numeracja utworu określa jego kolejność chronologiczną:
[pierwsza data to prawdopodobny rok napisania; druga - rok pierwodruku]

WIERSZE
# 401 # 402 # 405 # 409 # 410 # 412 # 413 # 419 # 421 # 429
# 431 # 435 # 436 # 437 # 439 # 440 # 441 # 443 # 447 # 449
# 456 # 462 # 465 # 466 # 467 # 469 # 470 # 475 # 478 # 479
# 481 # 482 # 484 # 486 # 487 # 494 # 498


# 401
(What Soft -- Cherubic Creatures --)

What Soft -- Cherubic Creatures --
These Gentlewomen are --
One would as soon assault a Plush --
Or violate a Star --

Such Dimity Convictions --
A Horror so refined
Of freckled Human Nature --
Of Deity -- ashamed --

It's such a common -- Glory --
A Fisherman's -- Degree --
Redemption -- Brittle Lady --
Be so -- ashamed of Thee --

[1862; 1896]

- - - - -

Ileż Anielskiej Łagodności
W tych Damach - czymś urazić
Którąś - to tak, jak zbrojny napad
Na Plusz - gwałcenie Gwiazdy -

Te Muślinowe Przekonania -
Wysubtelniona Zgroza,
Gdy piegi pstrzą Naturę Ludzką -
Gdy wtrąca się Dłoń Boża -

Tak pospolita jest - ta Chwała -
Byle Rybaka na nią
Stać - Odkupienie - tak zawstydza
Tę Delikatną Panią -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Cóż za - Anielskie Stworzenia -
Te Szlachetne Damy -
Miękkie jakby szturmować Plusz -
Lub Gwiazdę brać gwałtem -

Te Poglądy w Gipiurze -
Wytworne Przerażenie
Gdy piegi - hańbią - Boskie
Ludzkie Stworzenie -

Chwała - to zwykła sprawa -
Jak Patent - na Rybaka -
Zbawieniu - Krucha Damo -
Będzie wstyd - żeś Taka -

[Krystyna Lenkowska]


# 402
(I pay -- in Satin Cash --)

I pay -- in Satin Cash --
You did not state -- your price --
A Petal, for a Paragraph
It near as I can guess --

[1862; 1929]

- - - - -

Płacę - Atłasową Gotówką -
Ile chcesz - ciągle nie wiem -
Jeden Płatek za jeden Akapit
W sam raz będzie pewnie -

[Andrzej Szuba]


# 405
(It might be lonelier)

It might be lonelier
Without the Loneliness --
I'm so accustomed to my Fate --
Perhaps the Other -- Peace --

Would interrupt the Dark --
And crowd the little Room --
Too scant -- by Cubits -- to contain
The Sacrament -- of Him --

I am not used to Hope --
It might intrude upon --
Its sweet parade -- blaspheme the place --
Ordained to Suffering --

It might be easier
To fail -- with Land in Sight --
Than gain -- My Blue Peninsula --
To perish -- of Delight --

[1862; 1935]

- - - - -

Mogłoby bardziej być samotnie
Bez mojej samotności -
Tak już przywykłam do swego losu -
Że gdyby inni chcieli tu gościć

Przerwać tę ciemność - ten pokoik
Zbyt ciasny byłby w swych wymiarach -
Za mały aby zmieścić jeszcze
Sakrament Jego obecności -

I do nadziei nie przywykłam -
Mogłaby wtargnąć nieproszona
W słodkiej paradzie - sprofanować
Miejsce cierpieniem uświęcone -

Może byłoby łatwiej zawieść -
Nie dotrwać - widząc ląd w oddali -
Niż zdobyć - Błękitny mój Przylądek -
I z rozkoszy - siebie nie ocalić -

[Ludmiła Marjańska]


# 409
(They dropped like Flakes --)

They dropped like Flakes --
They dropped like Stars --
Like Petals from a Rose --
When suddenly across the June
A wind with fingers -- goes --

They perished in the Seamless Grass --
No eye could find the place --
But God can summon every face
Of his Repealless -- List.

[1862; 1891]

- - - - -

Padali jak płatki, jak gwiazdy,
jak przekwitająca róża,
kiedy nagle w sam środek czerwca
wiatr smukłe palce nurza.

Poginęli - nie znajdą ich oczy -
w trawie gęstej bez jednego szwu...
Ale Bóg według nieodwołalnego spisu
każdą z twarzy powoła znów.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Padali jak Płatki Śniegu -
Jak Gwiazdy z nieba -
Jak Płatki Róży -
Gdy nagle w środku czerwca
Wiatr lotne palce - zanurzy -

Przepadli w Bujnej Trawie -
Niedostępni ludzkiemu oku -
Ale Bóg ich odwoła
Z Listy - Nieodwołalnych wyroków.

[Andrzej Szuba]


# 410
(The first Day's Night had come --)

The first Day's Night had come --
And grateful that a thing
So terrible -- had been endured --
I told my Soul to sing --

She said her Strings were snapt --
Her Bow -- to Atoms blown --
And so to mend her -- gave me work
Until another Morn --

And then -- a Day as huge
As Yesterdays in pairs,
Unrolled its horror in my face --
Until it blocked my eyes --

My Brain -- begun to laugh --
I mumbled -- like a fool --
And tho' 'tis Years ago -- that Day --
My Brain keeps giggling -- still.

And Something's odd -- within --
That person that I was --
And this One -- do not feel the same --
Could it be Madness -- this?

[1862; 1935]

- - - - -

Noc pierwszego Dnia nastała -
Z wdzięcznością że tę rzecz
Potworną przetrwałam - kazałam
Duszy by śpiewała -

Jej struny całe w strzępach -
A jej Smyk - w Atomach -
Miałam z tym - kawał roboty
Do samego Rana -

A potem - Dzień ogromny
Jak Wczoraj lecz gorszy,
Rozwijał grozę prosto w twarz -
Aż zacisnął mi oczy -

Mój Mózg - zachichotał -
Bełkotałam - dziko -
Od tego Dnia - Mózg - wciąż - chichocze
Choć to było Dawno.

Dziwnie - jest mi teraz żyć -
W środku tych dwóch kobiet -
Tamta i Ta - to nie ta sama -
A może to - Obłęd?

[Krystyna Lenkowska]


# 412
(I read my sentence -- steadily --)

I read my sentence -- steadily --
Reviewed it with my eyes,
To see that I made no mistake
In its extremest clause --
The Date, and manner, of the shame --
And then the Pious Form
That "God have mercy" on the Soul
The Jury voted Him --
I made my soul familiar -- with her extremity --
That at the last, it should not be a novel Agony --
But she, and Death, acquainted --
Meet tranquilly, as friends --
Salute, and pass, without a Hint --
And there, the Matter ends --

[1862; 1891]

- - - - -

Czytałam wyrok - bez drżenia -
Przejrzałam go raz jeszcze,
Żeby się nie pomylić
W srogich postanowieniach -
Data i sposób kaźni -
I wreszcie ta formuła
Że w ręce Boga duszę grzeszną
Poleca skład sędziowski -
Duszę mą zapoznałam - z jej przeznaczeniem -
Żeby nie była dla niej szokiem agonia -
Lecz dusza i śmierć, znajome -
Spotkały się przyjaźnie -
I ukłon wymieniły
Wracając do swych zajęć -

[Agnieszka Salska]

* * * * *

Czytam mój wyrok - dokładnie -
Recenzuję go oczyma,
Aby zobaczyć, że się nie mylę
W jego końcowym postanowieniu -
Data i rodzaj wstydu - 
A potem Pobożna Forma
Że "Bóg zlituje się" nad Duszą
Sąd udzielił Mu zaufania -
Uczyniłam duszę moją poufałą - w jej ostateczności -
Że w końcu, nie powinno być osobliwej Agonii -
Ale ona i Śmierć pouczyli mnie -
Zapoznaj się spokojnie, jak z przyjaciółmi -
Pozdrów i przejdź dalej, bez aluzji -
A tam, koniec Sprawy -

[Ryszard Mierzejewski]


# 413
(I never felt at Home -- Below ---)

I never felt at Home -- Below ---
And in the Handsome Skies
I shall not feel at Home -- I know --
I don't like Paradise --

Because it's Sunday -- all the time --
And Recess -- never comes --
And Eden'll be so lonesome
Bright Wednesday Afternoons --

If God could make a visit --
Or ever took a Nap --
So not to see us -- but they say
Himself -- a Telescope

Perennial beholds us --
Myself would run away
From Him -- and Holy Ghost -- and All --
But there's the "Judgement Day"!

[1862; 1929]

- - - - -

Nigdy nie czułam się jak w Domu
Tu w Dole - i podobnie
Obco mi będzie wśród Ogromu
Nieb - nie przemawia do mnie

Raj - bo Niedziela tam - niezmiennie -
Bez przerwy Święto nudne -
Samotnie będzie mi w Edenie 
W Środowe Popołudnie -

Gdybyż Bóg mógł gdzieś pójść z wizytą
Lub zapaść w Drzemkę lekką
I przymknąć na nas Oko - ale
On Sam jest - tą Lunetą

Śledzącą nas Odwiecznie - ja zaś
Wymknęłabym się spod pieczy
Pana - Świętego Ducha - Wszystkich -
Gdyby nie "Sąd Ostateczny"!

[Stanisław Barańczak]


# 419
(We grow accustomed to the Dark --)

We grow accustomed to the Dark --
When light is put away --
As when the Neighbor holds the Lamp
To witness her Goodbye --

A Moment -- We uncertain step
For newness of the night --
Then -- fit our Vision to the Dark --
And meet the Road -- erect --

And so of larger -- Darkness --
Those Evenings of the Brain --
When not a Moon disclose a sign --
Or Star -- come out -- within --

The Bravest -- grope a little --
And sometimes hit a Tree
Directly in the Forehead --
But as they learn to see --

Either the Darkness alters --
Or something in the sight
Adjusts itself to Midnight --
And Life steps almost straight.

[1862; 1935]

- - - - -

Przyzwyczajamy się do Mroku -
Gdy Światło w tył odbiega -
Jak ta Latarnia - którą Sąsiad
Świadczy wciąż - że nas Żegna -

Przez Chwilę - jeszcze krok niepewny -
Noc ciągle nazbyt nowa -
Aż dostosuje się do Mroku
Wzrok - i wygładzi Droga -

Tak też z większymi - Ciemnościami -
Zmrokiem, co Mózg ogarnia -
Gdy w czaszce Księżyc ani Gwiazda
Nie błyśnie - jak Latarnia -

Dzielniejsi - kroczą po omacku -
Niekiedy Pień im wyjdzie
Naprzeciw - grzmotnie w Czoło - ale
W miarę, jak uczą się widzieć,

Albo to Ciemność rzednie -
Albo czasem - sam Wzrok wie -
Jak zżyć się z Nocą - i Życie
Stąpa prawie bez potknięć.

[Stanisław Barańczak]


# 421
(A Charm invests a face)

A Charm invests a face
Imperfectly beheld --
The Lady date not lift her Veil
For fear it be dispelled --

But peers beyond her mesh --
And wishes -- and denies --
Lest Interview -- annul a want
That Image -- satisfies --

[1862; 1891]

- - - - -

W twarzy niedokładnie widzialnej
urok się mieści.
Dama nie chce podnieść woalki,
by nie uleciał.

Wypatruje spoza ogniw siatki
i pragnie, i odmową drażni...
Bo a nuż bliskość zmąci zachwyt,
co go syci wyobraźnia?

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Czar obdarza twarz
Niedopowiedzianą -
Dama nie uchyla Woalu,
By się nie rozpłynął -

Ale zerka przez ten tiul -
I kusi - i drażni -
Żeby nie zgasić - zachwytu
Tamtej - Wyobraźni -

[Krystyna Lenkowska]


# 429
(The Moon is distant from the Sea --)

The Moon is distant from the Sea --
And yet, with Amber Hands --
She leads Him -- docile as a Boy --
Along appointed Sands --

He never misses a Degree --
Obedient to Her Eye
He comes just so far -- toward the Town --
Just so far -- goes away --

Oh, Signor, Thine, the Amber Hand --
And mine -- the distant Sea --
Obedient to the least command
Thine eye impose on me --

[1862; 1891]

- - - - -

Daleko księżycowi do morza,
lecz jego dłoń z bursztynu
prowadzi je, posłuszne,
wzdłuż piasków krętej linii.

Nigdy się morze nie zmyli:
powolne jego oku,
dojdzie aż dotąd ku miastu,
i dalej - ani kroku.

Luby, twoja - z bursztynu ręka,
moje zaś - dalekie morze
posłuszne do ostatka rozkazom,
które wzrok twój na mnie włożył.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 431
(Me -- come! My dazzled face)

Me -- come! My dazzled face
In such a shining place!
Me -- hear! My foreign Ear
The sounds of Welcome -- there!

The Saints forget
Our bashful feet --

My Holiday, shall be
That They -- remember me --
My Paradise -- the fame
That They -- pronounce my name --

[1862; 1896]

- - - - -

Ja miałabym, ja? Moja twarz olśniona
w takim miejscu? W tak jasnych stronach?

Ja słyszałabym, ja!... Obce moje ucho
- tak wdzięczne, słodko witającą nutę?!

Naszym to nieśmiałym stopom na spotkanie
mieliby wyjść święci z powitaniem?

Wypoczynkiem moim stanie się, mym świętem
to, że każde z nich mnie pamięta;

moim rajem, moją gromką sławą
to, że każde z nich moje imię wymawia.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Jak to - ja? Moja twarz oślepiona
W tak pełnych blasku stronach!
Słyszysz - ja! Moje obce uszy
Powitalna wrzawa - tam - ogłuszy!

Nieśmiałych kroków święci
Nie zatrzymują w pamięci -

Moim świętem będzie, jeżeli
Będą - o mnie - wiedzieli -
Moim rajem - i sławą wszystką -
Gdy wymówią moje nazwisko!

[Ludmiła Marjańska]


# 435
(Much Madness is divinest Sense --)

Much Madness is divinest Sense --
To a discerning Eye --
Much Sense -- the starkest Madness --
'Tis the Majority
In this, as All, prevail --
Assent -- and you are sane --
Demur -- you're straightway dangerous --
And handled with a Chain --

[1862; 1890]

- - - - -

Czyste Szaleństwo to najwyższy Rozum -
Gdy je przeniknąć Zrozumienia błyskiem -
A czysty Rozum to upadek w Obłęd -
Lecz Większość - jak we Wszystkim -
Narzuca swoje Kategorie -
Przyjmij je - jesteś Normalny -
Odrzuć - czekają na Furiata
Kajdany i Kaftany -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Wielki Obłęd to boski Zamysł -
Dla bystrego Oka -
Wielki Zamysł - czysty Obłęd -
Dla większości - co o tym,
Jak o Wszystkim, stanowi -
Zgadzasz się - jesteś normalny -
Nie zgadzasz - od razu groźny -
I skuwany w Kajdany -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Wiele Szaleństwa jest boskim Rozsądkiem –
Dla oka wnikliwego
Wiele Rozsądku – najczystszym Szaleństwem –
Większość, jak we wszystkim - zwycięży –
Akceptujesz – i jesteś rozsądny -
Sprzeciwisz się – jesteś natychmiast groźny
I trzymany w Łańcuchu -

[Jadwiga Magnuszewska]

* * * * *

Czyste Szaleństwo to najwyższy Rozum -
Dla wnikliwego Oka -
Czysty Rozum - to skrajne Szaleństwo -
Lecz również tutaj Większość,
Jak we Wszystkim, zwycięża -
Uznaj ją - jesteś normalny -
Wnieś sprzeciw - jesteś niebezpieczny -
Na takich czekają natychmiast Kajdany -

[Radek Kozak]


# 436
(The Wind -- tapped like a tired Man --)

The Wind -- tapped like a tired Man --
And like a Host -- "Come in"
I boldly answered -- entered then
My Residence within

A Rapid -- footless Guest --
To offer whom a Chair
Were as impossible as hand
A Sofa to the Air --

No Bone had He to bind Him --
His Speech was like the Push
Of numerous Humming Birds at once
From a superior Bush --

His Countenance -- a Billow --
His Fingers, as He passed
Let go a music -- as of tunes
Blown tremulous in Glass --

He visited -- still flitting --
Then like a timid Man
Again, He tapped -- 'twas flurriedly --
And I became alone --

[1862; 1891]

- - - - -

Wiatr - jak znużony Gość - zastukał -
Więc śmiało - jak Gospodarz -
Rzuciłam "Proszę wejść" - i tak
Znalazł się w moich Progach

Śpieszny, stóp pozbawiony Przybysz -
Prośba, by usiadł - choć grzeczna -
Byłaby czymś jak podsuwanie
Sofy pod bezmiar Powietrza -

Rąk nie wiązała mu żadna
Kość - w jego Mowie brzmiał śpiewnie
Brzęk chmar Kolibrów, co zawisły
Przy jakimś wyniosłym Krzewie -

Miał w sobie coś z Wezbranej Fali -
Palcami trącał w biegu
Wszystko - i wydobywał Szklaną
Muzykę ze wszystkiego -

Pobył przez chwilę - wciąż w przelocie -
A potem znów nieśmiało
Zastukał - jakby czymś spłoszony -
I zostawił mnie samą -

[Stanisław Barańczak]


# 437
(Prayer is the little implement)

Prayer is the little implement
Through which Men reach
Where Presence -- is denied them.
They fling their Speech

By means of it -- in God's Ear --
If then He hear --
This sums the Apparatus
Comprised in Prayer --

[1862; 1891]

- - - - -

Pacierz - to drobne narzędzie,
którym śmiało sięga człowiek
tam, gdzie obecność nie sięgnie,
ciskając słowo po słowie

przyrządem tym w ucho boże... I czeka.
Jeśli Bóg usłyszy człowieka
- to streszcza sens aparatu
zwanego pacierz.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Modlitwa - drobne urządzenie
Do dosięgania Tego,
Kto nam odmawia Obecności.
Tym urządzeniem w Niebo

Ciskamy Słowa - w Ucho Boga -
I ta możliwość nikła,
Że dotrą - to sens Aparatu,
Którym jest każda Modlitwa -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Modlitwa - zgrabny instrumencik,
Którym sięgamy Tego,
Kto skąpi nam swej Obecności.
Tym urządzonkiem w Niebo

Miotamy Słowa - w Boskie Ucho -
Jeśli wysłuchać raczy,
To znak, że nie bez sensu
Jest mały Aparacik -

[Andrzej Szuba]


# 439
(Undue Significance a starving man attaches)

Undue Significance a starving man attaches
To Food --
Far off -- He sighs -- and therefore -- Hopeless --
And therefore -- Good --

Partaken -- it relieves -- indeed --
But proves us
That Spices fly
In the Receipt -- It was the Distance --
Was Savory --

[1862; 1891]

- - - - -

Nadmierną wagę głodujący
Przywiązuje do pożywienia -
Dalekie - wzdycha - więc nieosiągalne -
I dlatego dobre - z oddalenia -

Cóż za ulga zasiąść do stołu -
Lecz smak umknął -
Widzisz jaskrawo -
W tym przepisie - oddalenie było
Najwonniejszą przyprawą -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Zbytnią Wagę głodny przypisuje
Jedzeniu -
Za górami - wzdycha - więc Niedostępne -
Więc Miłe - podniebieniu -

Jaka ulga - raczyć się jadłem -
Lecz Smak przepadł -
Wnet czujesz,
Że to Głód - najlepiej -
Gotuje -

[Andrzej Szuba]


# 440
('Tis customary as we part)

'Tis customary as we part
A trinket -- to confer --
It helps to stimulate the faith
When Lovers be afar --

'Tis various -- as the various taste --
Clematis -- journeying far --
Presents me with a single Curl
Of her Electric Hair --

[1862; 1945]

- - - - -

Przy rozstaniu Kochankowie
Obdarowują się - jakimś drobiazgiem -
Zwykle licha błyskotka
Pomaga zachować wiarę -

Jest i tak - gusta są różne -
Powojnik - wybierając się w podróż -
Obdarza mnie jednym Kędziorkiem
Swych Elektrycznych Włosów -

[Andrzej Szuba]


# 441
(This is my letter to the World)

This is my letter to the World
That never wrote to Me --
The simple News that Nature told --
With tender Majesty

Her Message is committed
To Hands I cannot see --
For love of Her -- Sweet -- countrymen --
Judge tenderly -- of Me

[1862; 1890]

- - - - -

To wszystko - to mój list do Świata,
Co nigdy nie pisał do mnie -
Proste Nowiny - wysławiane
Łagodnie i dostojnie -

Natura składa w inne Dłonie -
Dla mnie niedostrzegalne -
Przez miłość dla Niej - współziomkowie -
Sądźcie mnie - wyrozumiale -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

To jest mój list do świata,
Który nigdy nie pisał do mnie -
Proste wieści pełnej Majestatu
Natury - notowane skromnie -

Rękom, których nie ujrzę,
Powierzam jej przesłanie -
Osądzajcie mnie łagodnie - ziomkowie -
Z miłości dla niej.

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

A wiersze moje – list do świata
Nienapisany nigdy do mnie
Z prostotą, co się w wersy wplata,
W Natury sferze przeogromnej

A jej przesłanie przeznaczone
Dla dłoni niewidzialnych śladów,
Z miłością od niej niech sądzone
Będzie me życie wśród sąsiadów.

[Kazimierz Żarski]

* * * * *

Oto jest mój list do Świata
Co nie pisał do Mnie -
Od Natury proste Wieści -
Czułe i Dostojne

Jej Przesłanie przekazuję
W niewidzialne Dłonie -
Przez miłość do Niej - Drodzy - ziomkowie -
Sądźcie Mnie - łagodnie

[Krystyna Lenkowska]


# 443
(I tie my Hat -- I crease my Shawl --)

I tie my Hat -- I crease my Shawl --
Life's little duties do -- precisely --
As the very least
Were infinite -- to me --

I put new Blossoms in the Glass --
And throw the old -- away --
I push a petal from my gown
That anchored there -- I weigh
The time 'twill be till six o'clock
I have so much to do --
And yet -- Existence -- some way back --
Stopped -- struck -- my tickling -- through --
We cannot put Ourself away
As a completed Man
Or Woman -- When the Errand's done
We came to Flesh -- upon --
There may be -- Miles on Miles of Nought --
Of Action -- sicker far --
To simulate -- is stinging work --
To cover what we are
From Science -- and from Surgery --
Too Telescopic Eyes
To bear on us unshaded --
For their -- sake -- not for Ours --
'Twould start them --
We -- could tremble --
But since we got a Bomb --
And held it in our Bosom --
Nay -- Hold it -- it is calm --

Therefore -- we do life's labor --
Though life's Reward -- be done --
With scrupulous exactness --
To hold our Senses -- on --

[1862; 1929]

- - - - -

Wiążę kapelusz - szal układam -
Starannie obowiązki drobne
Spełniam - jakby najmniejsza rzecz
Miała znaczenie nieskończone -

Wyrzucam zwiędłe już bukiety -
I do wazonów wkładam świeże -
Strzepuję płatek ze szlafroczka
Gdy się przyczepi - mierzę
Czas - ile go do szóstej -
Roboty wciąż bez liku -
A przecież - gdzieś po drodze Byt
Stanął - przerwał mój tykot -
Nie możemy się pozbyć siebie -
Mężczyzna czy kobieta - jako całość
Odrzucimy po skończeniu zadania
Do którego obleczono nas w ciało -
Mogą być długie mile pustki -
Lub działań - lecz boleśniej
Udawać - symulować -
Ukrywać kim jesteśmy
Przed wiedzy czy chirurgii
Teleskopowym wzrokiem -
Niech widzą nas bez osłonek -
Ukrywać - przez wzgląd na nich
Nie na nas - to by ich zaskoczyło -
My tylko zadrżelibyśmy -
Lecz skoro bombę nam dano -
Ukrytą w naszym wnętrzu -
Trzymajmy ją - póki spokojna -

Dlatego - spełniamy trud życia -
Chociaż nagroda - to przyszłość -
Dokładnie i skrupulatnie -
Aby nie stracić zmysłów -

[Ludmiła Marjańska]


# 447
(Could -- I do more -- for Thee --)

Could -- I do more -- for Thee --
Wert Thou a Bumble Bee --
Since for the Queen, have I --
Nought but Bouquet?

[1862; 1929]

- - - - -

Czy mogłabym - gdybyś był Trzmielem -
Zrobić więcej - dla Ciebie -
Skoro dla jej Majestatu
Nie mam nic - oprócz Kwiatów?

[Andrzej Szuba]


# 449
(I died for Beauty -- but was scarce)

I died for Beauty -- but was scarce
Adjusted in the Tomb
When One who died for Truth, was lain
In an adjoining room --

He questioned softly "Why I failed"?
"For Beauty", I replied --
"And I -- for Truth -- Themself are One --
We Brethren, are", He said --

And so, as Kinsmen, met a Night --
We talked between the Rooms --
Until the Moss had reached our lips --
And covered up -- our names --

[1862; 1890]

- - - - -

Padłem za piękno, było skąpe
Domierzone do grobu,
Gdy ten co padł za prawdę leżał
W drugim pokoju obok.

Zapytał cicho, czemum padł?
"Za piękno" - powiedziałem.
"A ja za prawdę - w dwu jedność jest,
Braćmi jesteśmy" - rzekł.

I tak złączeni nocą krewni
Gwarzyliśmy przez ścianę,
Aż mchy dosięgły naszych ust
I pokryły imiona znane.

[Wacław Iwaniuk]

* * * * *

Dałam życie za Piękno,
lecz zaledwie zaznałam grobu,
ktoś, kto umarł za Prawdę,
złożony został obok.

Spytał cicho, za com zginęła.
Odpowiedziałam: "Za Piękno."
"Ja za Prawdę, a to dwoje jest jednią -
rzekł - więceśmy rodzeństwem".

I jak krewni przy spotkaniu
tak długo gwarzyliśmy w krypcie,
aż mech zarósł zwierzające się wargi
i nasze miana przykrył.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Zmarłam szukając Piękna - ale
Gdy się mościłam w mrokach Grobu -
Kogoś, kto zmarł szukając Prawdy,
Złożono w Pomieszczeniu obok -

Zapytał - co mnie uśmierciło -
Odpowiedziałam - "Piękno" -
"Mnie - Prawda - one są Tym Samym -
Jesteśmy Rodzeństwem" - szepnął -

I tak gwarzyliśmy - przez Noc -
Przez Ścianę gliny - blisko -
Aż Mech dosięgnął naszych ust -
I zarósł - nasze nazwiska -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Zmarłam dla Piękna - i ledwie
W Grobie się ułożę
Gdy Zmarłego dla Prawdy, kładą
W sąsiedniej Kwaterze -

Spytał cicho "Czemu przegrałam?"
"Dla Piękna", powiedziałam -
"Ja - dla Prawdy - tych Dwoje Jedno -
My Rodzeństwo", odpowiedział -

I, jak z Krewnym spotkanym Nocą -
Gadaliśmy przez Ścianę,
Aż Mech pokrył nasze wargi -
I zakrył - nasze imiona -

[Krystyna Lenkowska]

* * * * *

Umarłam dla Piękna - choć rzadko
Bywa w środku Grobu
Gdy zmarł Ktoś dla Prawdy i umościł się
W kwaterze obok
Delikatnie zapytał co mnie pokonało
Piękno - odrzekłam
A mnie Prawda - to to samo
Jesteśmy Braćmi - tak powiedział
I jak Najbliżsi, długo w Noc
Gawędziliśmy między Mogiłami
Póki Mech nie sięgnął naszych ust
Nie legł gęsto nad naszymi imionami

[Barbara Grzybek]  


# 456
(So well that I can live without --)

So well that I can live without --
I love thee -- then How well is that?
As well as Jesus?
Prove it me
That He -- loved Men --
As I -- love thee --

[1862; 1929]

- - - - -

Tak cię kocham, że mogłabym
Żyć bez ciebie - To znaczy jak?
Jak Jezus
W niebie?
Dowiedź, że On kochał Ludzi -
Jak ja - ciebie -

[Andrzej Szuba]


# 462
(Why make it doubt -- it hurts it so --)

Why make it doubt -- it hurts it so --
So sick -- to guess --
So strong -- to know --
So brave -- upon its little Bed
To tell the very last They said
Unto Itself -- and smile -- And shake --
For that dear -- distant -- dangerous -- Sake --
But -- the Instead -- the Pinching fear
That Something -- it did do -- or dare --
Offend the Vision -- and it flee --
And They no more remember me --
Nor ever turn to tell me why --
Oh, Master, This is Misery --

[1862; 1929]

- - - - -

Żoną - o Świcie - będę -
Słońce - Czy masz Fanfary dla mnie?
O Północy. Dziewczę jeszcze.
Jak prędko stanę się Oblubienicą -
Więc - żegnaj Północy - już cię mijam,
Idę na Wschód i do Zwycięstwa -
Dobranoc - Północy! Już wołają.
Tupot Aniołów w Korytarzu -
Przyszłość na schody wchodzi cicho.
Nieskładnie szepczę dziecinne pacierze;
Przestań być dzieckiem tak odrazu -
Wieczności, oto idę - Panie,
Zbawiciel - ja przecież znam tę twarz!

[Agnieszka Salska]


# 465
(I heard a Fly buzz -- when I died --)

I heard a Fly buzz -- when I died --
The Stillness in the Room
Was like the Stillness in the Air --
Between the Heaves of Storm --

The Eyes around -- had wrung them dry --
And Breaths were gathering firm
For that last Onset -- when the King
Be witnessed -- in the Room --

I willed my Keepsakes -- Signed away
What portion of me be
Assignable -- and then it was
There interposed a Fly --

With Blue -- uncertain stumbling Buzz --
Between the light -- and me --
And then the Windows failed -- and then
I could not see to see --

[1862; 1896]

- - - - -

Słyszałem muchy lot, gdym skonał;
Cisza nad moim ciałem
Była jak cisza zawieszona
Wśród burzy rozszalałej.

Do tego oczy wyschły same,
I oddech w piersi wzbierał
Na bój ostatni, kiedy król
Chciał siłą swą zadziwić.

Rozdałem testamentem wszystko
To, co mi pozostało
Do odpisania - potem zaś
Do muchy się zabrałem.

Niebieski, nikły, zbłąkany bzyk
Pomiędzy mną i światłem
I nagle okna zgasły - i nagle
Rozstałem się ze światem.

[Wacław Iwaniuk]

* * * * *

Umarła, muchy słyszałam brzęk;
cisza dokoła trupa
była jak cisza powietrznych stref
pośród wichury wybuchów.

Oczy obecnych wyschły od łez,
już spokoju nabierał oddech,
bo miał się zacząć szturmu kres,
co twierdzę królowi podda.

Zleciłam była wszelki mój skarb,
zapisałam wszystko, co moje,
i wtedy nagły urwany brzęk
konającą zaniepokoił.

Wdał się niepewny muszy lot
pomiędzy mnie a światło
i nie widziałam więcej nic
przez okna, które zgasły.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Przez śmierć słyszałam Brzęk Muchy -
Pokój dokoła zamilkł -
Tak Burza - cichnie na moment
Pomiędzy dwoma Zrywami -

Oczom obecnych - Łez zbrakło -
Oddechy - zbierały wszystkie
Siły - na Najście ostatnie -
Gdy Król ma zjawić się w Izbie -

Rozdałam już Testamentem
Pamiątki po sobie - tę całą
Porcję Mnie - którą mogłam Zapisać -
I wtedy - Mucha się wdała

Niebieskim, niepewnym Brzękiem
Pomiędzy mnie a światło -
Potem Okna zgasły - a potem
Już nic nie widziałam - patrząc -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Umierałam - słysząc jak mucha
Brzęczy - cisza w pokoju
Była jak cichość powietrza -
Pośród naporów sztormu -

Wyschły oczy otaczających -
Oddech siły gromadził
Na ostatni atak - gdy władca
W pokoju się pojawi -

W testamencie oddałam pamiątki -
Cząstkę mnie, która była
Do rozdania - i wtedy mucha
Raptownie się wtrąciła - 

Niebieskim - niepewnym brzęczeniem -
Między światło a osobę moją -
Potem zgasły okna - i wtedy
Nie mogłam już widzieć, by pojąć -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Usłyszałam bzyk Muchy - gdy umarłam -
Bezruch w Pokoju
Był jak Bezruch Powietrza -
Między zrywami Burzy -

Oczom wokół - łez zabrakło -
I Oddechy się zbierały
W ostatni Poryw - kiedy Król
Pojawi się - w Pokoju -

Zrobiłam Zapis - Zrzekłam się
Tej części mnie która
Do Zrzeczenia Słuszna - i wtedy
Wtrąciła się Mucha -

Z niebieskim - chwiejnym Bzykiem -
Między światło - i mnie -
I wtedy Okna zgasły - i już
Nie widziałam widzenia -

[Krystyna Lenkowska]


# 466
('T is little I could care for pearls - Real Riches)

'Tis little I -- could care for Pearls --
Who own the ample sea --
Or Brooches -- when the Emperor --
With Rubies -- pelteth me --

Or Gold -- who am the Prince of Mines --
Or Diamonds -- when have I
A Diadem to fit a Dom --
Continual upon me --

[1862; 1896]

- - - - -

Po cóż mam dbać o perły -
Gdy mam hojne morze na własność -
Czy o brosze - gdy na mnie sypie
Władca - rubinów jasność -

Czy o złoto - ja, książę kopalni -
O diamenty - skoro mam diadem 
Zdolny stać się wiecznotrwałym
Sklepieniem dla mnie -

[Ludmiła Marjańska]

* * * * *

Cóż mnie obchodzą - Perły -
Mam wielkie morze na właśność -
Czy Brosze - gdy Rubinami
Obsypuje mnie sam Imperator -

Czy Złoto - jestem Księciem Kopalni
Czy Diamenty - przecież mam Diadem,
Co posłuży za wieczną Kopułę -
Nad moim ciałem -

[Andrzej Szuba]


# 467
(We do not play on Graves --)

We do not play on Graves --
Because there isn't Room --
Besides -- it isn't even -- it slants
And People come --

And put a Flower on it --
And hang their faces so --
We're fearing that their Hearts will drop --
And crush our pretty play --

And so we move as far
As Enemies -- away --
Just looking round to see how far
It is -- Occasionally --

[1862; 1945]

- - - - -

Grób - to nie miejsce na Zabawy -
Za mało Przestrzeni - na nim -
Nierówny Grunt - i wciąż jesteśmy
Z nastroju wytrącani

Przez Ludzi - składających Kwiaty
Z tak ciężkim smutkiem w twarzy -
Że grozi nam - iż głaz ich Serca
Naszą zabawę zmiażdży -

Więc odsuwamy się - na dystans
Wrogości - i tylko zerkamy
W tył - dla sprawdzenia, czy odległość
Wciąż ta sama - Czasami

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Groby - to nie jest miejsce na zabawy
Nie ma tam zresztą Miejsca -
Poza tym — nierówno na nich -
I Ludzi garstka

Przychodzi wciąż - kładąc Kwiaty -
Z twarzami zwieszonymi - tak
Że się obawiamy, że Serca ich runą
Na nasze zabawy - miażdząc je

Więc jak Wrogowie odchodzimy
- Najdalej jak się da -
I tylko — Czasem - w tył popatrzymy
Jaki przebyliśmy dystans

[Radek Kozak]


# 469
(The Red -- Blaze -- is the Morning --)

The Red -- Blaze -- is the Morning --
The Violet -- is Noon --
The Yellow -- Day -- is falling --
And after that -- is none --

But Miles of Sparks -- at Evening --
Reveal the Width that burned --
The Territory Argent -- that
Never yet -- consumed --

[1862; 1945]

- - - - -

Czerwony - Płomień - to Ranek -
Fiolety - to Południe -
Żółty - gdy Dzień - się kończy
I nic już - później -

Lecz Mile Iskier - Wieczorem -
Pokłosie niedawnych pożarów -
Srebrna Kraina - której
Ogień jeszcze - nie strawił -

[Andrzej Szuba]


# 470
(I am alive -- I guess --)

I am alive -- I guess --
The Branches on my Hand
Are full of Morning Glory --
And at my finger's end --

The Carmine -- tingles warm --
And if I hold a Glass
Across my Mouth -- it blurs it --
Physician's -- proof of Breath --

I am alive -- because
I am not in a Room --
The Parlor -- Commonly -- it is --
So Visitors may come --

And lean -- and view it sidewise --
And add "How cold -- it grew" --
And "Was it conscious -- when it stepped
In Immortality?"

I am alive -- because
I do not own a House --
Entitled to myself -- precise --
And fitting no one else --

And marked my Girlhood's name --
So Visitors may know
Which Door is mine -- and not

[1862; 1945]

- - - - -

Żyję - tak mi się zdaje -
Gałązki żył na dłoni
Pełne Porannych Blasków -
A w czubkach palców płonie

Karmin - i ciepło mrowi -
Kiedy do ust Lusterko
Przykładam - jak czyni Lekarz -
Szkło pokrywa się mgiełką -

Żyję - jeszcze się dla mnie
Ten Pokój nie otworzył -
Salon zazwyczaj nim bywa -
Gdzie można Wizytę złożyć -

Pochylić się - i spojrzeć z boku -
I rzucić - "Jakież zimne" -
I - "Czy przytomne było - wchodząc
W Nieśmiertelności krainę?"

Żyję - bo jeszcze przecież
Nie mam na własność Domu -
Który mnie tylko się należy -
A oprócz mnie - nikomu -

Z nazwiskiem - które mam od dziecka -
By żaden Gość nie musiał
Szukać mych Drzwi - do cudzych trafiać -
Próbować innego Klucza -

Jak to dobrze - być żywą - podwójnie -
Jak nieskończenie - mieć obie
Formy narodzin - te zwykłe -
I drugie - w Tobie!

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Wciąż jestem żywa - myślę sobie
Gdy moich rąk gałęzie w tańcu
Poranna chwała lśnieniem zdobi
Wnikając aż po końce palców

Czerwieni ciepła nie ubywa -
I kiedy trzymam szkiełko w dłoniach,
W odbiciu obraz się rozmywa,
W oddechu próbie światło chłonie

Wciąż jestem żywa - to dlatego,
Że wiecznie czekam w uniesieniu
Na gości z domu wysokiego
Odwiedzających mnie w milczeniu

Pochylam się i patrzę z boku
Nie dziwiąc się, co wzrasta w chłodzie
Ze świadomości ufnych kroków
W nieśmiertelności kruchość zwodzi

Wciąż jestem żywa - to dlatego,
że w żadnym nie zamieszkam domu,
Że, mówiąc ściśle, moje ego
Nie pasowałoby nikomu

I znacząc imię me dziewczęce
Mym gościom znane od zarania,
Otwieram kluczem w drżącej ręce
Drzwi moje, pewnie, bez wahania

I myślę sobie - jestem żywa
W nieskończoności złudnym cieniu
I w Tobie życie me ukrywam
Tak, jak w podwójnym urodzeniu

[Kazimierz Żarski]

* * * * *

Żyję – tak przypuszczam – 
Na mej Dłoni Witki
Pną się wzorem Wilca
Po palców opuszki 
 
Karminowe – mrowią 
Szkiełko zbliżam do Ust
Parą się – matowi – 
To na Oddech dowód – 

Żyję – dlatego – że 
Nie ma mnie Tam jeszcze – 
Zwyczajowo – w Salonie – 
Gdzie przyjść mają Goście – 

Wychylić się – zerknąć – 
I rzec "Jak  wystygło" – 
I "Czy świadomie – stąd 
Do Wieczności – weszło?"

Żyję – dlatego – że 
Nie mam jeszcze Domu – 
Danego mnie – ściśle – 
Nikomu innemu – 

Z Rodowym Imieniem – 
By Gość mnie odszukał
I Drzwi – bez błądzenia – 
I innego Klucza – 

Świetnie jest – być żywą!
Tak nieskończenie – być
Od Narodzenia – raz – 
Drugi raz – w Tobie żyć!

[Barbara Grzybek]


# 475
(Doom is the House without the Door --)

Doom is the House without the Door --
'Tis entered from the Sun --
And then the Ladder's thrown away,
Because Escape -- is done --

'Tis varied by the Dream
Of what they do outside --
Where Squirrels play -- and Berries die --
And Hemlocks -- bow -- to God --

[1862; 1929]

- - - - -

Fatum to Dom bez Drzwi -
Wchodzi się doń ze Słońca -
Potem odrzuca się Drabinę,
Ucieczka od niego - to Mrzonka -

Lecz przecież można Śnić o tym,
Co dzieje się za oknem -
Harce Wiewiórek - śmierć Jagód - 
Szalej - gnie się w ukłonie - przed Bogiem -

[Andrzej Szuba]


# 478
(I had no time to Hate --)

I had no time to Hate --
Because
The Grave would hinder Me --
And Life was not so
Ample I
Could finish -- Enmity --

Nor had I time to Love --
But since
Some Industry must be --
The little Toil of Love --
I thought
Be large enough for Me --

[1862; 1890]

- - - - -

Nie zdążyłam nienawidzić,
bo zbyt wczesny groził grób,
a życie - nie dość długie
na wrogości wiecznej ślub.

Nie zdążyłam też kochać, lecz skoro
czymś się zająć wypadło,
to już ten drobny trud miłości
najlepiej mi odpowiadał.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]

* * * * *

Nie miałam czasu na Nienawiść -
Bo
Grób mi był Przegrodą -
Życie nie było
Dość pojemne -
Aby w nim zmieścić - Wrogość -

Na Miłość też nie było czasu -
Lecz
W braku lepszego Zadania -
Myślałam -
Może mi wystarczy
Sam Mozół Jej Szukania -

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Nie miałam czasu na nienawiść -
Grób stawał mi na przeszkodzie -
Nie wystarczało życia, by
Żywić do końca myśli wrogie -

I kochać też nie miałam czasu -
Ale że trzeba mieć zajęcie -
Tej odrobinie trudu przecież
Musiałam go poświęcić -

[Ludmiła Marjańska]


# 479
(She dealt her pretty words like Blades --)

She dealt her pretty words like Blades --
How glittering they shone --
And every One unbared a Nerve
Or wantoned with a Bone --

She never deemed -- she hurt --
That -- is not Steel's Affair --
A vulgar grimace in the Flesh --
How ill the Creatures bear --

To Ache is human -- not polite --
The Film upon the eye
Mortality's old Custom --
Just locking up -- to Die.

[1862; 1929]

- - - - -

Jej gładkie słówka - tnące Ostrza -
Tak wdzięcznie migotały -
To Kość trącając - od niechcenia -
To Nerw rozdygotany -

Cóż dla niej - że Ból zadawała -
Dla Stali to nic nie znaczy -
Grymas - to dowód - jak wulgarne
Jest Ciało - jak Życiu brak klasy -

Jest czymś prostackim Obolałość -
Choć ludzkim - Oko Zamglone
To stary Zwyczaj Śmiertelności -
Zamknięcie Okiennic - przed Zgonem. 

[Stanisław Barańczak]

* * * * *

Wymierzała słówka jak ostrza -
Aż lśniły od uprzejmości -
A każde odsłaniało nerw -
Pożądliwie sięgało kości -

Nie osądzała - raniła -
A to - nie sprawa stali -
Wulgarny grymas w ciele -
Źle to znoszą stworzenia - pali -

Zadać ból - rzecz ludzka, choć niegrzeczna -
Zwykle w oczach bielmo -
Przywykli doń - śmierć dopiero - 
Zdejmie je z oczu śmiertelnym.
 
[Ludmiła Marjańska]


# 481
(The Himmaleh was known to stoop)

The Himmaleh was known to stoop
Unto the Daisy low --
Transported with Compassion
That such a Doll should grow
Where Tent by Tent -- Her Universe
Hung out its Flags of Snow --

[1862; 1935]

- - - - -

Zdarzyło się Himalajom pochylić
Nad malutką Stokrotką -
Ruszyło je Współczucie,
Że zechciało się Ślicznej rosnąć
W ich wysokogórskim Wszechświecie,
Gdzie Śnieżne Flagi łopocą -

[Andrzej Szuba]


# 482
(We Cover Thee -- Sweet Face --)

We Cover Thee -- Sweet Face --
Not that We tire of Thee --
But that Thyself fatigue of Us --
Remember -- as Thou go --
We follow Thee until
Thou notice Us -- no more --
And then -- reluctant -- turn away
To Con Thee o'er and o'er --

And blame the scanty love
We were Content to show --
Augmented -- Sweet -- a Hundred fold --
If Thou would'st take it -- now --

[1862; 1896]

- - - - -

Zakrywam cię, słodka twarzy,
nie dlatego, byśmy mieli cię dość,
lecz po to, by cię nie znużyć;
pamiętaj, uchodząc stąd,
że ciągniemy za tobą, aż
przestanie nas dosięgać twój wzrok.
A wtedy wrócimy się społem,
by w pamięci utwierdzić cię znów
i żałować, że wśród nas żyjącej
miłości skąpiliśmy tu.
Dziś dalibyśmy - stokrotnie wzmożoną,
gdybyś tylko zechciała ją wziąć.
 
[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 484
(My Garden -- like the Beach --)

My Garden -- like the Beach --
Denotes there be -- a Sea --
That's Summer --
Such as These -- the Pearls
She fetches -- such as Me

[1862; 1935]

- - - - -

Mój ogród - jak plaża -
Oznacza tam być - morską wodą
To lato -
Tak jak te - perły
Przemawia do wyobraźni - jak moją osobą.

[Ryszard Mierzejewski]


# 486
(I was the slightest in the House --)

I was the slightest in the House --
I took the smallest Room --
At night, my little Lamp, and Book --
And one Geranium --

So stationed I could catch the Mint
That never ceased to fall --
And just my Basket --
Let me think -- I'm sure --
That this was all --

I never spoke -- unless addressed --
And then, 'twas brief and low --
I could not bear to live -- aloud --
The Racket shamed me so --

And if it had not been so far --
And any one I knew
Were going -- I had often thought
How noteless -- I could die --

[1862; 1945]

- - - - -

Najmniej znaczyłam w całym domu -
Zajmowałam najmniejszy pokój -
Nocą - moja lampka i książki-
Geranium na oknie - spokój -

Tak urządzona mogłam trafiać 
Na źródło - wciąż biło blisko -
Jeszcze mój koszyk - niech pomyślę -
Tak - to już wszystko -

Nic nie mówiłam - niepytana -
Zagadnięta - cicho szeptałam -
Nie znosiłam głośnego życia -
I zawstydzał mnie hałas -

Gdyby to było trochę bliżej -
I był ktoś ze mną w tej podróży -
Myślałam często - jak mogłabym 
Niepostrzeżenie umrzeć -

[Ludmiła Marjańska]


# 487
(You love the Lord -- you cannot see --)

You love the Lord -- you cannot see --
You write Him -- every day --
A little note -- when you awake --
And further in the Day.

An Ample Letter -- How you miss --
And would delight to see --
But then His House -- is but a Step --
And Mine's -- in Heaven -- You see.

[1862; 1945]

- - - - -

Kochasz Pana - którego nie widzisz -
Piszesz do Niego - namiętnie -
Krótki liścik - z samego rana -
I później - też chętnie.

Długi List - Jak tęsknisz -
I jak bardzo ci Go brakuje -
Ale przecież Jego Dom - jest o Krok -
A Mój - w Niebie - Rozumiesz.

[Andrzej Szuba]


# 494
(Going to Him! Happy letter!)

Going to Him! Happy letter!
Tell Him --
Tell Him the page I didn't write --
Tell Him -- I only said the Syntax --
And left the Verb and the pronoun out --
Tell Him just how the fingers hurried --
Then -- how they waded -- slow -- slow --
And then you wished you had eyes in your pages --
So you could see what moved them so --

Tell Him -- it wasn't a Practised Writer --
You guessed -- from the way the sentence toiled --
You could hear the Bodice tug, behind you --
As if it held but the might of a child --
You almost pitied it -- you -- it worked so --
Tell Him -- no -- you may quibble there --
For it would split His Heart, to know it --
And then you and I, were silenter.

Tell Him -- Night finished -- before we finished --
And the Old Clock kept neighing "Day"!
And you -- got sleepy -- and begged to be ended --
What could it hinder so -- to say?
Tell Him -- just how she sealed you -- Cautious!
But -- if He ask where you are hid
Until tomorrow -- Happy letter!
Gesture Coquette -- and shake your Head!

[1862; 1891]

- - - - -

Do niego? Szczęsny! Więc opowiedz
stroniczkę mu nie dopisaną;
niech wie, żem dała składnię samą,
zaimków zaś i czasownika
brak tam. "Z pośpiechu", rzeknij, "palce
drętwiały jej, to biegły szybko,
aż ja, list, byłbym pragnął oczu,
by poznać powód tej emocji."

Powiedz mu, żem niewprawna, listku,
bo zdradzał to trud wysłowienia,
boś słyszał ostry chrzęst odzienia,
jak gdyby tępy uczeń pisał.
Prawie ci było żal dziecięcia...
Powiedz... Nie... Lepiej się wykręcaj,
bo gdy będziemy nadto szczerzy,
serce mu może pęknąć, wierzaj.

Powiedz mu, że przed twym kresem kres nocy
nadszedł i zegar już ogłaszał świt,
więc tyś się znużył, o spoczynek prosił
i pojąć nie mógł, po co tyle zwłoki.
Opowiedz mu, jakem kładła pieczęcie...
Lecz jeśli spyta, kędyś leżał schowan
do jutra, listu mój, drocz się najpiękniej
i z kokieterią chciej potrząsać głową.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]


# 498
(I envy Seas, whereon He rides --)

I envy Seas, whereon He rides --
I envy Spokes of Wheels
Of Chariots, that Him convey --
I envy Crooked Hills

That gaze upon His journey --
How easy All can see
What is forbidden utterly
As Heaven -- unto me!

I envy Nests of Sparrows --
That dot His distant Eaves --
The wealthy Fly, upon His Pane --
The happy -- happy Leaves --

That just abroad His Window
Have Summer's leave to play --
The Ear Rings of Pizarro
Could not obtain for me --

I envy Light -- that wakes Him --
And Bells -- that boldly ring
To tell Him it is Noon, abroad --
Myself -- be Noon to Him --

Yet interdict -- my Blossom --
And abrogate -- my Bee --
Lest Noon in Everlasting Night --
Drop Gabriel -- and Me --

[1862; 1896]

- - - - -

Zazdroszczę morzom, po których pływa,
zazdroszczę szprychom tych
pojazdów, jakich jeżdżąc używa,
i wzgórzom, których szczyt

zaglądać może do przejezdnych
tak łatwo i bez potrzeby,
gdzie mnie ten widok jest wzbroniony
i zakazane niebo.

Zazdroszczę gniazdom wróbli,
tym kropkom na jego strzesze,
szczęśliwej musze na tych szybach
i liścia gęstej rzeszy,

która tuż nad jego oknem
z wakacji letnich korzysta,
czego i za skarby Pizarra
nie mogłabym ja uzyskać.

Zazdroszczę światłu, co go budzi,
i dzwonom dźwięczącym śmiało,
by oznajmić mu południa czas.
A wszak to i ja bym umiała!

Lecz niech raczej kwiat mój opadnie,
poginą ule pszczele,
niżby południe miało mnie wtrącić w noc
wieczystą wraz z Gabrielem.

[Kazimiera Iłłakowiczówna]



Emily