I reason, Earth is short -- And Anguish -- absolute -- And many hurt, But, what of that? I reason, we could die -- The best Vitality Cannot excel Decay, But, what of that? I reason, that in Heaven -- Somehow, it will be even -- Some new Equation, given -- But, what of that? [1862; 1890] - - - - - Wiem - niedługo nas Ziemia Absolutem Cierpienia Ogłusza i oniemia Ale co z tego? Wiem - w końcu jest Agonia - I moc Życia ogromna Rozkładu nie pokona - Ale co z tego? Wiem - w Niebie to się stanie Słuszne - będzie nam dane Jakieś nowe Równanie - Ale co z tego? [Stanisław Barańczak] * * * * * Rozważam, ziemia tak krótko - Cierpienie - absolutne - Tylu zranionych w smutku, Jednak - cóż z tego? Rozważam, śmierć - nie ma rady - I największa Żywotność Nie zwycięży Rozkładu, Jednak - cóż z tego? Rozmyślam - tam, przed Panem - Z innymi na równi stanę - Zrównanie będzie dane - Jednak - cóż z tego? [Ludmiła Marjańska] * * * * * Więc, Życie tu krótkie - A Ból - absolutny - I wielu rani, I, co z tego? Więc, każdy umrze - Najlepsza Żywotność Gniciu się nie oprze, I, co z tego? Więc, tam w Niebie - To się jakoś, wyrówna - Jakieś nowe, dadzą nam, Równanie - I, co z tego? [Krystyna Lenkowska]
The Soul selects her own Society -- Then -- shuts the Door -- To her divine Majority -- Present no more -- Unmoved -- she notes the Chariots -- pausing -- At her low Gate -- Unmoved -- an Emperor be kneeling Upon her Mat -- I've known her -- from an ample nation -- Choose One -- Then -- close the Valves of her attention -- Like Stone -- [1862; 1890] - - - - - Dusza dobiera sobie kompanię i drzwi zamyka. Odtąd nawet swych najwierniejszych unika. Bez zdziwienia spostrzega karocę u swoich niskich wrót i - jak klęknął cesarz na macie, co kryje próg. Bywa, że z ciżby nieprzeliczonej jednego wybiera skinieniem, a potem zatrzaskuje na głucho uwagę i staje się - z kamienia. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Dusza dobiera sobie Towarzystwo - I - zatrzaskuje Drzwi - Jak Bóg - ma w sobie prawie Wszystko - A z Reszty sobie drwi - Nie dba - że tłoczą się Rydwany U jej pochyłych Bram - Że na wytartym jej Dywanie Przyklęka Cesarz sam - Wiem, jak z nią jest - gdy z Rzesz wybiera Kogoś Jednego - raz - Zamyka się jak Śluza - zwiera W sobie - jak Głaz - [Stanisław Barańczak] * * * * * Dusza sama towarzystwo dobiera - Potem drzwi zamyka - na łańcuch - Nie prowadź nikogo więcej Między jej świetnych wybrańców - Niewzruszona - patrzy jak rydwany Przystają u bramy ubogiej - Niewzruszona - choćby ceszrz ukląkł Pod jej progiem - Znam ją - z licznego narodu Jednemu podała ramię - I zawarła podwoje uwagi - Jak kamień - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Dusza dobiera sobie Towarzystwo - I - zamyka Drzwi - Do jej boskiej Większości - Już nie wejdzie nikt - Nie porusza jej - Rydwan - co staje - W niskiej Bramie - Ani - Król klękający w progu Na Dywanie - Z rzesz - wybiera Jednego - znam ją - Od lat - Potem - zwiera Zawory uwagi - Jak Głaz - [Krystyna Lenkowska]
The difference between Despair And Fear -- is like the One Between the instant of a Wreck And when the Wreck has been -- The Mind is smooth -- no Motion -- Contented as the Eye Upon the Forehead of a Bust -- That knows -- it cannot see -- [1862; 1914] - - - - - Pomiędzy Trwogą a Rozpaczą Różnica - jest ta sama - Co między chwilą Katastrofy A czasem, gdy już się stała - Myśl trwa bez Ruchu - i bez Potrzeb - Jak Oko bez Źrenicy Na twarzy marmurowej Rzeźby - Co wie - że nic nie widzi - [Stanisław Barańczak] * * * * * Różnica między rozpaczą A strachem - jest taka sama Jak między momentem rozbicia A tym, gdy już stał się dramat - Umysł - w błogim bezruchu - Spokojny jak oczy w twarzy Popiersia - które wie - Że nic nie może zobaczyć - [Ludmiła Marjańska]
I send Two Sunsets -- Day and I -- in competition ran -- I finished Two -- and several Stars -- While He -- was making One -- His own was ampler -- but as I Was saying to a friend -- Mine -- is the more convenient To Carry in the Hand -- [1862; 1914] - - - - - Dwa Zachody Słońca ślę - Konkurowaliśmy - Dzień i ja - Skończyłam Dwa - i wiele Gwiazd - Gdy On - zachodził Raz - Jego był większy - ale jak Mówiłam koledze - Mój - jest bardziej poręczny Bo Mieści się w Ręce - [Krystyna Lenkowska]
Give little Anguish -- Lives will fret -- Give Avalanches -- And they'll slant -- Straighten -- look cautious for their Breath -- But make no syllable -- like Death -- Who only shows the Marble Disc -- Sublimer sort -- than Speech -- [1862; 1924] - - - - - Daj małą Udrękę - Życie będzie niepokoić - Daj Lawiny - A one nachylą się - Wyprostuj - zwróć uwagę na ich Oddech - Ale nie dziel na sylaby - jak Śmierć - Która pokazuje tylko Marmurowe Płyty - Majestatyczny rodzaj - inny niż Mowa - [Ryszard Mierzejewski]
It sifts from Leaden Sieves -- It powders all the Wood. It fills with Alabaster Wool The Wrinkles of the Road -- It makes an Even Face Of Mountain, and of Plain -- Unbroken Forehead from the East Unto the East again -- It reaches to the Fence -- It wraps it Rail by Rail Till it is lost in Fleeces -- It deals Celestial Vail To Stump, and Stack -- and Stem -- A Summer's empty Room -- Acres of Joints, where Harvests were, Recordless, but for them-- It Ruffles Wrists of Posts As Ankles of a Queen -- Then stills its Artisans -- like Ghosts -- Denying they have been -- [1862; 1891] - - - - - Sypiąc się z Sit z Ołowiu, Oprósza Drzew wierzchołki - Alabastrową Wełną Wypełnia zmarszczki Drogi - Wygładza Cerę Twarzom Szczytów i Nizin - od Wschodu Znów do Wschodu zaciera Bruzdy na Czole Globu - Każdą ze Sztachet Płotu Spowija białym Runem, Aż jej nie widać - składa Niebiański Podarunek Pniom - Kominom - Badylom W opuszczonej przez Lato Izbie - w Przestrzeni Pól, Niepomnej Żniw - lecz on za to Byle Palik - jak Przegub Królowej - Otula w Koronek Biele - I każe zniknąć - jak Duchom - Swym Pomocnikom w tym Dziele - [Stanisław Barańczak]
I should have been too glad, I see -- Too lifted -- for the scant degree Of Life's penurious Round -- My little Circuit would have shamed This new Circumference -- have blamed -- The homelier time behind. I should have been too saved -- I see -- Too rescued -- Fear too dim to me That I could spell the Prayer I knew so perfect -- yesterday -- That Scalding One -- Sabachthani -- Recited fluent -- here -- Earth would have been too much -- I see -- And Heaven -- not enough for me -- I should have had the Joy Without the Fear -- to justify -- The Palm -- without the Calvary -- So Savior -- Crucify -- Defeat -- whets Victory -- they say -- The Reefs -- in old Gethsemane -- Endear the Coast -- beyond! 'Tis Beggars -- Banquets -- can define -- 'Tis Parching -- vitalizes Wine -- "Faith" bleats -- to understand! [1862; 1891] - - - - - Byłabym zbyt radosna, widzę - Zbyt uniesiona - ponad stan Nędznej Rutyny Życia - Mój ciasny Widok mógłby się wstydzić A nowy Widnokrąg - obwinić - Dawny zwykły czas. Byłabym zbyt zbawiona - widzę - Zbyt ocalona - a mój Strach zbyt nikły By znów dostąpić Modlitwy Tak dobrze mi znanej - wczoraj - Tej Porażającej - Sabachthani - Tutaj - płynnie odmawianej - Ziemia to byłoby zbyt wiele - widzę - A Niebo - nie dosyć dla mnie - Miałabym Radość Bez Strachu - żeby wyłożyć - Sens Palmy - Bez Kalwarii - więc Zbawicielu - Możesz mnie Krzyżować - Przegrana - wyostrza Zwycięstwo - jak mówią - Skały - w starym Getsemane - Droższym czynią Brzeg - daleki! To Biedacy - Bankiety - mogą definiować - Pragnienie - doprawia Wino - "Wiara" jak baranek - nie może pojąć! [Krystyna Lenkowska]
Nature -- sometimes sears a Sapling -- Sometimes -- scalps a Tree -- Her Green People recollect it When they do not die -- Fainter Leaves -- to Further Seasons -- Dumbly testify -- We -- who have the Souls -- Die oftener -- Not so vitally -- [1862; 1945] - - - - - Natura - czasem wysuszy Podrost - Czasem - skalpuje Drzewa - Zielony Ludek, gdy nie umrze, Na nowo je przyodziewa - Słabsze Liście - milcząco świadczą - O Latach Przyszłych - My - chociaż mamy Dusze - Mrzemy częściej - Mniej w nas ikry - [Andrzej Szuba]
He fumbles at your Soul As Players at the Keys Before they drop full Music on -- He stuns you by degrees -- Prepares your brittle Nature For the Ethereal Blow By fainter Hammers -- further heard -- Then nearer -- Then so slow Your Breath has time to straighten -- Your Brain -- to bubble Cool -- Deals -- One -- imperial -- Thunderbolt -- That scalps your naked Soul -- When Winds take Forests in the Paws -- The Universe -- is still -- [1862; 1896] - - - - - Po omacku trąca ducha, jak muzyk trąca klawisze, nim pełnią dźwięku wybuchnie - odrętwia, stopniowo przycisza. Umacnia kruchość człowieka, dostraja ją do ciosu coraz słabszymi młoteczkami, bliższymi, to dalszym głosem, aż się wyrówna oddech, na mózg spłynie równowaga... A wtedy królewski obedrze piorun duszę z jej osłon do naga. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * On gmera w twojej Duszy Jak Muzyk - co trąca dla próby Klawisze - nim Muzyką spadnie - Stopniowo ogłuszać lubi - Przygotowuje twą kruchą Naturę - na Cios z Eteru - Słabszym Młotem - słyszalnym wpierw z dala - Potem bliżej - i Wtedy dopiero - Tak wolno, że Dech zdąży zamrzeć - Mózg kipiący - ostygnąć - przez powietrze Spuści - Jeden - monarszy - Piorun - Który Duszę z nagiej skóry obedrze - Gdy Wiatr bierze Las w swoje Łapy - Wszechświat trwa nieruchomo - bezwietrznie - [Stanisław Barańczak]
Just so -- Jesus -- raps -- He -- doesn't weary -- Last -- at the Knocker -- And first -- at the Bell. Then -- on divinest tiptoe -- standing -- Might He but spy the lady's soul -- When He -- retires -- Chilled -- or weary -- It will be ample time for -- me -- Patient -- upon the steps -- until then -- Hears! I am knocking -- low at thee. [1861; 1914] - - - - - Tak - Jezus - stuka - Niezmordowany - W końcu - Kołatką - Lecz najpierw - Dzwoni. I - na najświętszych palcach - stoi - Aby choć zerknąć w duszę pani - Gdy - się wycofa - Utrudzony - Dość czasu - mi zostanie - Zanim - na schodach - cierpliwa - Zapukam - do ciebie Kochanie! [Krystyna Lenkowska]
I'll tell you how the Sun rose -- A Ribbon at a time -- The Steeples swam in Amethyst -- The news, like Squirrels, ran -- The Hills untied their Bonnets -- The Bobolinks -- begun -- Then I said softly to myself -- "That must have been the Sun"! But how he set -- I know not -- There seemed a purple stile That little Yellow boys and girls Were climbing all the while -- Till when they reached the other side, A Dominie in Gray -- Put gently up the evening Bars -- And led the flock away -- [1860; 1890] - - - - - Opowiem, jak wzeszło słońce pasmem po pasmie wstąg: wieże zagrały ametystem, orędzie rozbiegło się w krąg. Rozwiązały się czepeczki wzgórzom, zagwizdał drozdów chór, aż powiedziałam sobie cicho: "To chyba słońca wschód!" . . . . . . . . . . . . . . Jak zachodziło - nie wiem... Z fijoletu przełaz był, żółciutkie przezeń malce pospieszały co sił. Aż gdy były po tamtej stronie, zakapturzony bakałarz zasunął cicho rygle wieczoru i zabrał stadko całe. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Opowiem ci, jak wzeszło Słońce - Wpierw - Wstążka nad pagórkiem - Wieżyczki w morzu Ametystu - Nowiny jak Wiewiórki Śmignęły - Wzgórza zdjęły Czepki - Skowronki zaczęły Łące Dzwonić - i powiedziałam sobie: "To musiało być Słońce!" Ale jak zaszło - nie wiem - Na purpurowy przełaz Gromadka Złotych dzieci jakby Przez cały czas się pięła - Aż - gdy na drugą stronę przeszły - Opiekun w Szarym Stroju - Zasunął cicho Rygiel zmierzchu - I powiódł je do domu - [Stanisław Barańczak] * * * * * Opowiem jak wzeszło słońce – Za wstęgą wstęga – Wieże płynęły w ametyście – Wieść jak wiewiórka biegła – Wzgórza rozwiązały kapturki – Kosy – zaczęły koncert – Wtedy szepnęłam do siebie – "To chyba słońce"! Lecz jak zachodziło – nie wiem – Może przez szkarłatny przełaz, Na który czereda żółciutkich Malców szybko się wspięła – A gdy przeszła na drugą stronę, Opiekun w szarym stroju – Zasunął lekko skobel nocy I wywiódł trzódkę swoją - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Opowiem, jak wschodziło Słońce - Wstążka za Wstążką - Wieże pływały w Ametyście - Wieści, jak Wiewiórki, biegły - Wzgórza Czepki zdjęły - Skowronki - zaczęły koncert - Wtedy szepnęłam do siebie - "To musiało być Słońce"! Ale nie wiem - jak zaszło - Był czerwony przełaz I Żółte dzieci się wspinały Po nim cały czas - Gdy na drugą stronę przeszły, Pasterz Siwobrody - Zamknął cicho nocną Bramę - I powiódł tę trzodę - [Krystyna Lenkowska]
The nearest Dream recedes -- unrealized -- The Heaven we chase, Like the June Bee -- before the School Boy, Invites the Race -- Stoops -- to an easy Clover -- Dips -- evades -- teases -- deploys -- Then -- to the Royal Clouds Lifts his light Pinnace -- Heedless of the Boy -- Staring -- bewildered -- at the mocking sky -- Homesick for steadfast Honey -- Ah, the Bee flies not That brews that rare variety! [1862; 1891] - - - - - Najbliższe z Marzeń znika - niespełnione - Pogoń za Niebem nasza Jest jak ten Pościg - do którego Pszczoła Chłopca zaprasza - Przysiada - na kwiat Koniczyny - Umyka - droczy się znowu - By wznieść się - pod Obłoków Tron - Strzelistym Masztem wzlotu - Nie bacząc na Chłopca - który Patrzy w niebo - przez nie wyśmiany - I śni smak niezawodnego Miodu - Ale żadna latająca Pszczoła Nie wytwarza tej rzadkiej odmiany! [Stanisław Barańczak]
We play at Paste -- Till qualified, for Pearl -- Then, drop the Paste -- And deem ourself a fool -- The Shapes -- though -- were similar -- And our new Hands Learned Gem-Tactics -- Practicing Sands -- [1862; 1891] - - - - - Dla zabawy wytapiamy Szkiełka - Aż wolno nam Perły wziąć w ręce - Odrzucamy wtedy Sztuczne Błyskotki - Śmieszą nas głupstwa dziecięce - Ale nasze nowe Ręce czują: Kształt ten sam - różnica tylko w blasku - Całą Taktykę wobec Klejnotów Wpierw poznały, dotykając Piasku - [Stanisław Barańczak] * * * * * Kleimy Szkiełka - Aż dojrzewamy, do Pereł - Rzucamy Szkiełka - Bo nie są szczere - Lecz nasze Ręce w Piasku - Uczyły się - Formy - Żeby pojąć - Taktykę Perły - [Krystyna Lenkowska]
Of all the Sounds despatched abroad, There's not a Charge to me Like that old measure in the Boughs -- That phraseless Melody -- The Wind does -- working like a Hand, Whose fingers Comb the Sky -- Then quiver down -- with tufts of Tune -- Permitted Gods, and me -- Inheritance, it is, to us -- Beyond the Art to Earn -- Beyond the trait to take away By Robber, since the Gain Is gotten not of fingers -- And inner than the Bone -- Hid golden, for the whole of Days, And even in the Urn, I cannot vouch the merry Dust Do not arise and play In some odd fashion of its own, Some quainter Holiday, When Winds go round and round in Bands -- And thrum upon the door, And Birds take places, overhead, To bear them Orchestra. I crave Him grace of Summer Boughs, If such an Outcast be -- Who never heard that fleshless Chant -- Rise -- solemn -- on the Tree, As if some Caravan of Sound Off Deserts, in the Sky, Had parted Rank, Then knit, and swept -- In Seamless Company -- [1862; 1890] - - - - - Ze wszystkich Dźwięków w świat wysłanych Żaden nie działa na mnie Tak jak ta stara śpiewka Liści - Niezmienne falowanie Melodii, którą Wiatr - jak Niebo Przeczesująca Ręka - Wyrywa Bogom i mnie wręcza W roztrzepotanych pękach - Spadek - tym dla nas jest ów szum - Nie można go zdobyć - Złodziej Nam go nie skradnie, skoro Zysk Nie z naszej Ręki pochodzi I nie da się z niej wydrzeć: jest Wewnętrzniej niż kość, czujnie Skryty - skarb wszystkich naszych Dni - Nawet gdy z nami w Urnie Spocznie, nie mogłabym zaręczyć, Że w jakieś dziwne Święto Nie wstanie, aby po swojemu Podjąć tę grę zaczętą - Wraz z bębniącymi w nasze drzwi Wietrznymi Kapelami, W których Chór Ptaków ponad głową Ma swój akompaniament. Modlę się do Gałęzi Letnich O łaskę dla Wyrzutka, Który Drzew bezcielesnej, wzniosłej Pieśni nigdy nie słuchał - Tej Karawany Szumu, z Pustyń Przez Niebo wędrującej Sznurem, co pruje się I znowu Bez Szwu w ten sam Sznur łączy - [Stanisław Barańczak]
There came a Day at Summer's full, Entirely for me -- I thought that such were for the Saints, Where Resurrections -- be -- The Sun, as common, went abroad, The flowers, accustomed, blew, As if no soul the solstice passed That maketh all things new -- The time was scarce profaned, by speech -- The symbol of a word Was needless, as at Sacrament, The Wardrobe -- of our Lord -- Each was to each The Sealed Church, Permitted to commune this -- time -- Lest we too awkward show At Supper of the Lamb. The Hours slid fast -- as Hours will, Clutched tight, by greedy hands -- So faces on two Decks, look back, Bound to opposing lands -- And so when all the time had leaked, Without external sound Each bound the Other's Crucifix -- We gave no other Bond -- Sufficient troth, that we shall rise -- Deposed -- at length, the Grave -- To that new Marriage, Justified -- through Calvaries of Love -- [1862; 1890] - - - - - Nadszedł jeden dzień pełni lata mnie darowany łaskawie... Sądziłam, że tylko świętym dane takie dni dla objawień... Słońce zwyczajnie sobie wzeszło, zwyczajnie kwiat się plenił, jak gdyby żadna dusza nie odradzała się w przesileniu. Chwili nie kalał żaden głos, zbędny był symbol słowa, jak zbędną bywa w świętej hostii postać i twarz Chrystusowa. Jak w opieczętowanych kościołach - wolno nam było choć raz komunikować, by Baranek za obcych nie poczytał nas. Godziny znikały szybko z rąk chciwie uczepionych, jak twarze na pokładach dwóch statków w przeciwne płynących strony. Aż kiedy uszedł wszystek czas, wśród niezmąconej ciszy krzyżeśmy zamienili wraz nie żądając innych przysiąg. Krzyże - zadatek zmartwychwstania... Abdykuje wreszcie grób. Po tej golgocie miłowania nowy nas złączy ślub. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * U szczytu Lata nastał Dzień Cały wyłącznie dla mnie - Sądziłam, że się tylko Świętym To zdarza - gdy Zmartwychwstanie - Słońce jak zwykle wzeszło - kwiaty Kwitły z przyzwyczajenia, Jakby nie minął przełomowy Moment, co wszystko zmienia - Słowo nie śmiało profanować Tego dnia - znaki mowy Były mu zbędne tak jak Szaty Pana - Sakramentowi - Każdy Zamkniętym był Kościołem, Gdzie tylko tego ranka Komunię wolno było przyjąć - Przed Wieczerzą Baranka. Godziny mknęły - jak to one - W garść wzięte chciwą - tak w tył biegną Spojrzenia z ruf dwóch statków, które Płyną ku przeciwległym brzegom - Aż, gdy czas wszystek się wysączył I cały wokół świat był ciszą, Przyrzekliśmy nawzajem sobie Na krzyże w dłoniach - innych przysiąg Nie trzeba było - że gdy straci Władzę Grób - każde z nas powstanie I nowy Ślub nam wynagrodzi Kalwarię - jaką jest Kochanie - [Stanisław Barańczak]
As if I asked a common Alms, And in my wondering hand A Stranger pressed a Kingdom, And I, bewildered, stand -- As if I asked the Orient Had it for me a Morn -- And it should lift its purple Dikes, And shatter me with Dawn! [1858; 1891] - - - - - Tak jakbym o Jałmużnę zwykłą Prosiła - a Nieznajomy Wcisnął w niepewną dłoń Królestwo, Żebraczkę oszołomił - Tak jakby Wschód, gdy o Poranek Pytam go jak o łaskę - Podniósł Zapory purpurowe I zdruzgotał mnie Brzaskiem! [Stanisław Barańczak]
Some keep the Sabbath going to Church -- I keep it, staying at Home -- With a Bobolink for a Chorister -- And an Orchard, for a Dome -- Some keep the Sabbath in Surplice -- I just wear my Wings -- And instead of tolling the Bell, for Church, Our little Sexton -- sings. God preaches, a noted Clergyman -- And the sermon is never long, So instead of getting to Heaven, at least -- I'm going, all along. [1860; 1864] - - - - - Chociaż niejeden w święta rad kościelnych trzymać się stref, dla mnie najlepszą świątynią - sad, gdzie drozdy wiodą śpiew. I choć niektórzy komże kładą, ja wkładam loty z piór, a zamiast dzwonów na modlitwę słychać ptaszęcy chór. Znamienity kapłan, sam dobry Bóg, ma do nas kazanie krótkie... Nie spieszno mi więc za niebieski próg i żyję pomalutku. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Inni święta obchodzą w kościele - A ja w domu - i jaka radość - Gdy kos prowadzi chór - Pod sklepieniem sadu - Inni w święta wkładają komże - Ja tylko skrzydła przypinam - I nie zakrystian bije w dzwon, A chrabąszcz buczeć zaczyna. Bóg naucza, znamienity duchowny - A kazanie nigdy nie jest długie - I zamiast kiedyś dostać się do nieba - Cały czas tam sobie wędruję. [Ludmiła Marjańska] * * * * * Jedni święcą Niedzielę w Kościele - Ja, święcę ją w Domu - Ze Szczygłem Chórzystą - Pod Kopułą Sadu - Jedni święcą Niedzielę w Komży - Ja zakładam Skrzydła - I zamiast bić w Dzwony, na Mszę, Nasz Zakrystian - ćwierka. Bóg, Kaznodzieja znakomity - Głosi kazania niedługie, Więc zamiast pójść do Nieba, wreszcie - Ja tam, ciągle, idę. [Krystyna Lenkowska]
I cannot dance upon my Toes -- No Man instructed me -- But oftentimes, among my mind, A Glee possesseth me, That had I Ballet knowledge -- Would put itself abroad In Pirouette to blanch a Troupe -- Or lay a Prima, mad, And though I had no Gown of Gauze -- No Ringlet, to my Hair, Nor hopped to Audiences -- like Birds, One Claw upon the Air, Nor tossed my shape in Eider Balls, Nor rolled on wheels of snow Till I was out of sight, in sound, The House encore me so -- Nor any know I know the Art I mention -- easy -- Here -- Nor any Placard boast me -- It's full as Opera -- [1862; 1929] - - - - - Nie umiem tańczyć na Pointach - Nie szkolił mnie nikt w tej sztuce - Lecz nieraz taka Radość Opanowuje mi duszę, Że gdybym znała się na Krokach I Figurach Baletu - Tancerze bledliby na widok Mojego Piruetu - I, nawet bez powiewnych Tiulów, Ufryzowanych Loków, Bez olśniewania Widzów serią Ptasich podniebnych Wzlotów, Bez udawania kłaczka Puchu Lub płatka Śniegu, wiatrem Poniesionego w dal, nad grzmiącym Oklaskami Teatrem - Bez wielkich liter na Afiszu - Bez Znawców, którzy pojmą, Ile się w Kunszcie mieści Trudu - Stoję przed pełną Widownią - [Stanisław Barańczak] * * * * * Nie umiem tańczyć na palcach - Nikt mi wskazówek nie dawał - Ale niekiedy mój umysł Taka wesołość ogarnia, Że gdybym się znała na balecie, Tańcząc - miałabym tupet - Ku wściekłości primabaleriny - Piruetem olśnić całą trupę - I choć nie mam szatek z muślinu - Ani włosów, co w lokach się piętrzą - Choć nie skaczę przed widownią jak ptak Z jednym szponem w powietrzu - Choć na śnieżnych kołach się tocząc - Nie unoszę się jak kula puchu, Aby zniknąć widowni z oczu, Wielka brawa brzmią w moim uchu - Choć nikt nie wie, że znam tę sztukę, O której tak lekko mówię - Choć mnie żaden afisz nie chwali - Pełno tu - jak w operze na sali - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Nie umiem tańczyć na Pointach - Nikt mnie nie szkolił - Ale często, mnie ogarnia, Radość mimo woli, Że gdybym tak się znała Na Balecie - bladłaby Prima Balerina, i jej Trupa - Widząc mnie w Piruecie, I chociaż bez Tutu z Tiulu - Utrefionych Loków, Fundowania Widzom wzlotów - Szponem w górę jak u Ptaków, Bez udawania Kaczego Puchu, Lub śnieżnych wirów Rozpierzchania w kształtach, Mam apluaz Tłumów - Nikt nie wie że znam tę Sztukę Którą - Tu - lekko wymieniam - Bez nazwiska na Plakacie - Moja Opera pełna - [Krystyna Lenkowska]
Before I got my eye put out I liked as well to see -- As other Creatures, that have Eyes And know no other way -- But were it told to me -- Today -- That I might have the sky For mine -- I tell you that my Heart Would split, for size of me -- The Meadows -- mine -- The Mountains -- mine -- All Forests -- Stintless Stars -- As much of Noon as I could take Between my finite eyes -- The Motions of the Dipping Birds -- The Morning's Amber Road -- For mine -- to look at when I liked -- The News would strike me dead -- So safer -- guess -- with just my soul Upon the Window pane -- Where other Creatures put their eyes -- Incautious -- of the Sun -- [1862; 1891] - - - - - Zanim straciłam wzrok - ceniłam Ten zmysł jak każde Stworzenie - Które ma Oczy i nie myśli Nawet - że mogłoby nie mieć - Lecz gdyby ktoś mi Dziś powiedział - Że mogę mieć niebo całe Dla siebie - Serce by mi pękło Pod tak radosnym ciężarem - Łąki - na własność - Góry - Lasy - Gwiazdy - bez Ograniczeń - Tyle Dnia, ile zmieszczę między Dwie skończone źrenice - Ruch Skrzydeł Ptaka, gdy Lot Zniża - Bursztynowy Gościniec Poranku - dla mnie - dla mych oczu - Ta Wieść zabiłaby mnie - Bezpieczniejsze chyba - próby duszy Przez Szybę przenikającej Domysłem - jak Inni - okiem Niebacznie wpatrzonym - w Słońce - [Stanisław Barańczak]
A Bird came down the Walk -- He did not know I saw -- He bit an Angleworm in halves And ate the fellow, raw, And then he drank a Dew From a convenient Grass -- And then hopped sidewise to the Wall To let a Beetle pass -- He glanced with rapid eyes That hurried all around -- They looked like frightened Beads, I thought -- He stirred his Velvet Head Like one in danger, Cautious, I offered him a Crumb And he unrolled his feathers And rowed him softer home -- Than Oars divide the Ocean, Too silver for a seam -- Or Butterflies, off Banks of Noon Leap, plashless as they swim. [1862; 1891] - - - - - Na ścieżce zjawił się ptak - Nie wiedział, że widziałem Jak przegryzł w pół i zjadł żywcem, dżdżownicę całą. A potem napił się rosy Z trawy, rosnącej obok, I w bok uskoczył aż pod mur Bo właśnie żuk szedł drogą. Ptak wodził szybkim okiem Pośpiesznie, dookoła - Są, pomyślałem, jak korale w lęku, W czujnej z aksamitu głowie. Jak ktoś ścigany - ostrożnie Podałem mu kruszynę, A on rozwinął swoje pióra I ciszej w świat odpłynął. Tak wiosła dzielą morze Bez skazy, srebrne całe, Jakby motyle z brzegów, dnia Bezgłośnie odpływały. [Wacław Iwaniuk] * * * * * Ptak maszerował ścieżką, nie wiedział, że nań patrzę, rozdziobał glizdę na połowy i zjadł obie części smacznie. Potem się napił rosy z dogodnego w trawie listka i w paru skokach dopadł muru, by przepuścić spieszącą modliszkę... Toczyły koło bystre oczy szybciutko, nieuchwytnie niby spłoszone pacioreczki pod czółkiem aksamitnym. Bał się... Kiedy ostrożnie podałam mu okruszynę, rozpuścił wszystkie barwne lotki i leciutko precz odpłynął lżej niż jakiekolwiek wiosło w oceanu gładkim srebrze, niż motyl, kiedy rzuca się bez plusku - w południa powietrze. [Kazimiera Iłłakowiczówna] * * * * * Ptak przyskakał po Ścieżce - Nieświadom, że go widzę - Wpierw rozpołowił dziobem I zjadł na surowo Dżdżownicę - Potem popił ją Rosą Z dogodnego źdźbła Trawy - Pod Mur uskoczył - spłoszony Jakimś Żukiem niemrawym - Bystre oczy strzelały Dokoła spojrzeniami - Czarne Paciorki Trwogi - Jego Głowy Aksamit Drgał, targany przez Groźby - Rzuciłam ostrożną Ręką Okruch - rozpostarł pióra i odpłynął tak miękko, Jak Wiosła krojące Ocean - Zbyt srebrny, by szwy pozostały - Lub Motyl - co spada bez plusku Z urwisk Dnia w Bezdenne Upały - [Stanisław Barańczak] * * * * * Na chodnik sfrunął ptak - Nie wiedział, że patrzę ciekawie - Rozgryzł dżdżownicę w pół I połnął - bez przyprawy - A potem popił rosą Z dogodnej trawki w gąszczu - I w bok pod mur odskoczył - Robiąc przejście dla chrząszcza - Jak wylęknione paciorki Oczka patrzyły bystro - Rozglądał się wokoło Obracając główką z aksamitu Jak ktoś zagrożony, ostrożnie - Podsunęłam mu okruch - A on rozwinął pióra, które lżej go niosły w widnokrąg Niż wiosła tnące ocean - Zbyt srebrne, by został ślad ściegu - Niż motyle płynące bez plusku, Gdy się zerwą z Południa brzegu. [Ludmiła Marjańska] * * * * * Ptak sfrunął na Ścieżkę - Nie wiedział, że widzę - Jak tnie na pół, i je na surowo Jakąś Dżdżownicę, I popił ją Rosą Z pobliskiej Trawy - I żeby przepuścić Żuka Uskoczył do Ściany - Strzelał wokół oczami Jak przestraszone Korale - I poruszał swoją Aksamitną Głową Jak ktoś w zagrożeniu, Czujnie, Podałam mu Okruszek A on rozwinął skrzydła i I odpłynął ciszej - Niż Wiosła dzielą Ocean, zbyt srebrnie Żeby znak pozostał - Lub Motyle skaczą, bez plusku, Z Urwiska Południa. [Krystyna Lenkowska]
The Juggler's Hat her Country is -- The Mountain Gorse -- the Bee's! [1861; 1894] - - - - - Jej Ojczyzną - Kapelusz Sztukmistrza Kraj Pszczoły - to koniczyna! [Andrzej Szuba]
The Grass so little has to do -- A Sphere of simple Green -- With only Butterflies to brood And Bees to entertain -- And stir all day to pretty Tunes The Breezes fetch along -- And hold the Sunshine in its lap And bow to everything -- And thread the Dews, all night, like Pearls -- And make itself so fine A Duchess were too common For such a noticing -- And even when it dies -- to pass In Odors so divine -- Like Lowly spices, lain to sleep -- Or Spikenards, perishing -- And then, in Sovereign Barns to dwell -- And dream the Days away, The Grass so little has to do I wish I were a Hay -- [1862; 1890] - - - - - Trawa tak mało miewa zajęć, Zwyczajna kępa zieloności, Motyle tylko ma hodować I pszczoły ma zapraszać w gości. Rusza się w takt melodii ślicznych, Które przynosi bryza z sobą; Kołysze słońce na swym łonie, Kłania się rzeczom i osobom. Nocą przywdziewa perły rosy I tak promiennym blaskiem świeci, Że i księżniczki powszednieją Przy tak wspaniałej toalecie. Nawet gdy umrze, tak zawrotnie W boski aromat się przemienia, Że idą spać zapachy sosny, Wonnych korzeni słabną tchnienia. W stodole mając dom udzielny Śni wówczas od samego rana - Trawa tak mało miewa zajęć! Chciałabym zostać wiązką siana! [Artur Międzyrzecki]
'Tis not that Dying hurts us so -- 'Tis Living -- hurts us more -- But Dying -- is a different way -- A Kind behind the Door -- The Southern Custom -- of the Bird -- That ere the Frosts are due -- Accepts a better Latitude -- We -- are the Birds -- that stay. The Shrivers round Farmers' doors -- For whose reluctant Crumb -- We stipulate -- till pitying Snows Persuade our Feathers Home. [1862; 1945] - - - - - Nie to, że Umieranie boli Bardziej niż Życie - na pewno Boli jednak inaczej - to Ból, Który dzieje się za Drzwiami - na Zewnątrz - To - Obyczaj Południowy - Ptaka, Który leci ku cieplejszym Rajom Jeszcze zanim Mróz ściśnie - gdy my - To te Ptaki, które - zostają - Które drżą pod wrotami Zagrody I czekają na niechętny Okruch - Póki Śniegi litościwe - Upierzeniu Nie przemówią wreszcie do rozsądku - [Stanisław Barańczak] * * * * * To nie ci, którzy umierają, Ranią nas - żywi bardziej ranią - Umierający czynią to inaczej - Jakby stojąc za drzwiami. Południowym zwyczajem ptak - Zanim jeszcze mróz nastaje Wybiera cieplejsze kraje - My - jak ptak, co zostaje Domagamy się - by niechętny Farmer Okruch nam rzucił z podwórka Nim nas skłonią litościwe śniegi By do domu zaniosły nas piórka. [Ludmiła Marjańska] * * * * * To nie jest tak, że śmierć nas boli... To życie - bardziej nam doskwiera - A umieranie - dzieje się powoli - Inny zupełnie rodzaj wrót otwiera - Jest w zwyczaju wędrownego ptaka Że szykuje się do lotu przed mrozami - W południowych szerokościach szuka lata - My - jesteśmy zostawionymi ptakami. Drżąc, siedzimy u wrót Gospodarza - Aż nam rzuci od niechcenia okruch I wśród śniegów czekamy zmiłowania, Nim nas wezwie razem z pierzem do Domu. [Elżbieta Binswanger-Stefańska]
I know that He exists. Somewhere -- in Silence -- He has hid his rare life From our gross eyes. 'Tis an instant's play. 'Tis a fond Ambush -- Just to make Bliss Earn her own surprise! But -- should the play Prove piercing earnest -- Should the glee -- glaze -- In Death's -- stiff -- stare -- Would not the fun Look too expensive! Would not the jest -- Have crawled too far! [1862; 1891] - - - - - Ja wiem, że On istnieje. Gdzieś - w Milczeniu - ukrywa Swoje jedyne życie Przed tłumem naszych oczu. To taka gra chwilowa - To - przychylna Zasadzka - Po to, by nas Błogostan Sprawiedliwej zaskoczył! Lecz - kiedy gra się staje Przenikliwie na serio - Gdy iskrę w oku gasi Śmierć - stężałą powieką - Czy koszt całej zabawy Nie jest wygórowany? Czy żart się nie posuwa O wiele - za daleko? [Stanisław Barańczak] * * * * * Wiem, że On istnieje. Swoje niezwykłe życie Przed naszym ziemskim wzrokiem Gdzieś - w Ciszy - skrywa. To jest granie chwilą. To czuła Zasadzka - By Błogość była Miarą zaskoczenia! Lecz - jeśli ta gra ma być Boleśnie na serio - A radość - stężeć - W Śmiertelne - oko - Czy koszt tej zabawy Nie będzie za duży! A żart - Nie popełznie za daleko! [Krystyna Lenkowska] * * * * * Ja wiem, że On istnieje. Gdzieś przebywa - w Ciszy Skrywa swoje dzieje Przed oczami wścibskich. W tym momencie to zabawa Z niegroźnym fortelem - Po to, żeby Wieczna Rozkosz zaskoczyła celnie! Ale - gdy sam przedsmak gry Już na wskroś przeszywa - Radość - jest powłoką tylko - Śmierć - jakże prawdziwa - Czy takie igraszki Nie są zbyt kosztowne? Czy żart taki Nie przekracza normy? [Barbara Grzybek]
I tend my flowers for thee -- Bright Absentee! My Fuchsia's Coral Seams Rip -- while the Sower -- dreams -- Geraniums -- tint -- and spot -- Low Daisies -- dot -- My Cactus -- splits her Beard To show her throat -- Carnations -- tip their spice -- And Bees -- pick up -- A Hyacinth -- I hid -- Puts out a Ruffled Head -- And odors fall From flasks -- so small -- You marvel how they held -- Globe Roses -- break their satin glake -- Upon my Garden floor -- Yet -- thou -- not there -- I had as lief they bore No Crimson -- more -- Thy flower -- be gay -- Her Lord -- away! It ill becometh me -- I'll dwell in Calyx -- Gray -- How modestly -- alway -- Thy Daisy -- Draped for thee! [1862; 1929] - - - - - Pielęgnuję moje kwiaty dla ciebie - Jasny Nieobecny! Moja Fuksja jest Złożem Koralowym Rozłup - podczas kiedy Siewca - Marzy - Pelargonie - odcień - i plamka - Niska Stokrotka - kropka - Mój kaktus - rozczepia brodę - Aby pokazać jej gardło - Goździki - wywracają swoje korzenie - A pszczoły - nakrapiają - Hiacynt - Ukryłam Umieściłam na Zmierzwionej Głowie - A zapachy wypadły Z flakoników - tak małych - Dziwisz się, jak się zatrzymały - Różana Kula - łamie ich aksamitną gładkość - Na dywanie mojego Ogrodu Wciąż - ty - nie tam - Miałam tak chętnie, co one nosiły - Nie Szkarłat - więcej - Twój kwiat - pstrokaty - Jej Pan - w oddali! To chore do mnie należy Zamieszkam w Calyx – Szara - Jak skromnie - zawsze - Twoje perły - Udrapowane dla ciebie! [Ryszard Mierzejewski]
After great pain, a formal feeling comes -- The Nerves sit ceremonious, like Tombs -- The stiff Heart questions was it He, that bore, And Yesterday, or Centuries before? The Feet, mechanical, go round -- Of Ground, or Air, or Ought -- A Wooden way Regardless grown, A Quartz contentment, like a stone -- This is the Hour of Lead -- Remembered, if outlived, As Freezing persons, recollect the Snow -- First -- Chill -- then Stupor -- then the letting go -- [1862; 1929] - - - - - Wielki ból zastępuje rutyna cierpienia - Jak trawa Grób, tak Nerwy porasta konwenans - Zdrętwiałe Serce nie wie - czy to w nim te ćwieki Naprawdę tkwiły? kiedy - Wczoraj? czy przed Wiekiem? Stopy drepczą bezwiednie po Chodniku wąskim Z drewniałego Powietrza, Ziemi, Obowiązku - I niezauważalnie Twardnieje cierpienie W Kwarc pogodzenia - w uciszenia Krzemień - Ołowiana Godzina - Kto przetrwał, ten ją wspomina Tak jak ktoś, kto zamarzał, wspomina Biel Śnieżną - Ziąb - potem Odrętwienie - potem wszystko jedno - [Stanisław Barańczak] * * * * * Po wielkim bólu przychodzi rutyna formy - Nerwy zasiadają, jak Groby - Sztywne Serce pyta, czy to ciążyło Jemu, Wczoraj, czy Wieki temu? Stopy, mechanicznie, w kółko - Drepczą - Zdrewniałą ścieżką Ziemi, Powietrza, lub Czegokolwiek - To bez znaczenia, Jak kamień, Kwarc pogodzenia - To Godzina Ołowiu - Kto przeżył, pamięta, Jak Zamarzający, wspominają Śnieg - Chłód - potem Stupor - potem to obojętne - [Krystyna Lenkowska] * * * * * Po wielkim bólu przychodzą uczucia formalne - Nerwy, jak Groby, sterczą ceremonialnie - Zdrętwiałe Serce nie wie już - czy Samo, z cierniami, Ból niosło, i kiedy - Wczoraj, czy przed Stuleciami? Stopy, mechanicznie, drepczą w kółko - Po Zdrewniałej drodze Ziemi, Powietrza, albo Obowiązku - Pomimo, jak z kamienia, Rośnie Kwarc pogodzenia - Oto Godzina Ołowiu - Zapamiętana, jeśli przeżyta Jak ktoś, kto zamarzając, pamięta Biel Śnieżną - Najpierw - Chłód - Drętwota - potem wszystko jedno - [Radek Kozak]
Funny -- to be a Century -- And see the People -- going by -- I -- should die of the Oddity -- But then -- I'm not so staid -- as He -- He keeps His Secrets safely -- very -- Were He to tell -- extremely sorry This Bashful Globe of Ours would be -- So dainty of Publicity -- [1862; 1929] - - - - - Być Stuleciem - jakie to dziwne - Patrzeć, Jak Ludzie - odchodzą - Ja - to bym z Tego chyba umarła - Jestem tylko - kruchą istotą - Wiek strzeże tajemnic - ściśle - Wyjawienie ich - to byłby sposób Na sprawienie przykrości Nieśmiałej Ziemi - niepragnącej Rozgłosu - [Andrzej Szuba]
When Night is almost done -- And Sunrise grows so near That we can touch the Spaces -- It's time to smooth the Hair -- And get the Dimples ready -- And wonder we could care For that old -- faded Midnight -- That frightened -- but an Hour -- [1862; 1890] - - - - - Kiedy noc nieomal się kończy - I wschód słońca tak blisko, Iż można dotknąć kosmosu - Czas już przygładzić włosy - I dołeczki ukazać w uśmiechu - I dziwić się, że wyblakła Stara Północ mogła nam tyle Strachu napędzić - choć chwilę - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Kiedy Noc prawie się kończy - A Słońce widać już z bliska, I niemal dotykamy Nieba - Czas pokazać Dołeczki w policzkach - Pora, żeby przygładzić Włosy - I zdziwić się niepomału, Że ta stara - przywiędła Północ - Przez chwilę - napędziła nam strachu - [Andrzej Szuba] * * * * * Kiedy noc do końca zmierza, Lśni przed świtem kroplą rosy, Przestrzeń świtu się poszerza, Pora, by uczesać włosy W miękko spadające fale I pomyśleć, czym się zająć, Noc zostawić, gdy oddala Godzin trwogę, co mijają [Kazimierz Żarski] * * * * * Gdy noc się prawie kończy - A brzask się blisko rodzi Dotknąć możemy przestrzeni - To czas by poprawić włosy - Zmarszczki wygładzić krztynę - Zdziwić się że nas zatroskała Ta północ - już nieźle zetlała Co groziła - lecz ledwie godzinę - [Wawel]
I dreaded that first Robin, so, But He is mastered, now, I'm accustomed to Him grown, He hurts a little, though -- I thought If I could only live Till that first Shout got by -- Not all Pianos in the Woods Had power to mangle me -- I dared not meet the Daffodils -- For fear their Yellow Gown Would pierce me with a fashion So foreign to my own -- I wished the Grass would hurry -- So -- when 'twas time to see -- He'd be too tall, the tallest one Could stretch -- to look at me -- I could not bear the Bees should come, I wished they'd stay away In those dim countries where they go, What word had they, for me? They're here, though; not a creature failed -- No Blossom stayed away In gentle deference to me -- The Queen of Calvary -- Each one salutes me, as he goes, And I, my childish Plumes, Lift, in bereaved acknowledgment Of their unthinking Drums -- [1862; 1891] - - - - - Tak trwożył mnie ten pierwszy Drozd - Lecz teraz - już nim władam, Przyzwyczajona doń niezgorzej - Choć trochę boli - nadal - Myślałam - dożyć chwili, kiedy Ten pierwszy Krzyk ustanie - A już mnie Fortepiany Borów Nie wciągną w paszcz otchłanie - Z lękiem myślałam o spotkaniu Z Żonkila Suknią Złotą - Przeszyłaby mnie na wskroś swoją Jaskrawo obcą modą - Pragnęłam, aby Trawa rosła Szybciej - gdy już przestanie, Niech będzie zbyt wysoka, aby Z góry spoglądać na mnie - Nie mogłam ścierpieć myśli o tym, Że wrócą Pszczoły - niechaj Śpią w mrocznych krajach - czyż zna któraś Słowo, na jakie czekam? Są jednak tu; nikt z nich nie zawiódł - Ni Kwiat, ni skrawek Darni Nie wstrzymał się, by nie urazić Mnie - Królowej Kalwarii - Dziecinnym Pióropuszem macham, Gdy salutują - wierni - I godzę się - po sierocemu - Na bezmyślność ich Werbli - [Stanisław Barańczak]
I felt my life with both my hands To see if it was there -- I held my spirit to the Glass, To prove it possibler -- I turned my Being round and round And paused at every pound To ask the Owner's name -- For doubt, that I should know the Sound -- I judged my features -- jarred my hair -- I pushed my dimples by, and waited -- If they -- twinkled back -- Conviction might, of me -- I told myself, "Take Courage, Friend -- That -- was a former time -- But we might learn to like the Heaven, As well as our Old Home!" [1862; 1945] - - - - - Ujęłam życie me oburącz, By sprawdzić, czy istnieje - Duchowi przystawiłam Lustro, By dowiódł swego tchnienia - Istnienia mego każdy funt Badałam dniem i nocą, By dociec, jak się zwie Właściciel - Lecz Imię brzmiało obco - Badałam Twarz - mierzwiłam Włosy - Ściskałam policzki, czekałam - Aż może - Rumieniec ich Przekona mnie - do siebie - Mówiłam sobie: "Odwagi, Przyjacielu - To było - kiedyś - Można nauczyć się kochać Niebiosa Jak stary Dom Rodzinny!". [Tadeusz Sławek]
Perhaps I asked too large -- I take -- no less than skies -- For Earths, grow thick as Berries, in my native town -- My Basked holds -- just -- Firmaments -- Those -- dangle easy -- on my arm, But smaller bundles -- Cram. [1862; 1945] - - - - - Może żądałam zbyt wiele - Zadowalam się - co najmniej niebem - Bo Światów - jak jagód - Zatrzęsienie, w moim rodzinnym mieście - Mój Kosz pomieści - całe Firmamenty - Na moim ramieniu - prawie nic nie ważą, W mniejszych tobołkach - byłoby im Ciasno. [Andrzej Szuba]
God is a distant -- stately Lover -- Woos, as He states us -- by His Son -- Verily, a Vicarious Courtship -- "Miles", and "Priscilla", were such an One -- But, lest the Soul -- like fair "Priscilla" Choose the Envoy -- and spurn the Groom -- Vouches, with hyperbolic archness -- "Miles", and "John Alden" were Synonym -- [1862; 1891] - - - - - Bóg - to daleki i dostojny Amant - w konkury nam przesyła Syna - Zaloty przez Zastępcę - Zupełnie jak "Miles" i "Priscilla" - Lecz żeby Dusza nie wybrała Gońca miast przyjąć Oświadczyny - Ręczy - ogromne mrużąc Oko - Że "Miles" i "John" to Synonimy - [Stanisław Barańczak]
What I can do -- I will -- Though it be little as a Daffodil -- That I cannot -- must be Unknown to possibility -- [1862; 1929] - - - - - Co mogę - zrobię - choćby była To rzecz drobniejsza od Żonkila - Czego nie mogę - jest najpewniej Czymś, o czym i Możliwość nie wie - [Stanisław Barańczak]
It struck me -- every Day -- The Lightning was as new As if the Cloud that instant slit And let the Fire through -- It burned Me -- in the Night -- It Blistered to My Dream -- It sickened fresh upon my sight -- With every Morn that came -- I though that Storm -- was brief -- The Maddest -- quickest by -- But Nature lost the Date of This -- And left it in the Sky -- [1862; 1891] - - - - - Piorun tak nowy Bił we mnie - co Dzień - Jakby Chmura się wciąż pruła, Wypuszczając Ogień - Palił Mnie - w Nocy - Parzył we Śnie - Mdlił Mnie bez przerwy - Rano codziennie - Myślałam, że krótka - Burza - Najdziksza - najszybciej minie - Lecz przez pomyłkę Natury - Została w Niebie - [Krystyna Lenkowska]
Dare you see a Soul at the White Heat? Then crouch within the door -- Red -- is the Fire's common tint -- But when the vivid Ore Has vanquished Flame's conditions, It quivers from the Forge Without a color, but the light Of unanointed Blaze. Least Village has its Blacksmith Whose Anvil's even ring Stands symbol for the finer Forge That soundless tugs -- within -- Refining these impatient Ores With Hammer, and with Blaze Until the Designated Light Repudiate the Forge -- [1862; 1891] - - - - - Waruj w drzwiach jeśli niestraszna Ci Dusza w Białym Skwarze - Czerwień - to zwykły barwnik Ognia - Lecz gdy żywa Ruda Pokona już Płomień, Oto drży od Kuźni Bezbarwna, światłem Nienamaszczonego Żaru. Każda Wioska ma Kowala Który równo dzwoni Z wnętrza - bezgłośnego boju - Tej subtelnej Kuźni Niecierpliwe Rudy Młotem, I Żarem się czyści, Aż to Przemienione Światło Wyzwoli się z Kuźni - [Krystyna Lenkowska]
How sick -- to wait -- in any place -- but thine -- I knew last night -- when someone tried to twine -- Thinking -- perhaps -- that I looked tired -- or alone -- Or breaking -- almost -- with unspoken pain -- And I turned -- ducal -- That right -- was thine -- One port -- suffices -- for a Brig -- like mine -- Ours be the tossing -- wild though the sea -- Rather than a Mooring -- unshared by thee. Ours be the Cargo -- unladed -- here -- Rather than the "spicy isles --" And thou -- not there -- [1862; 1945] - - - - - Jak źle jest - czekać - nie w twoim domu - Poznałam wczoraj, kiedy ktoś mnie bawił - Myśląc - zapewne - że jestem zmęczona - i sama - A może tak zbolała - że prawie - się łamię - Więc odwróciłam się - jak księżniczka - To prawo tylko do Ciebie - należy - Jeden port - starczy - mojemu statkowi - Niech nami rzuca - niespokojne morze - Bez Ciebie nie chcę - żadnej przystani. Niech będą puste - nasze ładownie - Nie chcę bogactwa żadnych wysp korzennych - Jeżeli Ty - nie mieszkasz na nich - [Agnieszka Salska]
Heaven is so far of the Mind That were the Mind dissolved -- The Site -- of it -- by Architect Could not again be proved -- 'Tis vast -- as our Capacity -- As fair -- as our idea -- To Him of adequate desire No further 'tis, than Here -- [1862; 1929] - - - - - Niebo i Umysł - dzieli dystans Tak wielki - że gdyby znikł Umysł - Nie dojrzałby - gdzie Niebo - nawet Architekt - Znawca Ruin - Bezmierne - jak Pojętność nasza - Jasne - jak nasze pojęcie - Kto dostatecznie silnie pragnie, Znajdzie je Tutaj - wszędzie - [Stanisław Barańczak]
A precious -- mouldering pleasure -- 'tis -- To meet an Antique Book -- In just the Dress his Century wore -- A privilege -- I think -- His venerable Hand to take -- And warming in our own -- A passage back -- or two -- to make -- To Times when he -- was young -- His quaint opinions -- to inspect -- His thought to ascertain On Themes concern our mutual mind -- The Literature of Man -- What interested Scholars -- most -- What Competitions ran -- When Plato -- was a Certainty -- And Sophocles -- a Man -- When Sappho -- was a living Girl -- And Beatrice wore The Gown that Dante -- deified -- Facts Centuries before He traverses -- familiar -- As One should come to Town -- And tell you all your Dreams -- were true -- He lived -- where Dreams were born -- His presence is Enchantment -- You beg him not to go -- Old Volume shake their Vellum Heads And tantalize -- just so -- [1862; 1890] - - - - - Spotkać antyczną księgę - cenna to, choć zmurszała radość - w stroju, jaki wówczas był w modzie. ...I przywilej nie lada ująć czcigodną jej dłoń, by ją we własnej ogrzać, cofając się o parę kroków do czasów, gdy była młoda. Przejrzeć jej dziwne poglądy i zbadać tok jej dociekań na temat obojgu nam wspólny literatury sprzed wieków. Co wówczas wabiło uczonych, jakie były współzawodnictwa, gdy Sofokles już był dorosły, a Platon naprawdę istniał. Czas z Safoną żywą współczesny lub - gdy wokół Beatryczy świecił blask, co go ubóstwiał Dante... Zdarzenia sprzed stuleci księga traktuje za pan brat... To jakby ktoś do nas przybył z kraju, gdzie marzenia posiano, i ogłosił, że one są żywe. By czarodziejską bliskość zechciała swą dla nas przedłużyć - radłbyś, lecz zalotne tomisko trzęsie głową, welinowe kartki mruży. [Kazimiera Iłłakowiczówna]
I went to Heaven -- 'Twas a small Town -- Lit -- with a Ruby -- Lathed -- with Down -- Stiller -- than the fields At the full Dew -- Beautiful -- as Pictures -- No Man drew. People -- like the Moth -- Of Mechlin -- frames -- Duties -- of Gossamer -- And Eider -- names -- Almost -- contented -- I -- could be -- 'Mong such unique Society -- [1862; 1891] - - - - - Poszłam do nieba - To miasteczko głuche - Oświetlone rubinem - Wyściełane puchem - Cichsze - niż pola W rosie nad ranem - Piękne jak obraz Nie narysowany - Ludzie jak ćmy - Ramy z koronek - Obowiązki - jak babie lato - Imiona - puch edredonów - Mogłabym niemal Cieszyć się tym wszystkim W tak niezrównanym Towarzystwie - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Poszłam do Nieba - To mała Mieścina - Wyściełana Puchem - Skąpana - w Rubinach - Cichsza niźli pola O Rosie porannej - Piękna - jak Obrazy - Nienamalowane. Ludzie - jak Ćmy - Postury - z Koronek - Obowiązki z Pajęczyn - Z Edredonów - imiona - Mogłabym - prawie - Cieszyć się - wszystkim - W tak wyborowym Towarzystwie - [Andrzej Szuba]
To lose one's faith -- surpass The loss of an Estate -- Because Estates can be Replenished -- faith cannot -- Inherited with Life -- Belief -- but once -- can be -- Annihilate a single clause -- And Being's -- Beggary -- [1862; 1896] - - - - - Stracić wiarę - to więcej Niż majątek postradać - Dobra można odzyskać - Lecz nie wiarę - Jedynie raz - razem z życiem - Wierzenia dziedziczycie - Lecz klauzulę - choćby jedną - wymażesz - A stajesz się - nędzarzem - [Ludmiła Marjańska] * * * * * Utracić wiarę - to gorzej Niż Majątek stracić - Majątek można odzyskać - Lecz nie wiarę - Wiarę - razem z Życiem - Tylko raz w spadku dostajesz - Unieważnisz choć jedną klauzulę Już Jesteś - Nędzarzem - [Andrzej Szuba]
No Rack can torture me -- My Soul -- at Liberty -- Behind this mortal Bone There knits a bolder One -- You cannot prick with saw -- Nor pierce with Scimitar -- Two Bodies -- therefore be -- Bind One -- The Other fly -- The Eagle of his Nest No easier divest -- And gain the Sky Than mayest Thou -- Except Thyself may be Thine Enemy -- Captivity is Consciousness -- So's Liberty. [1862; 1890] - - - - - Żadna tortura mi niestraszna - Wolna - jest moja Dusza - Za śmiertelną Kością Pracuje Ta śmielsza - Nie da się jej przeciąć piłą - Ani przeszyć Szablą - Zatem - są dwa Byty - Zwiążesz Jeden - Ten Drugi odleci - Nie ma lżej Orzeł Gdy z Gniazda wyfruwa - I zdobywa Przestworze Niż Ty możesz - Chyba że sam się staniesz Swoim własnym Wrogiem - Niewola to Świadomość - I taka jest Wolność. [Krystyna Lenkowska] * * * * * Tortur się nie boję – Bo Wolna jest – Dusza – Zza Kości śmiertelnej Wyłania się Sroższa – Nie odetniesz piłą – Nie przekłujesz Mieczem – Z Dwóch Istnień – zwiąż Jedno – To Drugie – odleci – Orzeł swego Gniazda Łatwiej nie opuszcza – Dla doświadczeń Nieba Niż możesz Ty sam – Póki co Sam Sobie Pozostajesz Wrogiem – Jasyr to Świadomość I tam też jest Wolność. [Barbara Grzybek]
Answer July -- Where is the Bee -- Where is the Blush -- Where is the Hay? Ah, said July -- Where is the Seed -- Where is the Bud -- Where is the May -- Answer Thee -- Me -- Nay -- said the May -- Show me the Snow -- Show me the Bells -- Show me the Jay! Quibbled the Jay -- Where be the Maize -- Where be the Haze -- Where be the Bur? Here -- said the Year -- [1862; 1935] - - - - - Lipcu odpowiedz - Gdzie jest pszczoła - Gdzie jest rumieniec - Gdzie jest siano? Ach, powiedział lipiec - Gdzie jest nasienie - Gdzie jest zarodek - Gdzie jest maj - Odpowiedzcie - mi - Ba - powiedział maj - Pokaż mi śnieg - Pokaż mi dzwony - Pokaż mi sójkę! Wykrętnie odpowiedziała sójka - Gdzie być kukurydza - Gdzie być lekka mgiełka - Gdzie być rzep? Tutaj - powiedział Rok - [Ryszard Mierzejewski] * * * * * Odpowiedz, lipcu - Gdzież Pszczoła - Gdzież Rumieniec - Gdzież Siano? A lipiec na to - Gdzież Ziarno - Gdzież Pąk - Gdzież maj - Odpowiedz proszę - mi - Nie - maj na to rzekł - Pokaż mi Dzwony - Pokaż mi Sójkę - Pokaż mi Śnieg! Żachnęła się Sójka - Gdzie są Łany Zbóż - Gdzie wznosi się Kurz - Gdzie Chwast jest Włochaty? Tutaj - rzekł Rok na to. [Tadeusz Sławek]
There's been a Death, in the Opposite House, As lately as Today -- I know it, by the numb look Such Houses have -- alway -- The Neighbors rustle in and out -- The Doctor -- drives away -- A Window opens like a Pod -- Abrupt -- mechanically -- Somebody flings a Mattress out -- The Children hurry by -- They wonder if it died -- on that -- I used to -- when a Boy -- The Minister -- goes stiffly in -- As if the House were His -- And He owned all the Mourners -- now -- And little Boys -- besides -- And then the Milliner -- and the Man Of the Appalling Trade -- To take the measure of the House -- There'll be that Dark Parade -- Of Tassels -- and of Coaches -- soon -- It's easy as a Sign -- The Intuition of the News -- In just a Country Town -- [1862; 1896] - - - - - Śmierć nawiedziła ten Dom Naprzeciwko, Zaledwie Dzisiaj - Poznaję - zawsze takie Domy Odrętwia ta sama cisza - Krzątają się Sąsiedzi - wchodząc - Wychodząc - odjeżdża Doktor - Znienacka - machinalnie - jakby Strąk pękał - otwiera się Okno - Ktoś na dwór wyrzuca Materac - Dzieci mijają go śpiesznie - Czy to na nim umarło - ja sama Tak pytałam - gdy byłam Dzieckiem - Wkracza sztywno Pastor - jak gdyby Miał na własność ten Dom naprzeciw - A wraz z nim - od tej chwili - wszystkich Żałobników - i wszystkie Dzieci - Potem Modystka - i ten Człowiek Przerażającej Profesji - Zjawiają się - wziąć miarę z Domu - Wkrótce ruszą - w Ciemnej Procesji - Zdobne Chwasty - i Karety - jakby Znak wskazywał - tak łatwo przeczuć - Co się stało i co się Stanie W Prowincjonalnym Miasteczku - [Stanisław Barańczak] * * * * * Śmierć weszła w dom naprzeciw - Nie dalej jak dzisiaj - wiem - Poznaję, bo taki dom Przybiera wygląd niemy - Sąsiedzi wchodzą - wychodzą - Doktor odjeżdża spod bramy - Okno jak strąk się otwiera - Raptownie - jak gdyby samo - Ktoś wyrzuca materac - Chłopcy przemykają obok - Ciekawi, czy tamten umarł Na znaną im - z dzieciństwa - chorobę - Pastor wchodzi z powagą - sztywno - Jakby dom należał do niego - A także rodzina w żałobie I nawet ci chłopcy - co biegną - Potem wchodzą dwaj ludzie O fachu budzącym grozę - Aby wziąć miarę na Dom - Wkrótce kondukt w czerni i powozy Strojne w czarne kity stąd ruszą - Z tych oznak łatwo wieścić - Intuicją wyczuć nowinę - W zwyczajnym małym mieście - [Ludmiła Marjańska]
It's coming -- the postponeless Creature -- It gains the Block -- and now -- it gains the Door -- Chooses its latch, from all the other fastenings -- Enters -- with a "You know Me -- Sir"? Simple Salute -- and certain Recognition -- Bold -- were it Enemy -- Brief -- were it friend -- Dresses each House in Crape, and Icicle -- And carries one -- out of it -- to God -- [1862; 1929] - - - - - Już nadchodzi - ta nachalna Istota - Już przy Domu - już u Drzwi staje - Teraz klamka, cóż dla niej wszelkie Zasuwy - "Pan mnie poznaje?" Proste "Witam" - znak Rozpoznania - Któż to wie - przyjaciela czy Wroga - Ona stroi każdy Dom w Krepę i Sople - I zabiera mieszkańca - do Boga - [Andrzej Szuba]
Through the Dark Sod -- as Education -- The Lily passes sure -- Feels her white foot -- no trepidation -- Her faith -- no fear -- Afterward -- in the Meadow -- Swinging her Beryl Bell -- The Mold-life -- all forgotten -- now -- In Ecstasy -- and Dell -- [1862; 1929] - - - - - Przez Ciemną Darń - niezła Nauka - Konwalia przeciska się pewnie - Jej biała stópka - nie czuje trwogi - Jej wiara - chroni przed lękiem - A potem - już na Łące - Huśtając Berylowymi Dzwonkami - Zapomina - o życiu w Ziemi - W Ekstazie - między Drzewami - [Andrzej Szuba]
Did Our Best Moment last -- 'Twould supersede the Heaven -- A few -- and they by Risk -- procure -- So this Sort -- are not given -- Except as stimulants -- in Cases of Despair -- Or Stupor -- The Reserve -- These Heavenly Moments are -- A Grant of the Divine -- That Certain as it Comes -- Withdraws -- and leaves the dazzled Soul In her unfurnished Rooms [1862; 1935] - - - - - Gdyby Nasz Najlepszy Moment trwał - Niepotrzebnym uczyniłby Niebo - Tę Nagrodę dla nielicznych - za Ryzyko - Więc nie daje nam się zażyć - Takiego - Tylko jako pobudzający Środek - w przypadkach Rozpaczy - Odrętwienia - Niebiański Moment Wydzielają nam - Żelazne Zapasy - Boski Przydział - jedno Pewne - ledwie Trafi do nas - będzie Wycofany - I olśnioną Duszę pozostawi W jej Pokojach nieumeblowanych [Stanisław Barańczak]
I had not minded -- Walls -- Were Universe -- one Rock -- And fr I heard his silver Call The other side the Block -- I'd tunnel -- till my Groove Pushed sudden thro' to his -- Then my face take her Recompense -- The looking in his Eyes -- But 'tis a single Hair -- A filament -- a law -- A Cobweb -- wove in Adamant -- A Battlement -- of Straw -- A limit like the Veil Unto the Lady's face -- But every Mesh -- a Citadel -- And Dragons -- in the Crease -- [1862; 1929] - - - - - Niechby - Wszechświatem - Były Ściany - lita Skała - A jego srebrzyste Wołanie Po drugiej Stronie bym usłyszała - Wydrążę Tunel - ma Koleina - Z jego się Koleiną złączy - Nagrodę Twarz moja znajdzie - Gdy jego Oko spojrzy - Lecz starczy jeden Włos - Niteczka - lub Paragraf - Pajęczyna - utkana w Diamencie - Obronna Flanka - Słomka marna - Granic niczym Woal Twarzy Damy zakrywa uroki - Lecz Cytadelą - każdy Splot - I w każdej Fałdzie - Smoki - [Tadeusz Sławek]
A House upon the Height -- That Wagon never reached -- No Dead, were ever carried down -- No Peddler's Cart -- approached -- Whose Chimney never smoked -- Whose Windows -- Night and Morn -- Caught Sunrise first -- and Sunset -- last -- Then -- held an Empty Pane -- Whose fate -- Conjecture knew -- No other neighbor -- did -- And what it was -- we never lisped -- Because He -- never told -- [1862; 1945] - - - - - Jest taki dom na wysokości, Z którego zmarli nie wracają, Gdzie nikt z podróżnych nie zagości Choć mógłby Peddler's Cart wynająć Dym nie unosi się z komina, Z poranków okna są i z nocy, Po pustej szybie świt się wspina Nim z późnym zmierzchem się zjednoczy Ten dom odrębny, bez sąsiadów, Tak sądzę, lecz, czym jest, nie powiem, Nie zauważysz Jego śladów W boleśnie wyszeptanym słowie [Kazimierz Żarski]