejdzie, By wielką przeniknąć zagadkę. [Artur Międzyrzecki] * * * * * Mój ogród jeszcze nie wie o tym - Wpierw muszę stawić temu czoło. I jeszcze nie mam dosyć siły, By to przekazać pszczołom - Nie nazwę tego na ulicy - Bo sklepy zmienią się na twarzy - Że ja - nieśmiała - ignorantka Na śmierć mogłabym się odważyć. Nie wolno się dowiedzieć wzgórzom - Po których błądzić tak przyjemnie - Ani też zdradzić wdzięcznym lasom Że przyjdzie dzień - beze mnie - Nie wolno szepnąć przy stole - Ani napomknąć przypadkiem - Że ktoś już dzisiaj krąży W obrębie tej zagadki - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Ogrodowi nie mówiłam - Żeby nie zapeszyć. Nie mam jeszcze odwagi Pszczole tego wyznać - Nie powiem tego na ulicy Mogłyby sklepy drwić - Że taka cicha - głupia twarz Ma wypisaną śmierć. Nie wolno mówić wzgórzom - Po których się włóczę - Ani szepnąć lasom Kiedy stąd odejdę - Zająknąć się przy stole - Ani mimochodem Nie zdradzić tej Zagadki W którą właśnie wchodzę - [Krystyna Lenkowska]
Whether my bark went down at sea -- Whether she met with gales -- Whether to isles enchanted She bent her docile sails -- By what mystic mooring She is held today -- This is the errand of the eye Out upon the Bay. [1858; 1890] - - - - - Czy moja barka poszła na dno - Czy na sztorm natrafiła nagle - Czy na zaklęte wyspy Zawiodły ją posłuszne żagle? Jakie mistyczne cumy Zatrzymały ją? - Nad zatoką Krąży wysłany na zwiady Posłaniec wzroku. [Ludmiła Marjańska] * * * * * Czy moja łódź zatonęła - Czy zaginęła w szkwale - Czy na wyspy zaczarowane Skierowała potulne żagle - Jakie mistyczne cumy Ją wiążą - nad Zatoką Rozpoznanie prowadzi Zwiadowca-oko. [Andrzej Szuba]
Taken from men -- this morning -- Carried by men today -- Met by the Gods with banners -- Who marshalled her away -- One little maid -- from playmates -- One little mind from school -- There must be guests in Eden -- All the rooms are full -- Far -- as the East from Even -- Dim -- as the border star -- Courtiers quaint, in Kingdoms Our departed are. [1858; 1891] - - - - - Odebranej ludziom dziś rano - Na ramionach mężczyzn dźwiganej - Bogowie wyszli na spotkanie - Wiedli ją z chorągwiami - Ta dziewczynka - z którą się bawiłaś - Mądre dziecko ze szkoły twojej - Chyba są goście w Raju - Pełne wszystkie pokoje - Dalecy - jak wschód od wieczora - Zamgleni - jak gwiazda w bezkresie - Osobliwi dworzanie w królestwie - Ci, którzy od nas odeszli. [Ludmiła Marjańska]
By Chivalries as tiny, A Blossom, or a Book, The seeds of smiles are planted -- Which blossom in the dark. [1858; 1945] - - - - - Uprzejmością tak skromną Jak Kwiatek czy Książka Sieje się ziarna uśmiechów - Kwitnących w ciemnościach. [Andrzej Szuba]
To venerate the simple days Which lead the seasons by, Needs but to remember That from you or I, They may take the trifle Termed mortality! [1858; 1896] - - - - - Chcąc uczcić zwykłe dni, Co przewodzą kolejnym miesiącom, Wystarczy zapamiętać, Że mogą od ciebie, ode mnie, Wziąć tę drobnostkę, Zwaną śmiertelnością! [Andrzej Szuba]
A little East of Jordan, Evangelists record, A Gymnast and an Angel Did wrestle long and hard -- Till morning touching mountain -- And Jacob, waxing strong, The Angel begged permission To Breakfast -- to return -- Not so, said cunning Jacob! "I will not let thee go Except thou bless me" -- Stranger! The which acceded to -- Light swung the silver fleeces "Peniel" Hills beyond, And the bewildered Gymnast Found he had worsted God! [1859; 1914] - - - - - Nieco nad Wschód od Jordanu, O czym Ewangeliści świadczą, Gimnastyk i Anioł Walczyli długo i twardo - A gdy ranek dotknął góry - I Jakub, był w przewadze, Anioł prosił usilnie O przerwę - na Śniadanie - Bynajmniej, rzekł sprytny Jakub! "Nie puszczę cię dopóki Mi nie pobłogosławisz" - Wędrowcze! I ten nie odmówił - Światło huśtało srebrnym runem Ponad Wzgórzami "Peniel" A oszołomiony Gimnastyk Zrozumiał, że Boga przemógł! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Na wschód od rzeki Jordan, Jak czytam w świętej Księdze, Atleta zwarł się z Aniołem W długiej batalii udręce - Górę świt już zabarwił - Gdy Jakub Anioła przemaga, Ten przerwy prosi - by śniadać - I potem - wrócić do zmagań - Rzekł Jakub - Cudzodziemcze, Nie puszczę cię póty z uścisku, Aż mnie pobłogosławisz! Ten zgadza się na wszystko - Blask rzucił srebrne runo Na wzgórza Penuelu dokoła, I poznał zdumiony Atleta, Że Boga samego pokonał! [Tadeusz Sławek]
Papa above! Regard a Mouse O'erpowered by the Cat! Reserve within thy kingdom A "Mansion" for the Rat! Snug in seraphic Cupboards To nibble all the day While unsuspecting Cycles Wheel solemnly away! [1859; 1914] - - - - - Tato tam w górze! Pamiętaj o Szczurze Na pastwie Kocura! Zastrzeż w swoim królestwie "Mieszkanie" dla Szczura! By mógł u serafina W cichej Szafie osiąść, Gdy bezwolne Cykle dostojnie Kołują dokądś! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Papo niebieski! Zważ na Myszkę Gnębioną przez Kocura! Zarezerwuj w swoim królestwie "Pałac" dla Szczura! Niech łasują bezpiecznie W seraficznych Kredensach, Kiedy ufne Eony uroczyście Krążą w bezkresach! [Andrzej Szuba] * * * * Papo tam w górze, (spójrz na myszkę w szponach kota!) Zechciej zachować jakiś przybytek W Twym królestwie dla myszy i szczurów! Przytulnie ukryte w anielskich spiżarniach, niech sobie tam chrupią zapasy, a tymczasem niech cykle wieków, nie wiedząc o niczym, pompatycznie toczą się dalej! [Roman Dyboski]
I can't tell you -- but you feel it -- Nor can you tell me -- Saints, with ravished slate and pencil Solve our April Day! Sweeter than a vanished frolic From a vanished green! Swifter than the hoofs of Horsemen Round a Ledge of dream! Modest, let us walk among it With our faces veiled -- As they say polite Archangels Do in meeting God! Not for me -- to prate about it! Not for you -- to say To some fashionable Lady "Charming April Day"! Rather -- Heaven's "Peter Parley"! By which Children slow To sublimer Recitation Are prepared to go! [1859; 1914] - - - - - Nie mogę ci powiedzieć - ale ty czujesz to - Także ty nie możesz mi powiedzieć - Święci, z potłuczoną dachówką i ołówkiem Wytłumaczcie nasz Kwietniowy Dzień! Słodszy niż znikający figiel Ze znikającej zieleni! Szybszy niż kopyta Jeźdźców Wokół Rafy Snu! Skromny, pozwól nam chodzić pośród tego Z naszymi twarzami w woalce, Jak mówią uprzejmie Archaniołowie Spotykacie się z Bogiem! Nie mnie - paplać o tym! Nie tobie - mówić. Do pewnej wytwornej Damy "Uroczy Kwietniowy Dzień"! Raczej - Niebo - u Petera Parley'a! Przed które dzieci powoli Do podniosłej Recytacji Przygotowały się, aby wystąpić! [Ryszard Mierzejewski]
Success is counted sweetest By those who ne'ev succeed. To comprehend a nectar Requires sorest need. Not one of all the purple Host Who took the Flag today Can tell the definition So clear of Victory As he defeated -- dying -- On whose forbidden ear The distant strains of triumph Burst agonized and clear! [1859; 27.04.1864, "Brooklyn Daily Union"; 1878, antologia "A Masque of Poets"] - - - - - Najsłodszy zda się sukces, kiedy się jest na dnie. Oceni dobrze nektar ten, co z upału schnie. I żaden z tych zwycięskich, którzy sztandar zdobyli dziś, nie zdoła jaśniej pojąć, czym złoty lauru liść - niż ten, co zwyciężony słyszy spływając krwią, jak od przeciwnej strony surmy triumfu brzmią. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Sukces zda się najsłodszy Tym - co ugięli kark. By pojąć - czym jest Nektar - Trzeba spieczonych warg. Nikt z tych - którym Sztandar zdobyty Wieje purpurą znad głów - Definicji Zwycięstwa Nie pojmie tak - jak ów - Co - pokonany - kona - Słysząc daleko gdzieś Rozdzierająco dźwięczną - Obcą triumfu pieśń! [Stanisław Barańczak] * * * * * Sukces najsłodszy jest dla tych, Którym nie wiodło się w życiu. Żeby docenić nektar, Trzeba się karmić goryczą. I żaden z pełnych męstwa Żołnierzy, co sztandar zdobyli, Nie może określić zwycięstwa Tak jasno, jak ten, który w chwili Agonii - zwyciężony - W śmiertelnej męce słucha, Odległej pieśni triumfu, Co z piersi zwycięskich bucha! [Ludmiła Marjańska] * * * * * Sukces jest najsłodszy dla tych Którym nie był dany. Żeby docenić nektar Trzeba być spragnionym. Nikt, z purpurowej Gwardii Co zdobyła Sztandar Nie pojmie Zwycięstwa Tak jasno jak ten Co przegrany - kona - i obcy Tryumf z dala słyszy Gdy dźwiękiem śmiertelnym Eksploduje czysty! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Najsłodszym mienią sukces Ci, co znają tylko klęski gorycz. Jedynie w ciężkiej potrzebie Nektaru docenisz słodycz. Nikt ze szkarłatnych Hufców, Co Sztandar wznoszą zwycięski, Nie powie, czym Triumf jest - jaśniej - Niż ten, co doświadczył klęski I pokonany - umiera - A w jego uchu zmartwiałym Dźwiękiem odległym, lecz czystym Rozbrzmiewa Triumf wspaniały! [Tadeusz Sławek] * * * * * Sukces najsłodszy jest dla tych, Którym się źle układało. By móc poczuć smak nektaru, Musi gorycz poznać gardło. Z tych wszystkich zwycięzców żaden, Kiedy tak macha sztandarem, Nie słyszy takich fanfarów I jest tak blisko wygranej, Jak ten, który -- umierając -- Chwyta triumfalny dźwięk uchem Stygnącym wśród innych trupów Zmiecionych wrogim wybuchem. [Elżbieta Binswanger-Stefańska]
Low at my problem bending, Another problem comes -- Larger than mine -- Serener -- Involving statelier sums. I check my busy pencil, My figures file away. Wherefore, my baffled fingers They perplexity? [1859; 1914] - - - - - Gdy nad problemem ślęczę, Pojawia się nowy - Większy niż mój - Ważniejszy - Godny sum pokaźniejszych. Wstrzymuję swój ołówek, Plączą się cyferki, Skąd to, stropione palce Wasze rozterki? [Krystyna Lenkowska]
Glowing is her Bonnet, Glowing is her Cheek, Glowing is her Kirtle, Yet she cannot speak. Better as the Daisy From the Summer hill Vanish unrecorded Save by tearful rill -- Save by loving sunrise Looking for her face. Save by feet unnumbered Pausing at the place. [1859; 1914] - - - - - Świeci jej Czapeczka, Świeci jej Policzek, Świeci jej Spódnica, Ona woli milczeć. Woli jak Stokrotka Z Letniej górki gdzieś Nie zostawić śladu Oprócz rzeczki łez - Oprócz świtów, które Twarzy jej szukają. Oprócz stóp bez liku, Które tu przystają. [Krystyna Lenkowska]
A Lady red -- amid the Hill Her annual secret keeps! A Lady white, within the Field In placid Lily sleeps! The tidy Breezes, with their Brooms -- Sweep vale -- and hill -- and tree! Prithee, My pretty Housewives! Who may expected be? The Neighbors do not yet suspect! The Woods exchange a smile! Orchard, and Buttercup, and Bird -- In such a little while! And yet, how still the Landscape stands! How nonchalant the Hedge! As if the "Resurrection" Were nothing very strange! [1859; 1896] - - - - - Szkarłatna pani na pagórku Doroczny sekret kryje w ziemi, A biała pani pośród pól W spokojnej lilii drzemie. Schludne wietrzyki miotełkami Omiotły wzgórza, parów, drzewa. Przepraszam, śliczne gospodynie, Kogo się mamy spodziewać? Sąsiadki się nie domyślają! Las ma uśmiechów tyle - Sadu, jaskrów i ptaka - Za małą, malutką chwilę! Jak nonszalancki jest żywopłot, Krajobraz jak cichy! Jak gdyby "Zmartwychwstanie" Nie było czymś niezwykłym! [Ludmiła Marjańska]
Exultation is the going Of an inland soul to sea, Past the houses -- past the headlands -- Into deep Eternity -- Bred as we, among the mountains, Can the sailor understand The divine intoxication Of the first league out from land? [1859; 1890] - - - - - Jakież to uniesienie, gdy taka lądowa dusza mijając domostwa, przylądki w głęboką wieczność wyrusza. Chyba tylko marynarz, zrodzony tak jak my pośród gór, uwierzy, że to boski rausz - taki pierwszy kilometr od wybrzeży! [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Uniesienie - to wyprawa Duszy śródlądowej w stronę Morza - poza domy - cyple Gdzie Wieczności głębie słone - Czyż żeglarz potrafi pojąć, Jak nas, wśród gór wychowanych, Jednym łykiem - pierwszą milą - Upajają oceany? [Stanisław Barańczak] * * * * * Jaka wielka to radość, gdy w morze Śródlądowa istota wypłynie - Obok domów, obok przylądków - Ku wieczystej głębinie - Zrodzony jak my wśród gór Żeglarz - czy może pojąć Cudowne zachłyśnięcie Pierwszą milą z dala od lądu? [Ludmiła Marjańska]
I never hear the word "escape" Without a quicker blood, A sudden expectation A flying attitude! I never hear of prisons broad By soldiers battered down, But I tug childish at my bars Only to fail again! [1859; 1891] - - - - - Nie mogę słyszeć, że ktoś "zbiegł", by krew nie biła młotem, i nagle czekam czegoś, gotuję się do lotu. Nigdy nie doszła mnie wieść o turmach zwalonych przez wojska zwycięskie, bym nie zaczęła szarpać mych krat i - znów nie poniosła klęski. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Nie mogę słyszeć - że ktoś "zbiegł" - Żeby puls nie bił żywiej - Żeby przypływ nadziei Do lotu mnie nie zrywał! Nie mogę słuchać o wojskach Tłumiących bunty więzienne - Żeby nie targać własnych krat Dziecinnie - i znów daremnie! [Stanisław Barańczak] * * * * * Ilekroć słyszę słowo "uciec", Szybciej uderza tętno, Nagła nadzieja mnie ogarnia - Do lotu chętną! Ilekroć słyszę o zburzonych Przez wojska ogromnych więzieniach, Szarpię dziecinnie za kraty - Znowu bez powodzenia! [Ludmiła Marjańska] * * * * * "Uciekać" nigdy nie usłyszę Bez krwi szybszego biegu, W oczekiwaniu nagłym, w ciszy Niepewnie szukam brzegu Nie słyszę o więzieniach świata Zburzonych przez żołnierza, Dziecinnie szarpiąc się na kratach Znów do upadku zmierzam [Kazimierz Żarski] * * * * * Nigdy nie słyszę słowa "uciec" Bez serca łomotu, Bez gwałtownej nadziei, Podejścia do lotu! Nigdy nie słyszę o żołnierzach Burzących więzienia, By kratą nie szarpać jak dziecko I znowu przegrać! [Krystyna Lenkowska]
A poor -- torn heart -- a tattered heart -- That sat it down to rest -- Nor noticed that the Ebbing Day Flowed silver to the West -- Nor noticed Night did soft descend -- Nor Constellation burn -- Intent upon the vision Of latitudes unknown. The angels -- happening that way This dusty heart espied -- Tenderly took it up from toil And carried it to God -- There -- sandals for the Barefoot -- There -- gathered from the gales -- Do the blue havens by the hand Lead the wandering Sails. [1859; 1891] - - - - - Serce me biedne, poszarpane, Skulone w obłok chłodu Nie mogło widzieć fal wezbranych W przypływie srebra wschodu Nie mogło widzieć kresu nocy Ni ognia konstelacji, W widzeniu niewidzialnej mocy Dalekiej nawigacji Lecz serce pyłem posrebrzone Dostrzegli Aniołowie I z trudem z ziemi podniesione Złożyli je przed Bogiem I jak dla bosych stóp sandały, Od wichrów ocalenie, Anioły przystań obiecały, Gdy w żaglach ledwie drżenie [Kazimierz Żarski]
Going to Heaven! I don't know when -- Pray do not ask me how! Indeed I'm too astonished To think of answering you! Going to Heaven! How dim it sounds! And yet it will be done As sure as flocks go home at night Unto the Shepherd's arm! Perhaps you're going too! Who knows? If you should get there first Save just a little space for me Close to the two I lost -- The smallest "Robe" will fit me And just a bit of "Crown" -- For you know we do not mind our dress When we are going home -- I'm glad I don't believe it For it would stop my breath -- And I'd like to look a little more At such a curious Earth! I'm glad they did believe it Whom I have never found Since the might Autumn afternoon I left them in the ground. [1859; 1891] - - - - - Do nieba idę! Nie wiem - na kiedy, nie pytajcie, proszę was, kędy. Nawet bym nie wiedziała, jak odpowiedzieć bez błędu! Idę do nieba... Jakie to mętne! A jednak tego dokonać trzeba, jak powrotu na wieczór trzód do owczarni otwartych wrót! Może idziesz tam i ty też?! Kto wie? Gdybyś więc dotarł pierwszy, zarezerwuj dla mnie miejsce tuż blisko obok mych utraconych! Z "szat" najmniejsza i najmniejsza "korona" najlepiej dogodzą mi, drodzy moi, bo czyż się dobiera strojów, kiedy się wraca do domu? Całe szczęście, że nie dowierzam, bo oddech by wnet w piersi mi stanął, a rada bym, rada szczerze jeszcze tę ziemię dobrze pooglądać nieznaną... Szczęściem - oni na pewno wierzyli, ci, których nie mogę odnaleźć od tej wzniosłej jesiennej chwili, kiedy się pod darń przede mną schowali. [Kazimiera Iłłakowiczówna]
Our lives are Swiss -- So still -- so Cool -- Till some odd afternoon The Alps neglect their Curtains And we look farther on! Italy stands the other side! While like a guard between -- The solemn Alps -- The siren Alps Forever intervene! [1859; 1896] - - - - - Żyjemy po szwajcarsku - Chłodno - Lecz kiedyś szczyty Alp Zasłon nad sobą nie zaciągną I popatrzymy - w Dal! Italia - tam - po tamtej stronie! A między nami Śnieg Poważnych Alp - Pogodnych Alp Wieczną barierą legł! [Stanisław Barańczak] * * * * * Nasze życie jest jak Szwajcaria - Tak spokojna - tak chłodna - Aż pewnego dziwnego popołudnia Alpy zapomną o zasłonach I poza nie zajrzeć się uda! Po tamtej stronie - Italia! A jednak - wieczni strażnicy - Solenne Alpy - Syrenie Alpy Czuwają na granicy! [Ludmiła Marjańska] * * * * * Żyjemy po Szwajcarsku - Nudno - Aż kiedyś po południu Alpy Firan nie zaciągną I zobaczymy - co w Dali! Italia - po tamtej stronie! I strażnicy Dostojne Alpy - Kuszące Alpy Stoją na granicy! [Andrzej Szuba] * * * * * Żyjemy po szwajcarsku - Tak cicho - i Chłodno - Aż przypadkiem Alpy Zasłon nie zaciągną I popatrzymy dalej! Po drugiej stronie Italia! Lecz straże graniczne - Solenne Alpy - Syrenie Alpy - Odgradzają wiecznie! [Krystyna Lenkowska]
We should not mind so small a flower -- Except it quiet bring Our little garden that we lost Back to the Lawn again. So spicy her Carnations nod -- So drunken, reel her Bees -- So silver steal a hundred flutes From out a hundred trees -- That whoso sees this little flower By faith may clear behold The Bobolinks around the throne And Dandelions gold. [1859; 1914] - - - - - Nie pamiętalibyśmy o tak małym kwiatku Chyba, że po cichu przyniesionym, Nasz mały pozostawiony ogród Znów powrócił na trawnik. Tak ostro pachnące na nim pochylone goździki - Tak pijane, zataczające się wkoło pszczoły - Tak okradzione ze srebra sto fletów Ze stu drzew - Dlatego, kto widzi ten mały kwiatek, Dzięki wierze może też wyraźnie zobaczyć Ryżojady wokół tronu I złote mlecze. [Ryszard Mierzejewski]
Heart, not so heavy as mine Wending late home -- As it passed my window Whistled itself a tune -- A careless snatch -- a ballad -- A ditty of the street -- Yet to my irritated Ear An Anodyne so sweet -- It was as if a Bobolink Sauntering this way Carolled, and paused, and carolled -- Then bubbled slow away! It was as if a chirping brook Upon a dusty way -- Set bleeding feet to minuets Without the knowing why! Tomorrow, night will come again -- Perhaps, weary and sore -- Ah Bugle! By my window I pray you pass once more. [1859; 1891] - - - - - Serce od mego lżejsze wracając w mroku gwizdało sobie nutkę pod moim oknem, leciuteńką balladę, śpiewkę uliczną dla nieukojonego słuchu pełną słodyczy. Był w niej niby głos drozda, który na chwilę odezwał się i zamilkł, nim znów zagrał trylem. I był głos - jakby potok obok mozolnej ścieżki od menuetów skusić chciał krwawiące stopy piesze. Jutro znów może przyjdzie noc bolesna, pełna smutku... Grajże mi znów pod oknem, przejdź tamtędy, pobudko! [Kazimiera Iłłakowiczówna]
"They have not chosen me," he said, "But I have chosen them!" Brave -- Broken hearted statement -- Uttered in Bethlehem! I could not have told it, But since Jesus dared -- Sovereign! Know a Daisy They dishonor shared! [1859; 1894] - - - - - Rzekł: "To ja ich wybrałem. Oni mnie wcale nie chcieli!" Odważne - Gorzkie słowa - Wypowiedziane w Betlejem! Ja bym tak nie umiała, Ale że On się ośmielił - Królu! To ja, Stokrotka, Co Twoją hańbę dzieli! [Andrzej Szuba]
South Winds jostle them -- Bumblebees come -- Hover -- hesitate -- Drink, and are gone -- Butterflies pause On their passage Cashmere -- I -- softly plucking, Present them here! [1859; 1862] - - - - - Wiatr z Południa je trąca - Odwiedza Trzmiel - Zawisa - waha się - pije - Pociąga go inny cel - Motyl przysiada na nich W Kaszmirowym przelocie - Ja - zrywam delikatnie, Tutaj przynoszę! [Stanisław Barańczak]
A darting fear -- a pomp -- a tear -- A waking on a morn To find that what one waked for, Inhales the different dawn. [1859; 1945] - - - - - Żądło lęku - łza - kondukt - Budzisz się z rannym blaskiem I czujesz, że się ocknęłaś, By oddychać już innym brzaskiem. [Andrzej Szuba]
As by the dead we love to sit, Become so wondrous dear -- As for the lost we grapple Tho' all the rest are here -- In broken mathematics We estimate our prize Vast -- in its fading ration To our penurious eyes! [1859; 1891] - - - - - Siedząc tak chętnie przy zmarłych - Nagle stali się nam nieodżałowani - Po omacku szukając zniknionych - Mimo że cała reszta jest z nami - Kaleką matematyką Obliczamy swoją wartość - chociaż Malejącą, lecz stale ogromną W naszych własnych oczach-dusigroszach! [Stanisław Barańczak] * * * * * Iż czuwanie przy zmarłych Staje się dla nas tak cenne - Iż czepiamy się utraconych - Choć przy nas są jeszcze inni - Nieudolnie rachując Szacujemy nagrodę ochoczo - Ogromną - w proporcjach zatartych Dla naszych chciwych oczu! [Ludmiła Marjańska]
Some things that fly there be -- Birds -- Hours -- the Bumblebee -- Of these no Elegy. Some things that stay there be -- Grief -- Hills -- Eternity -- Nor this behooveth me. There are that resting, rise. Can I expound the skies? How still the Riddle lies! [1859; 1890] - - - - - Tym, co mkną, lecą i płyną - Ptakom - Trzmielowi - Godzinom - Elegia na nic, gdy giną. To, co jest, trwa i zostaje - Żal - Góry - Wieczności Dale - Mnie na nic się nie przydaje. Świat to się zerwie, to spocznie. Z Zagadką niebios - cóż pocznę? Jakże ten Sfiks milczy mrocznie! [Stanisław Barańczak] * * * * * To co lata to - Ptaki - Godziny - ten Trzmiel choćby - O nich nie ma Elegii. To co zostaje to - Smutek - Wzgórza - Wieki - To nie dla mnie się święci. A wstaje, rzecz martwa. Jak niebo wyłuszczyć? Wciąż ta zagadka trwa! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Rzeczy, co jak na skrzydłach lecą, jest wiele - Ptaki - Godziny - Trzmiele - Elegii pisać im się nie ośmielę. I rzeczy niezmiennych jest także niemało - Wzgórza - Wieczność - Smutku stałość - Pogodzić ich z sobą mi się nie udało. Są także nieruchome, które coś w górę podrywa. Czy żeby Niebo poznać, mogę się porywać? W ciszy niezmąconej Zagadka spoczywa! [Tadeusz Sławek]
Within my reach! I could have touched! I might have chanced that way! Soft sauntered thro' the village -- Sauntered as soft away! So unsuspected Violets Within the meadows go -- Too late for striving fingers That passed, an hour ago! [1859; 1890] - - - - - W zasięgu ręki! Mogłam dotknąć! Nieomal się natknęłam! Cicho przeszłam przez wieś - Jak i cicho odeszłam! Tak nieprzewidziane Fiołki Na tych łąkach miną - Za późno dla żądnych palców Co przeszły, przed godziną! [Krystyna Lenkowska]
So bashful when I spied her! So pretty -- so ashamed! So hidden in her leaflets Lest anybody find -- So breathless till I passed here -- So helpless when I turned And bore her struggling, blushing, Her simple haunts beyond! For whom I robbed the Dingle -- For whom I betrayed the Dell -- Many, will doubtless ask me, But I shall never tell! [1859; 1890] - - - - - Tak nieśmiała, gdy ją wypatrzyłam! Tak zawstydzona - tak ładna! Tak ukryta w listeczkach, Żeby jej nikt nie znalazł - Tak bez tchu, nim ją minęłam - Tak bezradna, gdy wróciłam w końcu, By poza niewymyślną kryjówkę Unieść spłonioną, walczącą. Dla kogo zdradziłam kotlinkę, Dokonałam rabunku w parowie - Na pewno wielu mnie spyta, Ale tego nie powiem! [Ludmiła Marjańska]
My friend must be a Bird -- Because it flies! Mortal, my friend must be, Because it dies! Barbs has it, like a Bee! Ah, curious friend! Thou puzzlest me! [1859; 1896] - - - - - Mój przyjaciel musi być ptakiem - Dlatego, że on lata! Śmiertelny, musi być mój przyjaciel, Dlatego, że on umiera! Kolce ma, jak pszczoła! Ach, niezwykły przyjacielu! Intrygujesz mnie! [Ryszard Mierzejewski] * * * * * Mój druh to pewnie Ptak - Bo on fruwa! Śmiertelny jest mój druh, Bo umiera! I żądła ma, jak Trzmiel! Dziwny druhu! Zadziwiasz mnie! [Krystyna Lenkowska]
Angels, in the early morning May be seen the Dews among, Stooping -- plucking -- smiling -- flying -- Do the Buds to them belong? Angels, when the sun is hottest May be seen the sands among, Stooping -- plucking -- sighing -- flying -- Parched the flowers they bear along. [1859; 1890] - - - - - Anioły, wczesnym rankiem Można zobaczyć wśród rosy, Pochylają się - skubią pióra - uśmiechają się - latają - Czy pąki do nich należą? Anioły, gdy słońce jest najbardziej gorące Można zobaczyć wśród piasków, Pochylają się - skubią pióra - wzdychają - latają - Wysuszone kwiaty wciąż podnoszą. [Ryszard Mierzejewski]
Sexton! My Master's sleeping here. Pray lead me to his bed! I came to build the Bird's nest, And sow the Early seed -- That when the snow creeps slowly From off his chamber door -- Daisies point the way there -- And the Troubadour. [1859; 1935] - - - - - Grabarzu, mój Mistrz zasnął tutaj, Zaprowadź mnie do jego komnaty! Przyszłam uwić dla Ptaka gniazdko I zasiać Wczesne kwiaty - Kiedy śnieg spełznie z wolna Z wrót jego domostwa - Stokrotki wskażą drogę - I Trubadura piosnka. [Andrzej Szuba]
The rainbow never tells me That gust and storm are by, Yet is she more convincing Than Philosophy. My flowers turn from Forums -- Yet eloquent declare What Cato couldn't prove me Except the birds were here! [1859; 1929] - - - - - Tęcza mi nigdy nie mówi, Że ulewa i burza skończona, A lepiej niż filozofia Potrafi o tym przekonać. Choć tak dalekie od Forum - Wierzę moim elokwentnym kwiatom, Gdy głoszą - jak ptaki - to, Czego dowieść nie mógłby mi Katon! [Ludmiła Marjańska]
One dignity delays for all -- One mitred Afternoon -- None can avoid this purple -- None evade this Crown! Coach, it insures, and footmen -- Chamber, and state, and throng -- Bells, also, in the village As we ride grand along! What dignified Attendants! What service when we pause! How loyally at parting Their hundred hats they raise! Her pomp surpassing ermine When simple You, and I, Present our meek escutheon And claim the rank to die! [1859; 1890] - - - - - Jeden na wszystkich czeka zaszczyt - Ta mitra - Popołudnie - Nikt nie uniknie jego purpur - Nikt przed Koroną nie umknie! Powóz zapewnia - i eskortę - Przepych - wiwaty rzeszy - Dzwony też - we wsi, gdy suniemy Przez nią w świetnej procesji! Ile godności ma ta Świta! Z jakim zapałem służy! Jak wiernie wieje przy rozstaniu Setkami kapeluszy! W jakich ta pompa gronostajach, Gdy Ty i ja - zwyczajniejsi - Okazujemy nasz pokorny Herb - nasz przywilej śmierci! [Stanisław Barańczak] * * * * * Jedna godność oczekuje wszystkich I jedno w mitrze popołudnie - Tej purpury nikt nie uniknie - Nikt tej Koronie nie umknie! Komnatę zapewnia, paradę, tłok - Stangretów oraz powóz - A także dzwony w miasteczku, Kiedy z pompą nas wiozą! Ileż starań, gdy my spoczywamy! Jak dostojny orszak wyruszy! Jak lojalnie w chwili rozstania Uchyla się sto kapeluszy! Co za przepych ponad gronostaje - Gdy ty, ja - najzwyklejsi w świecie - Przedstawiamy swą herbową tarczę Żądając pierszeństwa w śmierci! [Ludmiła Marjańska]
New feet within my garden go -- New fingers stir the sod -- A Troubadour upon the Elm Betrays the solitude. New children play upon the green -- New Weary sleep below -- And still the pensive Spring returns -- And still the punctual snow! [1859; 1890] - - - - - Nowe kroki w moim ogrodzie - Nowa dłoń wzrusza darń wilgotną - Na gałęzi wiązu trubadur Zdradza samotność. Nowe dzieci bawią się na trawie - Ktoś Znużony znów pod ziemią legł - A wiosna - zamyślona wciąż wraca - I wciąż punktualny śnieg! [Ludmiła Marjańska] * * * * * Inne kroki w moim ogrodzie - Inne palce wzruszają darninę wilgotną - A Trubadur na Wiązie Zdradza samotność. Inne dzieci igrają w trawie - Inny ktoś Zmęczony w mogile legł - I melancholijna Wiosna wciąż wraca - I wciąż punktualny Śnieg! [Andrzej Szuba] * * * * * Nowe stopy mkną przez ogród, Nowe ręce głaszczą mech; A trubadur siadł na wiązie, Na samotność skarży się. Nowe dzieci wśród zieleni, Nowych zabaw trud zmógł je; Ale zawsze wraca wiosna, Zawsze punktualny śnieg! [Barbara Grzybek]